czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 19 : Zaczarowana żyrafka (oczami Harrego)

Po długiej przerwie wracam do was z dziewiętnastką. Rozdział oczami Harrego. Dość monotonny. Kurczę macie może jakieś sugestie ? Proszę was... jakieś pomysły ? To zapraszam do komentowania, oraz tutaj macie mój ASK i TWITTER  . No i było kilka osób które prosiły bym je informowała , ale nieogarnięta ja jak zwykle zgubiłam to, jak ktoś chcę być informowany proszę o komentarz.  To ważne. Miłego czytania xx

~*~

Przez te wszystkie wydarzenia Eli nie ufała mi już tak jak kiedyś. Ciągle sprawdzała, dopytywała i strasznie martwiła się kiedy wychodziłem na zwykłe spotkanie służbowe. Muszę się teraz starać i nie mogę jej zawieść. 
Obudził mnie rano sms od Louisa odnośnie dzisiejszego dnia i planów. Było grubo po 7 więc delikatnie przeniosłem jej zaciśniętą dłoń wokół mojego barku obok, na łóżko i wstałem najciszej jak umiałem. Zszedłem na dół i udałem się do kuchni. Zaglądając do lodówki chwyciłem za mleko, jajka, szczypiorek i pomyślałem o śniadaniu do łóżka. Czym prędzej przygotowałem patelnie, miskę i wyjąłem mąkę. Kiedy ciasto na omlet było gotowe  nie zostało nic więcej jak upiec je, miałem w tym wprawę. Przed pójściem do xfactora to danie było moim ulubionym śniadaniem. Zawsze zastanawiało mnie po kim odziedziczyłem talent do gotowania, przychodziło mi to z przedziwną łatwością. Pewnie gdybym nie został członkiem, jednego z najsławniejszych boysbandów na świecie, spróbowałbym swoich sił w zawodowym gotowaniu. Uwinąłem się w 20 minut i kiedy wszystko było już gotowe, ustawiłem na tacy dwa talerze, nalałem pomarańczowy sok do szklanek i chwyciłem tacę. Nogą pchnąłem kuchenne drzwi i ruszyłem na górę. Ona jeszcze spała, wyglądała strasznie komicznie zwinięta na małym kawałku, ogromnego łoża. Postawiłem śniadanie na szafce nocnej i nie mogłem się powstrzymać żeby jej nie obudzić. Delikatnie usiadłem obok niej i nachyliłem się do jej policzka, musnąłem go moimi ustami i obserwowałem reakcję. Nic. Dalej przeszedłem do czoła, powtórzyłem swój ruch, kąciki jej ust uniosły się, formując delikatny uśmiech. Jej oczy nadal były zamknięte. Pocałowałem jej prawą powiekę a później lewą, zaśmiała się głośno i otworzyła oczy. Jej oczy wyrażały szczęście, wreszcie nachyliłem się nad jej ustami i patrząc jej w oczy wyszeptałem :
- Dzień dobry piękna - i dopełniłem swoje powitanie pocałunkiem. Poczułem jej dłonie na moim karku, później przyciągając mnie bliżej siebie, wplotła dłonie w moje włosy. Ostatnio było między nami inaczej, byliśmy od siebie dalej, oboje stęskniliśmy się za tym ciepłem.  Kiedy się ode mnie oderwała bez słowa usiadła na moim brzuchu i pchnęła mnie na poduszkę. Nie spodziewałem się jej takiej.
- Ostro - skomentowałem, a ona uśmiechnęła się i w odpowiedzi, pocałowała mnie tak delikatnie, ale jednocześnie czule. 
- Dzień dobry kochanie - odpowiedziała kiedy oderwała usta i spojrzała mi w oczy, głaszcząc mój policzek. Odepchnąłem jej ramiona do tyłu, starałem się żeby nie odebrała tego źle, usiadłem. Ona nadal siedziała tylko teraz na moich udach. 
- Coś nie tak ? - zapytała zdezorientowana. Wskazałem palcem w stronę szafki - OMLETY - pisnęła i w mgnieniu oka znalazła się przy tacy - Nawet nie wiesz jaką miałam ostatnio ochotę na omleta - dołączyłem do niej i obejmując ją w talii, pocałowałem jej wgłębienie pod obojczykiem.
- Rozumiem Cię bez słów - odpowiedziałem i wykorzystując mój wzrost górą przechwyciłem tacę i ruszyłem na łóżko. 
- Ej to nie fair - odpowiedziała i skrzyżowała ręce na piersi. Zeskoczyłem z łóżka, ukłoniłem się nisko i wystawiając rękę rzekłem uprzejmym tonem :
- Czy Madame raczy dołączyć do mnie ? - i spojrzałem w stronę łóżka.
- Z przyjemnością - dygnęła uroczo i zaśmiała się głośno.
Po zjedzonym śniadaniu opowiedziałem jej o moich planach. Nie była zachwycona ideą siedzenia kolejny dzień w domu przed telewizorem, kiedy mnie nie ma. Więc zaproponowałem jej żeby wybrała się ze mną. Dziś czekała mnie krótka konferencja, dwa wywiady radiowe i nagrywany występ dla telewizji. To i tak było stosunkowo mało. Ostatnio nasz grafik był napięty, dlatego, że zbliżał się termin premiery nowej płyty. 
- A w co ja się ubiorę ? - zapytała dopijając sok. 
- Kobieto, masz całą szafę ciuchów - wskazałem na garderobę - Pomóc Ci wybrać ? - zaoferowałem się, unosząc brew. 
- Bardzo chętnie - uśmiechnęła się uroczo, odłożyła szklankę i bez skrupułów pociągnęła mnie za rękę w stronę pomieszczenia z rzeczami. 
Po dziesięciu minutach doszliśmy do dwóch finałowych strojów. Sukienka (kliknij na słowo) i koszula z krótkimi spodenkami (just click).
- Jestem za sukienką - oświadczyłem.
- Mnie się podoba ta koszula - odpowiedziała, mierząc oba stroje wzrokiem.
- Rób jak uważasz - powiedziałem rozkładając ramiona, ruszyłem w stronę drzwi. Chwilę później poczułem jej dłoń na ramieniu. Odwróciłem się, stając z nią twarzą w twarz.
- Chciałbyś żebym włożyła sukienkę ? - zapytała retorycznie, spuszczając wzrok, przegryzając dolną wargę i głaszcząc mój tors. Chwyciłem ją w talii i zbliżyłem się na wysokość jej ucha.
- Yesss - wymruczałem jej do ucha i pogładziłem jej policzek kciukiem. 
- Więc włożę sukienkę - odpowiedziała spokojnym tonem, chwyciła za materiał i szybko pobiegła do łazienki. Sam też musiałem się w coś ubrać. Rozglądnąłem się po garderobie. Stwierdziłem że najlepiej będzie ubrać standardowo białą koszulkę i moje już znoszone, ulubione czarne jeansy. Następnie chwyciłem za tacę z naczyniami i zniosłem do kuchni. Z racji tego iż łazienka u góry była okupowana przez Eli, skorzystałem z tej obok kuchni. Umyłem twarz, wyszczotkowałem zęby, zaczesałem włosy do góry i utrwaliłem lakierem, psiknąłem się perfumami i byłem gotowy. Gdy wyszedłem z łazienki, Eli jeszcze nie było na dole, więc podszedłem do schodów i krzyknąłem aby się pośpieszyła. W odpowiedzi usłyszałem huk. Ruszyłem na górę aby sprawdzić co się dzieje. Przed wejściem do łazienki nawet nie zapukałem. Kiedy wszedłem, Eliza siedziała na toalecie z owiniętym palcem w papier toaletowy.
- Co się stało ? - zapytałem i już chciałem ruszyć w jej stronę ale krzyknęła.
- Uważaj szkło ! - nie zakrwawioną ręką wskazała na podłogę - spadła mi mi butelka po perfumie z półki. Śpieszyłam się i - uważając by nie nadepnąć na szkło podszedłem do niej. Ważniejsza była rana niż bałagan na podłodze - machnęłam ręką jak poprawiałam włosy - tłumaczyła dalej. Ukucnąłem przed nią i delikatnie chwyciłem jej zranioną dłoń. Odkryłem kawałek papieru i zobaczyłem skaleczenie. W łazience nie było apteczki, ani nawet plastra. Chwyciłem ją na ręce i ostrożnie zeszliśmy do kuchni.
- Och Ty moja niezdaro - posadziłem ją na blacie kuchennym. Wyciągnąłem z górnej szafki pudełko z tabletkami, bandażami, plastrami, maściami i innymi.
- Przepraszam - powiedziała gdy stanąłem naprzeciwko niej i zabrałem papier, wyrzucając go do kosza. 
- Nic się nie stało - uśmiechnąłem się i pogłaskałem ją po policzku. Później zająłem się raną.
- Auć - wzdrygnęła się gdy obmywałem jej rękę wodą utlenioną. Podmuchałem miejsce w którym widać było skaleczenie. Chwilę później zadzwonił telefon. Sięgnąłem do tylnej kieszeni spodni, przerywając poprzednią czynność. 
- Słucham - powiedziałem przykładając telefon do ucha, starałem się odciąć kawałek plastra.
- No i gdzie jesteś ? - usłyszałem zniecierpliwiony głos Liama. 
- Mieliśmy mały wypadek - powiedziałem i uśmiechnąłem się w stronę El.
- Boże co się stało ?! - wystraszony Liam, próbował się dowiedzieć czy jeszcze żyjemy.
- Hahaha, nic, Eliza skaleczyła się w rękę - uspokoiłem go - opatrzę ranę i zaraz będziemy - odpowiedziałem.
- Czekamy na was - Liam się rozłączył.
Odkleiłem część ochronną i nakleiłem plaster na ranę. 
- Gotowe, teraz zbieraj się - ściągnąłem ją z blatu, a ona wybiegła z kuchni. Zebrałem wszystko z powrotem do pudełka i kiedy miałem wsadzić wszystko do szafki drzwi się powtórnie uchyliły. Eliza podeszła do mnie.
- Dziękuję - powiedziała i cmoknęła mnie w policzek. 
- Nie ma za co - uśmiechnąłem się. Kątem oka kiedy wychodziła żeby zabrać torebkę, ujrzałem że ma już ubrane buty. Sam pognałem do korytarza. Byliśmy już nieźle spóźnieni. Chwyciłem za klucze, naciągnąłem conversy i wziąłem czarną kurtkę. 
- Wychodzimy ! - krzyknąłem i otworzyłem drzwi, które prowadziły do garażu. Ostatnio padało więc samochód wprowadziłem do pomieszczenia, które nosiło nazwę garaż, ale tak naprawdę to była graciarnia, były tam meble, które wynieśliśmy z domu bo najwyraźniej nam się nie spodobały. 
- Już idę - usłyszałem z łazienki na parterze. Chwilę później zamykała drzwi garażowe. 
- Dobrze zakluczyłaś kochanie ? - zapytałem by się upewnić. 
- Myślę, że tak - uśmiechnęła się - możemy ruszać - garaż otwierał i zamykał się automatycznie, nie trzeba było się martwić o zamknięcie drzwi, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Wyjechaliśmy na ulicę, po kilku sekundach lunął deszcz. 
- No świetnie - przeklęła - a już myślałam, że wyrwę się na krótkie zakupy - oparła głowę o szybę.
- A co stoi na przeszkodzie ? - zapytałem, starając się skupić na drodze.
- Nie wzięłam żadnej kurtki, ani parasolki - jak zawsze nie ogarnięta, zaśmiałem się - Dzięki Hazz - powiedziała sarkastycznie, zatrzymaliśmy się na światłach. Mogłem sobie wreszcie pozwolić na pełne spojrzenie w jej stronę. Kiedy tak opierała głowę o szybę a materiał sukienki był bardziej napięty, można było zauważyć zaokrąglony brzuszek. Byłem dumny. 
- Czemu mi się tak przyglądasz ? - zapytała kiedy przyłapała mnie na tym spojrzeniu. I wyciągnęła dłoń by włączyć radio. 
- Hm... no sam nie wiem - wzdrygnąłem ramionami i wróciłem wzrokiem na drogę, światła się przełączyły - może dlatego, że jesteś moim skarbem - uśmiechnąłem się pod nosem - i jesteś piękna - dodałem po chwili. 
- Przestań, bo się rozpłynę - powiedziała piskliwym tonem, a ja znów się zaśmiałem.
*A teraz odnośnie słynnego zespołu One Direction* - usłyszeliśmy w radio.
*Ostatnio fanki przyznały, że widziały Harrego i Elizę w jednym z supermarketów. "El wyglądała jakby ostatnio nie dbała o linię, strasznie jej się przytyło" wyznała jedna z obserwatorek. Czyżby Harry lubił okrągłe kształty u swojej dziewczyny?* 
- O boże, właśnie stwierdzili że jestem gruba - El schowała twarz w dłonie.
- Nie przejmuj się, kochanie, przecież jesteś w ciąży - sięgnąłem ręką, ciągle patrząc na drogę i starałem się ją pogłaskać. 
- No tak, wiem - wyprostowała się i położyła jedną rękę na brzuchu a drugą chwyciła moją wolną. 
- Nie martw się, oni tym żyją - ścisnąłem jej dłoń - wiesz, że to nie jest prawda - potwierdziłem.
- Nie ważne, liczy się tylko ono - spojrzała na brzuch i się uśmiechnęła szeroko, ja też.
Resztę drogi spędziliśmy w milczeniu, nie puściłem jej dłoni aż do końca. Kiedy podjechaliśmy na parking pod studio, gdzie miała odbyć się konferencja i jeden z wywiadów radiowych puściłem jej dłoń by wyłączyć silnik. 
- Jesteśmy ? - zapytała lekko przestraszona.
- Yeeep - odpowiedziałem i wysiadłem by otworzyć drzwi dla niej. Podałem jej rękę kiedy wysiadała i otuliłem jej ramiona kurtką, którą na szczęście zabrałem.
- Dziękuję - włożyła ręce w rękawy, była jej o wiele za duża i za długa, ale i tak wyglądała w niej uroczo. Zamknąłem drzwi auta i szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę wejścia. Puściłem Eli pierwszą do środka i wszedłem zaraz za nią. Przy wejściu powitał nas Lou, który najwyraźniej kupował herbatę w automacie.
- No hej gołąbeczki - pomachał w naszą stronę. 
- Hej Lou - przywitała się i wymienili uściski.
- Gustowna kurtka - pochwalił ubiór Elizy.
- Bo moja - wyszczerzyłem ząbki.
- Och... Hazzuś - Lou przewrócił oczami.
- Chodźcie, wszyscy czekamy - powiedział i ruszył przed nami z kubkiem w ręce. Doprowadził nas do dużego pokoju. Stał tam standardowo jeden długi stół z pięcioma miejscami a przed nim rzędy krzeseł dla dziennikarzy. Cała nasza ekipa miała osobny pokój do dyspozycji, ale mogli też usiąść i posłuchać konferencji. Dziennikarzy jeszcze nie było. Chłopacy byli w garderobie. Musiałem do nich dołączyć, ale zanim ruszyłem za Louisem w stronę garderoby, przyciągnąłem Eli do siebie.
- Chcesz zostać ? Czy wolisz iść na backstage ? - zapytałem niepokojąc się.
- Hm... chcę iść z wami do garderoby - uśmiechnęła się - muszę przywitać się z Lou i Lux - stwierdziła.
- No to chodźmy - chwyciłem ją za dłoń. Gdy weszliśmy Lou od razu wzięła mnie w swoje obroty, musiała zrobić coś z moją nieudolną fryzurą. Eli chwyciła na ręce Lux i bawiła się z nią jej ulubioną przytulanką żyrafką. Niall i Zayn poszli się przebrać. Louis krążył w kółko raz biorąc łyk herbaty, na przemian z robieniem głupich min w stronę Lux. Liam gadał z Paulem o przebiegu konferencji. Pośród słów usłyszałem, że Danielle do nas później dołączy, ucieszyłem się że Eli będzie miała towarzystwo. Pochłonięty patrzeniem w odbicie lustrzane, w którym Eli bawiła się z małą, nawet nie zauważyłem kiedy Lou skończyła. Moje włosy wyglądały o niebo lepiej, teraz starała się poprawić wygląd mojej twarzy.
- Będzie świetną mamą - powiedziała pudrując moje czoło. 
- Bez wątpienia - odpowiedziałem - bardziej boję się o siebie - przyznałem się.
- Przecież nie raz już zostawałeś z Lux, kiedy trzeba było. Dasz sobie radę - puściła oczko w moją stronę. 
- Chyba przeceniasz moje możliwości - zwątpiłem w siebie, opiekowanie się Lux było na kilka godzin, a niedługo będę ojcem na pełen etat. 
- Bredzisz - odpowiedziała śmiejąc się - no gotowe - odparła z dumą. 
- Dziękuję - to nie było zwykłe dziękuję, Lou dobrze wiedziała o co chodziło, poznałem to po jej uśmiechu. 
Paul wyszedł na chwilę by sprawdzić czy wszyscy są na miejscach. Skorzystałem z okazji i podszedłem do dziewczyn.
- Jak tam ? - zapytałem kucając przed siedzącą na ziemi Lux i Eli.
- Świetnie, bawimy się w zaczarowaną żyrafkę - odpowiedziała z uśmiechem Eli, zaśmiałem się, a Lux coś za gaworzyła.
- To świetnie, trzymajcie się, ja muszę lecieć - pocałowałem Eli mocno i szybko. Do pokoju wszedł Paul 
- Chłopacy idziemy ! - krzyknął, wszyscy się zebrali. Wstałem i podszedłem do chłopaków. Pomachałem do dziewczyn jak wychodziłem. Eli odmachała, a Lux dodała "paa" w swoim wykonaniu. 
Konferencja przebiegła jak każda inna. Później jeden wywiad, transport do innego studia, drugi wywiad, na końcu zostało nagranie dla telewizji. Przed nagraniem dostaliśmy przerwę na lunch. Chciałem wreszcie iść spędzić chwilkę z Elizą, ale na końcu okazało się że wszyscy razem poszliśmy do knajpy obok siedziby telewizji. Tak, więc trzymałem Eli za rękę i stanęliśmy w kolejce by zamówić. 
- Powiedz co chcesz, a ja zamówię - zaoferowałem, głaszcząc zewnętrzną stronę jej dłoni kciukiem, co było niezauważalne dla innych.
- Hm... to może naleśniki z jagodami ? - zapytała spoglądając na mnie.
- Ja wezmę z czekoladą - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się delikatnie.
- Okej, to pójdę usiąść do reszty - chciała już iść, ale nie puściłem jej dłoni.
- A buziaka nie dostanę ? - zrobiłem minę zbolałego szczeniaka. 
- A zasługujesz ? - zrobiła krok w przód, przybliżając się do mnie.
- Tak - wyszczerzyłem się.
- Niech stracę - cmoknęła mnie w policzek i poszła do stolika. 
Lunch przebiegł spokojnie, zjedliśmy naleśniki i musieliśmy wrócić do studia. Znów czekała nas zmiana fryzur i ubrań. Eli przyglądała się temu wszystkiemu, dużo rozmawiała z chłopakami, nie kryję, że byłem troszkę zazdrosny. Później podczas nagrania obserwowała nas zza kamer. Myślę, że sprawiało to jej większą radość niż zakupy czy siedzenie w domu. W trakcie nagrania dołączyła do niej Dani i pomachała tylko z daleka Liamowi. Nie mogła się inaczej przywitać. Starałem się skupić na mojej pracy. Uwielbiałem to, chociaż wywiady, konferencje były męczące. Jednak to była moja pasja i starałem się włożyć w nią swoją moc. 
Kiedy skończyliśmy nagrywać dochodziła już czwarta. Wszyscy byliśmy już zmęczeni. Dlatego Paul postanowił powieźć nas na parking, gdzie odbyła się konferencja i gdzie zostawiliśmy nasze samochody. I w sumie pożegnaliśmy się i rozeszliśmy każdy w swoją stronę. Eli wsiadła do samochodu, ja chwilę po niej. 
- Zmęczona ? - zapytałem choć znałem odpowiedź.
- Troszkę, a Ty ? - spytała i zięwnęła.
- Bardzo - odpowiedziałem i odpaliłem silnik.
- Trzeba zjeść jakiś obiad - przypomniała mi o tym że jestem głodny.
- Może po drodze kupimy jakąś chińszczyznę ? - zaproponowałem.
- Mmmm.... Ty zawsze wiesz na co mam ochotę - uśmiechnęła się głaszcząc mnie po policzku. 
- Za dobrze Cię znam kochanie - odpowiedziałem i wyjechaliśmy z parkingu.