sobota, 2 czerwca 2012

Rozdział 11 : Zaręczyny

Oto i jedenastka. Wiecie spotkałam się ze sprzeciwem z waszej strony na temat zakończenia tego opowiadania. Przemyślę to. Jest was mało, martwi mnie to. Na prawdę APELUJĘ o komentarze !
I jeszcze jedno UWAGA każdy kto chciałby być informowany o nowych rozdziałach zobowiązany jest zostawić komentarz pod tym postem z jakimś namiarem ( gg, e-mail, twitter, facebook, wszystko jedno).
Zapraszam na jedenastkę :
~*~
Kiedy Harry wszedł do kuchni był zdezorientowany. Od razu podeszłam go przytulić. Sęk w tym że znałam Alice ze studiów, ale nigdy słowa nie zamieniłyśmy. Miałyśmy zupełnie różne poglądy. Szarmancki Hazz od razu się przedstawił. Ali odpowiedziała tym samym. Wiedziałam że oni raczej się nie polubią.
- A gdzie Danielle? Widziałaś ją gdzieś? - zwrócił się do mnie
- Nie wiem, nie widziałam jej - szczerze odpowiedziałam i spojrzałam pytająco na dziewczynę w kruczoczarnych włosach. Jedno spotkanie jej zagubionego wzroku na mojej drodze i wiedziałam wszystko.
- Hazz chodź na taras, musimy pogadać - spojrzałam głęboko w oczy chłopakowi, on od razu zrozumiał
- Jasne - chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy. Kiedy upewniłam się że nikt nas nie usłyszy zaczęłam ostrożnie
- Kiedy widziałeś ostatnio Dan ? - zapytałam na początek 
- Hm... -dałam mu chwilę namysłu - nie pamiętam dokładnie, ale kilka dni temu się mijaliśmy na ulicy. Nie wyglądała wtedy najlepiej. A z Liamem chyba dwa tygodnie temu - wszystko było jasne. Pognałam w stronę salonu - Eli czekaj, czekaj! Wyjaśnij mi o co chodzi ! - nie zważając na krzyki Harrego zaczęłam rozglądać się za Liamem
- Liam ! - krzyknęłam gdy ten jak gdyby nigdy nic niósł miskę z sałatką na stół. Gwałtownie się zatrzymał słysząc mój wrzask
- O co chodzi ? - zdziwił się
- Gdzie jest Danielle ? - zapytałam stanowczo. Poczułam oddech Hazzy za mną.
- Em... - zająknął się - no... my zerwaliśmy 
- Co ?! -  Harry i ja oburzyliśmy się równocześnie
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś ? - zarzucił mu loczek 
- Byłeś zajęty Elizabeth...- więcej nie usłyszałam to mi wystarczyło, automatycznie wybrałam numer przyjaciółki i kierując się do małego pokoju, zamknęłam za sobą drzwi. Czułam że po drugiej stronie Dan bije się z myślami czy ma odebrać, modliłam się by wygrała strona "na tak". Po piątym sygnale usłyszałam w słuchawce zachrypnięty głosik:
- Halo ? - czułam, nawet jej nie widząc, że jest w złym stanie i potrzebuje mnie.
- Właśnie się dowiedziałam - zaczęłam, ale nagle przerwała mi w pół słowa
- Wszystko w porządku - zaprzeczyła, to nie było do niej podobne
- Jesteś w Londynie ? - zapytałam, wiedząc że ta rozmowa nie powinna się odbywać przez telefon.
- Tak, ale jutro wieczorem wyjeżdżam do rodziny - próbowała się wykręcić
- Co powiesz na kawę ? - to nie było pytanie to był nakaz
- Chyba nie mam wyboru - obie wiedziałyśmy co w trawie piszczy. Kochałam ją jak siostrę, przez to wszystko bardzo się zbliżyłyśmy, ale ostatnio kompletnie nie miałam czasu dla niej. 
- Do jutra, będę o 12 po Ciebie - potwierdziłam - trzymaj się Dan - powiedziałam czule
- Paa - kliknęłam rozłącz, zebrałam się w sobie. Jak ja miałam teraz siedzieć w jednym pokoju z Liamem i jego nową towarzyszką Alice. Po za tym szybko znalazł sobie zastępstwo za Danielle. Wróciłam do salonu, wszyscy siedzieli przy stole. Nikt się nie odzywał. Ja usiadłam obok Hazzy i opierając głowę o Jego ramię szepnęłam prawie niedosłyszalnie : "Kocham Cię". W odpowiedzi poczułam jak jego dłoń oplata moją i kładzie splecione na swoje udo. 
Nie chciałam by nas też spotkało coś takiego. Nigdy bym się nie spodziewała że Daddy zostawi słodką Dan. Oni byli parą idealną. Ja i Hazz mieliśmy rozstania i powroty, wiele kłótni. A oni zawsze zgodni, kochający siebie nawzajem. Zaczęłam zastanawiać się co musiała zrobić Alice żeby zniszczyć ten związek. 
- Chciałbym wam coś jeszcze powiedzieć - rzekł w końcu Liam, przerywając ciszę
- Słuchamy - odpowiedział Niall, zawsze poprawiający nawet krytyczną sytuację na pozytywną
- Ja i Alice jesteśmy zaręczeni - w jednej sekundzie myślałam że serce mi stanęło, wszystko wydawało się być spowolnione a mój mózg powtarzał wciąż te słowa : "jesteśmy zaręczeni". Oczy wyszły mi chyba z orbit. Widziałam przez łzy zamazaną, uśmiechającą się twarz Daddiego. Tak na prawdę nie wiedziałam jak mam zareagować, co odpowiedzieć. Hazz ścisnął mnie mocniej za rękę bo chyba bał się że ucieknę czym prędzej stamtąd.
- Gratki - pierwszy odezwał się Loui i podszedł uściskać Liama, za Nim oczywiście podniosła się Eleanor
- Tak gratulacje ! - krzyknął Niall z sztucznym i wymuszonym entuzjazmem, od razu to wyczułam.
- Chyba wypadałoby pogratulować- szepnął Hazz
- Tak jasne - wstałam i ściągając bluzkę w dół ruszyłam za chłopakiem
- Gratuluje ! - Harry przytulił Liama a ja wpatrując się w Alice uśmiechnęłam się na siłę. Kiedy loczek podszedł do Alice przyszła moja pora. Uściskałam Liama i tyle, nie mogłam słowa wykrztusić. W stronę Alice skinęłam tylko głową i wróciłam na swoje miejsce, mało co nie wpadając na Zayna w drodze powrotnej.
Jak na dziś to była wystarczająca ilość NIESPODZIANEK. Obiad zjedliśmy w milczeniu. Wymienialiśmy tylko wymowne spojrzenia znad talerzy. Późnej Daddy zaproponował żebyśmy zostali na wieczór, ale ja wyraźnie byłam przeciwna. Moją wymówką miał być ból głowy, w sumie to nawet nie była wymówka tylko szczera prawda. Nalegałam by mój chłopak został razem z imprezowiczami, ale on uparł się że mnie nie zostawi, tak więc pożegnaliśmy się ze wszystkimi i wsiedliśmy do auta. Gdy tylko opuściliśmy podjazd Harry zapytał :
- Rozmawiałaś z Danielle ? 
- Tak, jutro się z nią spotkam, jeśli nie masz nic przeciwko - zaproponowałam
- Jasne , powinnaś z nią pogadać - był wyrozumiały, z resztą bardzo lubił Dan - Kto by się tego spodziewał ? - zapytał retorycznie 
- Na pewno nie ja - oparłam głowę o szybę 
- Hej.. wszystko ok ? - troszczył się o mnie, spojrzałam w jego zielone tęczówki 
- Chyba tak - głos mi się załamał i wtuliłam się w jego otwarte i przygotowane ramię. Nie mogłam przeszkadzać mu w prowadzeniu 
- Pogadamy w domu ? - spytał, na potwierdzenie pokiwałam głową. A on ucałował mnie we włosy i oplatając mnie ramieniem,drugą ręką trzymał kierownicę.
Nie wiedziałam czy powinnam powiedzieć przyjaciółce o "dobrej" nowinie. W końcu sama nie mogłam się z tym pogodzić a dla niej to byłby cios poniżej pasa. Ale musiałam ją pocieszyć, porozmawiać, bałam się że ona się załamie. Nie chciałam tego dla niej.