czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 19 : Zaczarowana żyrafka (oczami Harrego)

Po długiej przerwie wracam do was z dziewiętnastką. Rozdział oczami Harrego. Dość monotonny. Kurczę macie może jakieś sugestie ? Proszę was... jakieś pomysły ? To zapraszam do komentowania, oraz tutaj macie mój ASK i TWITTER  . No i było kilka osób które prosiły bym je informowała , ale nieogarnięta ja jak zwykle zgubiłam to, jak ktoś chcę być informowany proszę o komentarz.  To ważne. Miłego czytania xx

~*~

Przez te wszystkie wydarzenia Eli nie ufała mi już tak jak kiedyś. Ciągle sprawdzała, dopytywała i strasznie martwiła się kiedy wychodziłem na zwykłe spotkanie służbowe. Muszę się teraz starać i nie mogę jej zawieść. 
Obudził mnie rano sms od Louisa odnośnie dzisiejszego dnia i planów. Było grubo po 7 więc delikatnie przeniosłem jej zaciśniętą dłoń wokół mojego barku obok, na łóżko i wstałem najciszej jak umiałem. Zszedłem na dół i udałem się do kuchni. Zaglądając do lodówki chwyciłem za mleko, jajka, szczypiorek i pomyślałem o śniadaniu do łóżka. Czym prędzej przygotowałem patelnie, miskę i wyjąłem mąkę. Kiedy ciasto na omlet było gotowe  nie zostało nic więcej jak upiec je, miałem w tym wprawę. Przed pójściem do xfactora to danie było moim ulubionym śniadaniem. Zawsze zastanawiało mnie po kim odziedziczyłem talent do gotowania, przychodziło mi to z przedziwną łatwością. Pewnie gdybym nie został członkiem, jednego z najsławniejszych boysbandów na świecie, spróbowałbym swoich sił w zawodowym gotowaniu. Uwinąłem się w 20 minut i kiedy wszystko było już gotowe, ustawiłem na tacy dwa talerze, nalałem pomarańczowy sok do szklanek i chwyciłem tacę. Nogą pchnąłem kuchenne drzwi i ruszyłem na górę. Ona jeszcze spała, wyglądała strasznie komicznie zwinięta na małym kawałku, ogromnego łoża. Postawiłem śniadanie na szafce nocnej i nie mogłem się powstrzymać żeby jej nie obudzić. Delikatnie usiadłem obok niej i nachyliłem się do jej policzka, musnąłem go moimi ustami i obserwowałem reakcję. Nic. Dalej przeszedłem do czoła, powtórzyłem swój ruch, kąciki jej ust uniosły się, formując delikatny uśmiech. Jej oczy nadal były zamknięte. Pocałowałem jej prawą powiekę a później lewą, zaśmiała się głośno i otworzyła oczy. Jej oczy wyrażały szczęście, wreszcie nachyliłem się nad jej ustami i patrząc jej w oczy wyszeptałem :
- Dzień dobry piękna - i dopełniłem swoje powitanie pocałunkiem. Poczułem jej dłonie na moim karku, później przyciągając mnie bliżej siebie, wplotła dłonie w moje włosy. Ostatnio było między nami inaczej, byliśmy od siebie dalej, oboje stęskniliśmy się za tym ciepłem.  Kiedy się ode mnie oderwała bez słowa usiadła na moim brzuchu i pchnęła mnie na poduszkę. Nie spodziewałem się jej takiej.
- Ostro - skomentowałem, a ona uśmiechnęła się i w odpowiedzi, pocałowała mnie tak delikatnie, ale jednocześnie czule. 
- Dzień dobry kochanie - odpowiedziała kiedy oderwała usta i spojrzała mi w oczy, głaszcząc mój policzek. Odepchnąłem jej ramiona do tyłu, starałem się żeby nie odebrała tego źle, usiadłem. Ona nadal siedziała tylko teraz na moich udach. 
- Coś nie tak ? - zapytała zdezorientowana. Wskazałem palcem w stronę szafki - OMLETY - pisnęła i w mgnieniu oka znalazła się przy tacy - Nawet nie wiesz jaką miałam ostatnio ochotę na omleta - dołączyłem do niej i obejmując ją w talii, pocałowałem jej wgłębienie pod obojczykiem.
- Rozumiem Cię bez słów - odpowiedziałem i wykorzystując mój wzrost górą przechwyciłem tacę i ruszyłem na łóżko. 
- Ej to nie fair - odpowiedziała i skrzyżowała ręce na piersi. Zeskoczyłem z łóżka, ukłoniłem się nisko i wystawiając rękę rzekłem uprzejmym tonem :
- Czy Madame raczy dołączyć do mnie ? - i spojrzałem w stronę łóżka.
- Z przyjemnością - dygnęła uroczo i zaśmiała się głośno.
Po zjedzonym śniadaniu opowiedziałem jej o moich planach. Nie była zachwycona ideą siedzenia kolejny dzień w domu przed telewizorem, kiedy mnie nie ma. Więc zaproponowałem jej żeby wybrała się ze mną. Dziś czekała mnie krótka konferencja, dwa wywiady radiowe i nagrywany występ dla telewizji. To i tak było stosunkowo mało. Ostatnio nasz grafik był napięty, dlatego, że zbliżał się termin premiery nowej płyty. 
- A w co ja się ubiorę ? - zapytała dopijając sok. 
- Kobieto, masz całą szafę ciuchów - wskazałem na garderobę - Pomóc Ci wybrać ? - zaoferowałem się, unosząc brew. 
- Bardzo chętnie - uśmiechnęła się uroczo, odłożyła szklankę i bez skrupułów pociągnęła mnie za rękę w stronę pomieszczenia z rzeczami. 
Po dziesięciu minutach doszliśmy do dwóch finałowych strojów. Sukienka (kliknij na słowo) i koszula z krótkimi spodenkami (just click).
- Jestem za sukienką - oświadczyłem.
- Mnie się podoba ta koszula - odpowiedziała, mierząc oba stroje wzrokiem.
- Rób jak uważasz - powiedziałem rozkładając ramiona, ruszyłem w stronę drzwi. Chwilę później poczułem jej dłoń na ramieniu. Odwróciłem się, stając z nią twarzą w twarz.
- Chciałbyś żebym włożyła sukienkę ? - zapytała retorycznie, spuszczając wzrok, przegryzając dolną wargę i głaszcząc mój tors. Chwyciłem ją w talii i zbliżyłem się na wysokość jej ucha.
- Yesss - wymruczałem jej do ucha i pogładziłem jej policzek kciukiem. 
- Więc włożę sukienkę - odpowiedziała spokojnym tonem, chwyciła za materiał i szybko pobiegła do łazienki. Sam też musiałem się w coś ubrać. Rozglądnąłem się po garderobie. Stwierdziłem że najlepiej będzie ubrać standardowo białą koszulkę i moje już znoszone, ulubione czarne jeansy. Następnie chwyciłem za tacę z naczyniami i zniosłem do kuchni. Z racji tego iż łazienka u góry była okupowana przez Eli, skorzystałem z tej obok kuchni. Umyłem twarz, wyszczotkowałem zęby, zaczesałem włosy do góry i utrwaliłem lakierem, psiknąłem się perfumami i byłem gotowy. Gdy wyszedłem z łazienki, Eli jeszcze nie było na dole, więc podszedłem do schodów i krzyknąłem aby się pośpieszyła. W odpowiedzi usłyszałem huk. Ruszyłem na górę aby sprawdzić co się dzieje. Przed wejściem do łazienki nawet nie zapukałem. Kiedy wszedłem, Eliza siedziała na toalecie z owiniętym palcem w papier toaletowy.
- Co się stało ? - zapytałem i już chciałem ruszyć w jej stronę ale krzyknęła.
- Uważaj szkło ! - nie zakrwawioną ręką wskazała na podłogę - spadła mi mi butelka po perfumie z półki. Śpieszyłam się i - uważając by nie nadepnąć na szkło podszedłem do niej. Ważniejsza była rana niż bałagan na podłodze - machnęłam ręką jak poprawiałam włosy - tłumaczyła dalej. Ukucnąłem przed nią i delikatnie chwyciłem jej zranioną dłoń. Odkryłem kawałek papieru i zobaczyłem skaleczenie. W łazience nie było apteczki, ani nawet plastra. Chwyciłem ją na ręce i ostrożnie zeszliśmy do kuchni.
- Och Ty moja niezdaro - posadziłem ją na blacie kuchennym. Wyciągnąłem z górnej szafki pudełko z tabletkami, bandażami, plastrami, maściami i innymi.
- Przepraszam - powiedziała gdy stanąłem naprzeciwko niej i zabrałem papier, wyrzucając go do kosza. 
- Nic się nie stało - uśmiechnąłem się i pogłaskałem ją po policzku. Później zająłem się raną.
- Auć - wzdrygnęła się gdy obmywałem jej rękę wodą utlenioną. Podmuchałem miejsce w którym widać było skaleczenie. Chwilę później zadzwonił telefon. Sięgnąłem do tylnej kieszeni spodni, przerywając poprzednią czynność. 
- Słucham - powiedziałem przykładając telefon do ucha, starałem się odciąć kawałek plastra.
- No i gdzie jesteś ? - usłyszałem zniecierpliwiony głos Liama. 
- Mieliśmy mały wypadek - powiedziałem i uśmiechnąłem się w stronę El.
- Boże co się stało ?! - wystraszony Liam, próbował się dowiedzieć czy jeszcze żyjemy.
- Hahaha, nic, Eliza skaleczyła się w rękę - uspokoiłem go - opatrzę ranę i zaraz będziemy - odpowiedziałem.
- Czekamy na was - Liam się rozłączył.
Odkleiłem część ochronną i nakleiłem plaster na ranę. 
- Gotowe, teraz zbieraj się - ściągnąłem ją z blatu, a ona wybiegła z kuchni. Zebrałem wszystko z powrotem do pudełka i kiedy miałem wsadzić wszystko do szafki drzwi się powtórnie uchyliły. Eliza podeszła do mnie.
- Dziękuję - powiedziała i cmoknęła mnie w policzek. 
- Nie ma za co - uśmiechnąłem się. Kątem oka kiedy wychodziła żeby zabrać torebkę, ujrzałem że ma już ubrane buty. Sam pognałem do korytarza. Byliśmy już nieźle spóźnieni. Chwyciłem za klucze, naciągnąłem conversy i wziąłem czarną kurtkę. 
- Wychodzimy ! - krzyknąłem i otworzyłem drzwi, które prowadziły do garażu. Ostatnio padało więc samochód wprowadziłem do pomieszczenia, które nosiło nazwę garaż, ale tak naprawdę to była graciarnia, były tam meble, które wynieśliśmy z domu bo najwyraźniej nam się nie spodobały. 
- Już idę - usłyszałem z łazienki na parterze. Chwilę później zamykała drzwi garażowe. 
- Dobrze zakluczyłaś kochanie ? - zapytałem by się upewnić. 
- Myślę, że tak - uśmiechnęła się - możemy ruszać - garaż otwierał i zamykał się automatycznie, nie trzeba było się martwić o zamknięcie drzwi, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Wyjechaliśmy na ulicę, po kilku sekundach lunął deszcz. 
- No świetnie - przeklęła - a już myślałam, że wyrwę się na krótkie zakupy - oparła głowę o szybę.
- A co stoi na przeszkodzie ? - zapytałem, starając się skupić na drodze.
- Nie wzięłam żadnej kurtki, ani parasolki - jak zawsze nie ogarnięta, zaśmiałem się - Dzięki Hazz - powiedziała sarkastycznie, zatrzymaliśmy się na światłach. Mogłem sobie wreszcie pozwolić na pełne spojrzenie w jej stronę. Kiedy tak opierała głowę o szybę a materiał sukienki był bardziej napięty, można było zauważyć zaokrąglony brzuszek. Byłem dumny. 
- Czemu mi się tak przyglądasz ? - zapytała kiedy przyłapała mnie na tym spojrzeniu. I wyciągnęła dłoń by włączyć radio. 
- Hm... no sam nie wiem - wzdrygnąłem ramionami i wróciłem wzrokiem na drogę, światła się przełączyły - może dlatego, że jesteś moim skarbem - uśmiechnąłem się pod nosem - i jesteś piękna - dodałem po chwili. 
- Przestań, bo się rozpłynę - powiedziała piskliwym tonem, a ja znów się zaśmiałem.
*A teraz odnośnie słynnego zespołu One Direction* - usłyszeliśmy w radio.
*Ostatnio fanki przyznały, że widziały Harrego i Elizę w jednym z supermarketów. "El wyglądała jakby ostatnio nie dbała o linię, strasznie jej się przytyło" wyznała jedna z obserwatorek. Czyżby Harry lubił okrągłe kształty u swojej dziewczyny?* 
- O boże, właśnie stwierdzili że jestem gruba - El schowała twarz w dłonie.
- Nie przejmuj się, kochanie, przecież jesteś w ciąży - sięgnąłem ręką, ciągle patrząc na drogę i starałem się ją pogłaskać. 
- No tak, wiem - wyprostowała się i położyła jedną rękę na brzuchu a drugą chwyciła moją wolną. 
- Nie martw się, oni tym żyją - ścisnąłem jej dłoń - wiesz, że to nie jest prawda - potwierdziłem.
- Nie ważne, liczy się tylko ono - spojrzała na brzuch i się uśmiechnęła szeroko, ja też.
Resztę drogi spędziliśmy w milczeniu, nie puściłem jej dłoni aż do końca. Kiedy podjechaliśmy na parking pod studio, gdzie miała odbyć się konferencja i jeden z wywiadów radiowych puściłem jej dłoń by wyłączyć silnik. 
- Jesteśmy ? - zapytała lekko przestraszona.
- Yeeep - odpowiedziałem i wysiadłem by otworzyć drzwi dla niej. Podałem jej rękę kiedy wysiadała i otuliłem jej ramiona kurtką, którą na szczęście zabrałem.
- Dziękuję - włożyła ręce w rękawy, była jej o wiele za duża i za długa, ale i tak wyglądała w niej uroczo. Zamknąłem drzwi auta i szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę wejścia. Puściłem Eli pierwszą do środka i wszedłem zaraz za nią. Przy wejściu powitał nas Lou, który najwyraźniej kupował herbatę w automacie.
- No hej gołąbeczki - pomachał w naszą stronę. 
- Hej Lou - przywitała się i wymienili uściski.
- Gustowna kurtka - pochwalił ubiór Elizy.
- Bo moja - wyszczerzyłem ząbki.
- Och... Hazzuś - Lou przewrócił oczami.
- Chodźcie, wszyscy czekamy - powiedział i ruszył przed nami z kubkiem w ręce. Doprowadził nas do dużego pokoju. Stał tam standardowo jeden długi stół z pięcioma miejscami a przed nim rzędy krzeseł dla dziennikarzy. Cała nasza ekipa miała osobny pokój do dyspozycji, ale mogli też usiąść i posłuchać konferencji. Dziennikarzy jeszcze nie było. Chłopacy byli w garderobie. Musiałem do nich dołączyć, ale zanim ruszyłem za Louisem w stronę garderoby, przyciągnąłem Eli do siebie.
- Chcesz zostać ? Czy wolisz iść na backstage ? - zapytałem niepokojąc się.
- Hm... chcę iść z wami do garderoby - uśmiechnęła się - muszę przywitać się z Lou i Lux - stwierdziła.
- No to chodźmy - chwyciłem ją za dłoń. Gdy weszliśmy Lou od razu wzięła mnie w swoje obroty, musiała zrobić coś z moją nieudolną fryzurą. Eli chwyciła na ręce Lux i bawiła się z nią jej ulubioną przytulanką żyrafką. Niall i Zayn poszli się przebrać. Louis krążył w kółko raz biorąc łyk herbaty, na przemian z robieniem głupich min w stronę Lux. Liam gadał z Paulem o przebiegu konferencji. Pośród słów usłyszałem, że Danielle do nas później dołączy, ucieszyłem się że Eli będzie miała towarzystwo. Pochłonięty patrzeniem w odbicie lustrzane, w którym Eli bawiła się z małą, nawet nie zauważyłem kiedy Lou skończyła. Moje włosy wyglądały o niebo lepiej, teraz starała się poprawić wygląd mojej twarzy.
- Będzie świetną mamą - powiedziała pudrując moje czoło. 
- Bez wątpienia - odpowiedziałem - bardziej boję się o siebie - przyznałem się.
- Przecież nie raz już zostawałeś z Lux, kiedy trzeba było. Dasz sobie radę - puściła oczko w moją stronę. 
- Chyba przeceniasz moje możliwości - zwątpiłem w siebie, opiekowanie się Lux było na kilka godzin, a niedługo będę ojcem na pełen etat. 
- Bredzisz - odpowiedziała śmiejąc się - no gotowe - odparła z dumą. 
- Dziękuję - to nie było zwykłe dziękuję, Lou dobrze wiedziała o co chodziło, poznałem to po jej uśmiechu. 
Paul wyszedł na chwilę by sprawdzić czy wszyscy są na miejscach. Skorzystałem z okazji i podszedłem do dziewczyn.
- Jak tam ? - zapytałem kucając przed siedzącą na ziemi Lux i Eli.
- Świetnie, bawimy się w zaczarowaną żyrafkę - odpowiedziała z uśmiechem Eli, zaśmiałem się, a Lux coś za gaworzyła.
- To świetnie, trzymajcie się, ja muszę lecieć - pocałowałem Eli mocno i szybko. Do pokoju wszedł Paul 
- Chłopacy idziemy ! - krzyknął, wszyscy się zebrali. Wstałem i podszedłem do chłopaków. Pomachałem do dziewczyn jak wychodziłem. Eli odmachała, a Lux dodała "paa" w swoim wykonaniu. 
Konferencja przebiegła jak każda inna. Później jeden wywiad, transport do innego studia, drugi wywiad, na końcu zostało nagranie dla telewizji. Przed nagraniem dostaliśmy przerwę na lunch. Chciałem wreszcie iść spędzić chwilkę z Elizą, ale na końcu okazało się że wszyscy razem poszliśmy do knajpy obok siedziby telewizji. Tak, więc trzymałem Eli za rękę i stanęliśmy w kolejce by zamówić. 
- Powiedz co chcesz, a ja zamówię - zaoferowałem, głaszcząc zewnętrzną stronę jej dłoni kciukiem, co było niezauważalne dla innych.
- Hm... to może naleśniki z jagodami ? - zapytała spoglądając na mnie.
- Ja wezmę z czekoladą - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się delikatnie.
- Okej, to pójdę usiąść do reszty - chciała już iść, ale nie puściłem jej dłoni.
- A buziaka nie dostanę ? - zrobiłem minę zbolałego szczeniaka. 
- A zasługujesz ? - zrobiła krok w przód, przybliżając się do mnie.
- Tak - wyszczerzyłem się.
- Niech stracę - cmoknęła mnie w policzek i poszła do stolika. 
Lunch przebiegł spokojnie, zjedliśmy naleśniki i musieliśmy wrócić do studia. Znów czekała nas zmiana fryzur i ubrań. Eli przyglądała się temu wszystkiemu, dużo rozmawiała z chłopakami, nie kryję, że byłem troszkę zazdrosny. Później podczas nagrania obserwowała nas zza kamer. Myślę, że sprawiało to jej większą radość niż zakupy czy siedzenie w domu. W trakcie nagrania dołączyła do niej Dani i pomachała tylko z daleka Liamowi. Nie mogła się inaczej przywitać. Starałem się skupić na mojej pracy. Uwielbiałem to, chociaż wywiady, konferencje były męczące. Jednak to była moja pasja i starałem się włożyć w nią swoją moc. 
Kiedy skończyliśmy nagrywać dochodziła już czwarta. Wszyscy byliśmy już zmęczeni. Dlatego Paul postanowił powieźć nas na parking, gdzie odbyła się konferencja i gdzie zostawiliśmy nasze samochody. I w sumie pożegnaliśmy się i rozeszliśmy każdy w swoją stronę. Eli wsiadła do samochodu, ja chwilę po niej. 
- Zmęczona ? - zapytałem choć znałem odpowiedź.
- Troszkę, a Ty ? - spytała i zięwnęła.
- Bardzo - odpowiedziałem i odpaliłem silnik.
- Trzeba zjeść jakiś obiad - przypomniała mi o tym że jestem głodny.
- Może po drodze kupimy jakąś chińszczyznę ? - zaproponowałem.
- Mmmm.... Ty zawsze wiesz na co mam ochotę - uśmiechnęła się głaszcząc mnie po policzku. 
- Za dobrze Cię znam kochanie - odpowiedziałem i wyjechaliśmy z parkingu. 

piątek, 31 maja 2013

Rozdział 18 : Obiecuję

Przed wami rozdział 18 :) Nic dodać, nic ująć. Myślę, że mogą pojawić się błędy, za które z góry przepraszam, ale nie mam siły ich poprawiać. Mam nadzieję że ciszycie się z tego, że cokolwiek napisałam, będzie burzliwie, tylko tyle podpowiem :)Bardzo liczę na wasze komentarze, potrzebuje ich.  ENJOY ! + ASK i TWITTER w razie pytań :) 
~*~
Napisałam jedno, krótkie zdanie "To najlepsze co mnie spotkało" i załączyłam zdjęcie śpiącego Harrego. Chwilę później sprawdziłam swoje interakcje. Mnóstwo próśb o follow back itp. Ale jeden tweet przykuł moją uwagę : "Harry na wczorajszej imprezie. Ciekawe co na to Elizabeth"    A później otworzyłam link.

Wstrzymałam oddech. To nie prawda. To nie może być prawdą. Zamknęłam te stronę i zatrzasnęłam laptopa. Nie wiedziałam co mam ze sobą począć. Pobiegłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Oczy napuchnięte, włosy potargane. Umyłam twarz. Woda była orzeźwiająco lodowata, sprawiała że choć troszkę oprzytomniałam. Przynajmniej widziałam już co mam teraz zrobić. Chwyciłam za ręcznik, otarłam delikatnie twarz, później obróciłam się i spojrzałam na zegarek, stojący na szafce nocnej. Było grubo po 21. Postanowiłam zejść na dół i sprawdzić czy Hazz już się obudził. 
Gdy znalazłam się na dole, kątem oka zauważyłam że nie ma Go na kanapie. Ruszyłam do kuchni. Uchyliłam drzwi i zobaczyłam Go na tarasie ze szklanką w ręce.  Kiedy uniósł szklankę do ust ujrzałam charakterystyczny miodowy kolor whiskey. Podeszłam do Niego i położyłam mu dłonie na ramionach. Podniósł głowę do góry, a później pogłaskał policzkiem moją lewą dłoń i złożył na niej delikatny pocałunek. 
- Co przeskrobałeś ? - zapytałam spokojnie, w środku wszystko we mnie krzyczało.
- Nic, czy zawsze muszę coś przeskrobać żeby pocałować Cię w dłoń ? - zapytał cynicznie.
- Nie, nie musisz - odpowiedziałam wstrzymując atak. 
- No już dobrze. Napiłem się wczoraj z chłopakami - przyznał.
- Ale chyba coś pominąłeś, prawda ? - dopytywałam.
- Podobno całowałem się z jakąś blondynką - dokończył i wziął kolejny łyk alkoholu. Przeszłam naprzeciwko Jego oczu, ukucnęłam i ułożyłam dłonie na Jego kolanach by nie upaść.
- Jak to podobno ? - zdziwiłam się - Nie pamiętasz tego ? - domyśliłam się.
- No właśnie nie - spuścił głowę. Wywnioskowałam, że musiał być cholernie pijany żeby tego nie pamiętać. 
- To skąd wiesz, że to zrobiłeś ? - odpowiedź była prawie oczywista, jednak chciałam żeby padło to z Jego ust.
- Paul dzwonił, był wściekły. Zdjęcia i filmiki są już w sieci - potwierdził to czego się domyślałam. Zamilkłam, nie wiedziałam co mam powiedzieć. Jedyne na co miałam ochotę to zwyczajnie popłakać sobie. Wstałam i chciałam się wycofać, zanim zdążyłam chwycił moją dłoń. Spojrzałam Mu w oczy.
- Przepraszam - Jego oczy były szkliste. Nic nie odpowiedziałam. Nie miałam siły. Wyrwałam dłoń z Jego uścisku i ruszyłam w stronę schodów. Żeby się nie potknąć chwyciłam w dwie ręce końcówkę długiej do ziemi spódniczki w kwiatowym wzorze. Moje bose stopy uderzały o podłogę, wydając delikatny dźwięk tupotu, gdy szłam w stronę pokoju. Zabrałam torebkę, w niej najpotrzebniejsze rzeczy, kosmetyczkę, klucze od samochodu i domu, portfel i telefon. Na ramiona zarzuciłam biały kangurek, przewiesiłam torebkę przez ramię, a rękę chwyciłam balerinki i zeszłam na dół. Musiałam od Niego uciec. Nie wiedziałam na jak długo, ale widziałam że nie mogę tak po prostu zostać z Nim, jak gdyby nigdy nic.  Stał na dole, skanował wzrokiem co mam ze sobą. Nie powiedziałam ani słowa, zatrzymałam się gdy zastawił mi drogę. Chwycił moją wolną dłoń i spojrzał mi w oczy. 
- Proszę Cię zostań, jest już późno - zaczął używać mocnych argumentów - mogę spać na kanapie tylko proszę zostań - dobrze wiedział, że nic mnie już nie przekona, a mimo to nadal próbował. 
- Nie mogę - głos się załamał, a łzy zebrały się pod powiekami. Zbliżył się, nasze czoła się stykały.  Przymknęłam oczy, a łza spłynęła po moim policzku. 
- Proszę Cię - szepnął. I pocałował mnie, nie odrzuciłam Go, oddałam pocałunek. A później oderwałam się gwałtownie i wykorzystując Jego chwilę nieuwagi, przemknęłam bokiem i wybiegłam, zatrzaskując drzwi. Gdy znalazłam się przy samochodzie, ręce strasznie mi się trzęsły, nacisnęłam guzik a drzwi się odblokowały. Kiedy wskoczyłam do środka i rzuciłam torebkę na siedzenie obok, naciągnęłam balerinki na gołe stopy i wsadziłam kluczyk do stacyjki. Spojrzałam na drzwi, które ustąpiły, gdy Harry otworzył je z hukiem. Przekręciłam kluczyk samochód odpalił i odjechałam, czując jeszcze uderzenie w tylną szybę. Mój oddech przyśpieszył. Ale musiałam się skupić na drodze. 
Nie miałam pomysłu, gdzie mogę pojechać, aż nagle mnie olśniło. Ale po drodze musiałam podjechać na stację, bo zauważyłam pomarańczową kontrolkę, informującą o braku paliwa. Na stacji gdy zatankowałam, ruszyłam by zapłacić, wzięłam torebkę. Przed podejściem do kasy zabrałam wodę. Podając kasjerce numer stanowiska i mój produkt do skasowania, wyciągnęłam portfel i telefon. Wykręciłam numer i podałam kartę uprzejmej brunetce. Kiedy usłyszałam głos po drugiej stronie, poczułam się lepiej. 
- No, cześć El - jej głos był ciepły, w między czasie kasjerka oddała moją kartę i paragon.
- Cześć Dan, jesteś u siebie ? - usłyszałam szum w tle, ruszyłam do samochodu. 
- Nie zupełnie - odpowiedziała niepewnie - Czy coś się stało ? - zapytała, a w tle rozpoznałam głos Liama.
- Pokłóciłam się z Harrym - stwierdziłam bez owijania. Wsiadłam do auta, a torebka znów wylądowała z impetem na siedzeniu. 
- Ojej - jęknęła pełna współczucia - wpadnij do Liama, a później pomyślimy co dalej - zaproponowała.
- Dziękuję, będę za 20 minut - potwierdziłam.
- Tylko jedź ostrożnie ! - zaakcentowała ostatnie słowo. 
- Dobrze, love ya - rozłączyłam się i wsadziłam telefon do torebki.
Kiedy byłam w drodze, słyszałam jak kilka razy dzwonił. Nie trudno było zgadnąć, kto chciał się ze mną skontaktować, z resztą dla pewności, informował mnie o tym charakterystyczny dzwonek, ustawiony specjalnie dla Niego. Nie odebrałam. Kiedy zaparkowała przed blokiem, w którym Liam wynajął apartament, znów zabrzmiał ten dzwonek. Zgasiłam silnik i odebrałam.
- El masz natychmiast wracać, rozumiesz ? - był zły i przerażony jednocześnie. Nie odpowiedziałam - Jesteś tam ? - zapytał kiedy zwątpił - Odezwij się... KURWA odezwij się ! -krzyknął, a ja się rozłączyłam. Łzy znów spływały po moich policzkach, otarłam je rękawem bluzy, wzięłam torebkę i wyszłam z auta, zamknęłam je i ruszyłam w stronę klatki schodowej. W windzie wzięłam dwa łyki wcześniej kupionej wody. Kiedy metalowe drzwi się rozsunęły, Dan i Liam już stali i czekali na mnie.  Rzuciłam się w ramiona Dan i poczułam jak Liam głaszcze moje włosy. 
- Już dobrze sweatheart - głaskała mnie Dan po plecach - Chodź, zrobię Ci herbatkę - oderwałam się od niej i ruszyliśmy wszyscy w stronę kuchni. 
Kiedy siedziałam już w fotelu z ciepłą, zieloną herbatą, a Liam i Dan siedzieli naprzeciwko na kanapie przytuleni do siebie, zaczęłam im opowiadać co się stało.
- ... wtedy przyznał się i powiedział, że Paul do Niego dzwonił - zakończyłam.
- Do mnie też - odezwał się Liam. 
- Więc co teraz zamierzasz ? - zapytała Danielle - Oczywiście możesz u nas przenocować - dodała bez wahania. W głowie nadal miałam krzyk Harrego. 
- Może powinnam wrócić - zastanawiałam się głośno. Nagle rozległ się dźwięk telefonu domowego. Liam poderwał się i poszedł odebrać, gdy zaczął rozmowę ruszył w stronę kuchni. 
- Myślę, że to nie jest dobry pomysł, ale jeśli czujesz, że musisz z Nim porozmawiać to jedź - wyznała Danielle, zawracając moją uwagę w jej stronę. 
- Pewnie się martwi - posmutniałam.
- Ale jakoś nie martwił się o Ciebie jak całował się z tamtą dziwką - odpowiedziała ostro Dan.
- On był pijany - próbowałam Go bronić.
- Eliza... - zaczęła, ale przerwał jej Liam.
- To był Hazz - odpowiedział pokazując na telefon - pytał się czy jesteś tutaj, powiedziałem mu żeby tu nie przyjeżdżał.
- Dziękuję Ci - opowiedziałam, patrząc mu w oczy a on tylko skinął głową. Chwyciłam swój telefon i spojrzałam na godzinę. Dochodziła północ. 
- Ja się będę zbierać - powiedziałam, gdy Li zajął miejsce obok Dan i podniosłam się wsuwając nogi w przyklapnięte balerinki.
- Ale dokąd ? - wyrwała się Dan z objęć Liama i wstała równo ze mną.
- Do Harrego. Nie mogę Go tak zostawić - stwierdziłam. I zapięłam zamek od torebki, wcześniej chowając telefon.
- Może Liam Cię odwiezie ? - zaproponowała martwiąc się.
- Nie, Dani pomyśl, to nie mądre. Kto później obierze mój samochód ? - uśmiechnęłam się.
- No tak, racja - puknęła się w czoło - Ale obiecaj, że pojedziesz ostrożnie.
- Obiecuję - przytuliłam ją i Liama na pożegnanie i ruszyłam do windy.
Droga do domu zajęła mi 30 minut. Na ulicach było pusto. Kiedy zaparkowałam na podjeździe, wszystkie światła w domu były zgaszone. Starałam się jak najciszej przekręcić klucz w drzwiach. Kiedy już weszłam do środka zapaliłam światło w korytarzu i ruszyłam do kuchni. Odstawiłam torebkę na blat i otworzyłam lodówkę, chwyciłam mleko, z szafki wyciągnęłam szklankę i  nalałam sobie ją do pełna. Drzwi się uchyliły, w progu stanął Hazz w samych bokserkach. Ruszyłam na taras i usiadłam na bujanej huśtawce.  Po chwili zajął miejsce obok. Próbował dotknąć mojej dłoni, jednak zatrzymał się i cofnął w pół ruchu. Upiłam łyk mleka, a on spuścił głowę. 
- Będziesz tak milczała ? - zapytał szeptem.
- A co mam powiedzieć ? - odpowiedziałam zdenerwowana - Chcesz usłyszeć, że nic się nie stało ? Dobrze wiesz, że jest inaczej. 
- Kocham Cię i nie chciałem żeby tak wyszło - odpowiedział skruszony.
- A co jeśli, znowu tak się stanie, bo wypijesz za dużo ? - zapytałam retorycznie - Może kolejny raz pójdziesz z jakąś dziwką do łóżka, bo będziesz zbyt pijany by wiedzieć co się dzieje ? - znów potok łez zebrał się pod moimi powiekami.
- Nie będzie tak ! - odpowiedział wzburzony.
- A jak ?! - zapytałam przez łzy.
- Nigdy już więcej nie wezmę alkoholu do ust ! - zadeklarował - Obiecuję - chwycił moją dłoń i ścisnął ją mocno, patrząc mi w oczy - Obiecuję - powtórzył.

sobota, 23 marca 2013

Rozdział 17 : Kuchnia


Oddaję w wasze ręce Rozdział 17.  Jest on dość monotonny, ale zapewniam, że w kolejnym będzie się działo. Mam już pomysł. Oczywiście żadne słowa nie są w stanie wyrazić tego, jak cholernie przepraszam was za tyle miesięcy nieobecności. To moja wina. Trzymajcie kciuki żebym pisała bardziej regularnie. W tym roku czekają mnie egzaminy. Nie wiem czy znajdę czas przed nimi na cokolwiek. Tyle ode mnie. Rozkoszujcie się siedemnastką :)
ASK ; TWITTER 
~*~
Nawet nie wiecie, jak cholernie ciężko jest wstać wcześnie rano, po nieprzespanej nocy, gdy jest się w 3 miesiącu ciąży. Nigdy w życiu nie narzekałam na bóle kości, ale byłam o tym uprzedzona. Bezpiecznie doleciałam.
- Nate obiecał przylecieć do nas na weekend - opowiadałam w drodze do domu, zupełnie nieobecnemu Hazzowi - A jutro wyprowadzam się do Sydney - dodałam obracając głowę w stronę okna.- Co ?! - był oburzony i zaskoczony.
- A jednak mnie słuchasz - skomentowałam sarkastycznie.
- Oczywiście, że Cię słucham kochanie - zapewnił spoglądając szczenięcym spojrzeniem - Miałem tylko ciężką noc - odparł po chwili, przecierając dłonią prawe oko.
- Udana impreza ? - zapytałam po chwili namysłu.
- Yeah - odpowiedział z uśmiechem. Na tym nasza rozmowa się chwilowo się skończyła.
Milczeniu naszych ust, towarzyszyła kolejna piosenka z płyty Eda*. Bardzo lubiłam jego muzykę. I przy okazji był dobrym przyjacielem Harrego. Dzięki czemu znałam go prywatnie.
- Jakie masz plany na dzisiaj ? - zapytałam, przerywając nieznośną ciszę.- Dzisiaj jestem cały Twój - odpowiedział z cwaniackim uśmiechem.
- Mmmm - uśmiechnęłam się od ucha do ucha.- Co chciałabyś dziś robić ? - zapytał niepewnie.- Myślę, że najpierw zdecydowanie troszkę odpocząć - powiedziałam i ziewnęłam odruchowo.- Może później wybierzemy się na zakupy ? - zaproponował.
- To świetny pomysł - ucieszyłam się, bo już dawno nie byłam na zakupach. Jak każda kobieta lubię iść do sklepu i przymierzać, oglądać, zachwycać się. Z Hazzą była to podwójna frajda. Ten głupek potrafił wlecieć do sklepu i brać wszystko z wieszaków, dosłownie wszystko co wpadło mu w ręce. Później leciał do przymierzalni i wrzucał wielką górę rzeczy do kosza z resztą odłożonych, niechcianych ciuchów. Do tego potrafił sprawić, że każda ekspedientka, pod wpływem Jego uroku, była na każde nasze skinienie.
- Jesteś głodna ? - zapytał wyrywając mnie z zamyślenia.
- Jak wilk - odparłam bez namysłu, chwytając się odruchowo za żołądek, a Hazz zaczął chichotać - No i z czego się śmiejesz ? - spojrzałam pytająco.
- Hahahahahahahahahaha z niczego, po prostu... - urwał, dławiąc się śmiechem.- Po prostu co ? - czułam, że coraz bardziej wybałuszam oczy.
- Jesteś słodka - przerwał śmiech. I dotknął mojego policzka. Później przyciągnął mnie bliżej do siebie i choć dzielił nas podłokietnik i skrzynia biegów to nasze twarze były minimetry od siebie.
- Żartujesz prawda ? - zapytałam szeptem, zbliżył się.
- Nie - odpowiedział, złączając nasze usta w całość.
Euforia, motylki, fajerwerki, przyjemne ciepło i zapach... Tego nie można opisać. Kiedy musisz opuścić, choć na chwilę, osobę, którą kochasz to tęsknisz już na samą myśl o rozłące. A kiedy później zostajesz sam to czujesz jakbyś był niewypełniony, jakby część Ciebie była gdzieś daleko. Najpiękniejsze są powroty, wtedy czujesz że wszystko jest na swoim miejscu i nic więcej nie potrzebujesz żeby Twoja dusza się uśmiechała. Własnie takie uczucie wypełniało moje wnętrze w tej chwili. Szczęście od czubka głowy aż po same palce u stóp.- Wyskakuj mała - powiedział i pstryknął mnie w nos, gdy oderwał swoje cudowne usta od moich. Rozejrzałam się, staliśmy na parkingu przed Tesco, nawet nie zauważyłam tego, przez ten moment czułości. Nim zdążyłam sięgnąć po klamkę, on już otwierał drzwi.
- Pani pozwoli - uśmiechnął się nonszalancko, podając mi rękę.
- Głuptas - skomentowałam i wysiadłam, chwytając Jego dłoń.
- Słucham ? - udał oburzonego - Jesteś pewna tego co właśnie powiedziałaś ? - skierował swoje podejrzane spojrzenie na mnie.
- Jasne, głupolu - szepnęłam mu na ucho.
- Będziesz tego żałować - zastrzegł, zamknął czarne drzwi. Przyglądałam się jak prze klucza zamek. Później podszedł i stanął naprzeciwko mnie, a ja niczego się nie domyślając stałam jak zaklęta. Pięć sekund później krzyczałam jak najgłośniej potrafiłam.
- Puść mnie ! - zdzierałam gardło na marne - Postaw mnie na ziemię ! - dalej krzyczałam i śmiałam się na przemian. A Hazz, jak gdyby nigdy nic, ze mną przewieszoną przez ramię, maszerował do wejścia marketu. Wszyscy się na nas gapili. Pewnie pamiętali nas z mediów. Ostatnio było dość głośno o zespole i o naszym związku. Ale nigdy się nie wsłuchiwałam w te brednie. Wracając do naszych zakupów. Kiedy weszliśmy do środka sklepu mój bohater postawił mnie na ziemię.
- Dziękuję Ci bardzo - odpowiedziałam, zadzierając głowę w geście złości, w stronę witryny sklepu z firankami.
- Ej... mała - chwycił mnie za brodę - Nie gniewaj się - i cmoknął w nos, uśmiechnęłam się promiennie. On sięgnął po moją dłoń, uniósł ją i na moich oczach splótł nasze palce. A ja ścisnęłam mocniej Jego dłoń i pociągnęłam Go w stronę regałów. Harry niósł koszyk a ja władałam do niego artykuły. Świerze bagietki, makaron, serek śmietankowy, lody truskawkowe, kabanosy, czekoladę z orzechami, groszek, kukurydzę, sok pomarańczowy, koncentrat pomidorowy... W końcu koszyk był zapełniony a my stanęliśmy w kolejce do kasy. Wszystkie artykuły znalazły się na taśmie. Przed nami były dwie osoby. Harry wciąż nie puszczając mojej dłoni pogłaskał mnie po głowie, później po policzku. Za nami rozległo się nagle westchnienie. Obróciliśmy głowy jednocześnie w stronę (jak się później okazało) fanek. Trzy dziewczyny uśmiechały się promiennie w ręku trzymając telefony, kartki i długopisy. Jedna z nich nagrała tą całą sytuację. Harry rozdał im autografy, z każdą zrobił zdjęcie i odebrał karteczki z nazwami ich Twitterów.
- Dopilnuję żeby was follownął - obiecałam, uśmiechając się.
- Eli czy mogłabym Cię prosić o autograf i zdjęcie ? - odezwała się brunetka. Byłam w szoku. Pierwszy raz ktoś prosił mnie o to. Przecież nie byłam sławna więc nie było powodu żebym wcześniej z kimkolwiek pozowała do zdjęć. Spojrzałam na Harrego z wątpliwością, a on zachęcił mnie uśmiechem.
- Jasne - zwróciłam się do niej, do zdjęcia ustawiły się wszystkie trzy. Następnie podały mi karteczki, które podpisałam, zadały jeszcze kilka pytań. A później nadeszła nasza kolej do kasy, więc Hazz przeprosił je i pożegnał się, przytulając każdą.
- Dziękujemy Harry, Eli miło Cię było spotkać - pomachały nam i odeszły, a my odmachaliśmy. Po skasowaniu i zapłaceniu, ruszyliśmy do auta. Po drodze jeszcze kilka osób, których nigdy na oczy nie widziałam, witało się z nami.
- Znasz ich ? - zapytałam kiedy byliśmy już w samochodzie.
- Nie - opowiedział Harry i zaczął się śmiać a ja mu zawtórowałam. Do domu dojechaliśmy w ciągu 15 minut, nie było korków. Wysiadłam i ruszyłam za Harrym w stronę bagażnika. Już chciałam chwycić za moją walizkę, kiedy Hazz dotknął mojej ręki.
- Ja ją wezmę - zadeklarował.
- To ja wezmę te torby z zakupami.
- Nie - zaprzeczył - Ty idziesz do domu i otwierasz drzwi - wręczył mi kluczyki. Wiedziałam, że przecież sobie nie poradzi ze wszystkim, bo było tego po prostu za dużo. Dwie walizki, torba podróżna, bagaż podręczny i siatki z zakupami. Więc mimo Jego protestu, wzięłam dwie siatki z zakupami i ruszyłam do domu. Kiedy już weszliśmy do domu, Hazz odniósł walizki na piętro a ja zajęłam się rozpakowywaniem produktów w kuchni.  Miałam zamiar zrobić jakiś obiad, bo dochodziła już 14 a my nic nie jedliśmy, przynajmniej ja. Chwyciłam za paczkę makaronu, wyciągnęłam garnek z dolnej szafki, nalałam wody i wstawiłam na płytę indukcyjną. Po chwili Hazz wparował i objął mnie od tyłu. 
- Co tam sweetie ? - zapytał cmokając mnie w policzek.- Wszystko w najlepszym porządku - odpowiedziałam rozcinając paczkę makaronu.
- Mogę Ci pomóc ? - zaoferował, szczerząc się.
- Wrzuć makaron do tego garnka - wskazałam.
- Okey - odebrał paczkę i zrobił to o prosiłam. Ja chwyciłam za groszek i kukurydzę, wrzuciłam je do dwóch miseczek. Przygotowałam sobie wszystko do zrobienia sosu. Ale Loczek obrócił mnie gwałtownie w swoją stronę i usadził na blacie, całując moją szyję. 
- Muszę zrobić sos - próbowałam się wymigać, ale on nie przestawał.
- Sprzeciwiasz mi się ? - zapytał spoglądając mi głęboko w oczy.
- Nie - ucałowałam go w czoło - muszę zrobić coś do jedzenia - opowiedziałam głaszcząc Go.
- Dzisiaj ja chcę gotować - zachowywał się jak dziecko. Zrobił zbolałą minę i skrzyżował ręce na piersi.
- Będziemy razem gotować, dobrze ? - poszłam na kompromis, rozluźniłam Jego ręce z uścisku i ułożyłam na mojej tali, a sama pocałowałam Go, najpierw delikatnie, później namiętnie. 
- Dobrze - ściągnął mnie na dół i delikatnie postawił na ziemi - Od czego zaczniemy ? - zapytał, zwarty i gotowy.
- Wyciągnij z górnej szafki koncentrat pomidorowy - poleciłam. Pół godziny później wszystko było gotowe. - Nakryjesz do stołu ? - zapytałam z nadzieją, sama tego nie lubiłam robić.
- Pewnie - chwycił za sztućce. Jemu to zawsze błyskawicznie i ślicznie wychodziło. 
- Bon appetit ! - powiedziałam, stawiając talerze i siadając naprzeciwko Harrego. Zaczęliśmy posiłek, wzięłam łyka soku pomarańczowego i spojrzałam na Niego. Smakowało mu bardzo, widać to było w Jego oczach. Nabił kolejny makaron na widelec i zwrócił go w moją stronę. 
- Będziesz sama jadła czy mam Cię nakarmić ? - zapytał po chwili.
- Zjem sama - uśmiechnęłam się.Po skończonym posiłku talerze włożyliśmy do zmywarki. Już chciałam wychodzić z kuchni kiedy Hazz złapał mnie za dłoń. Później objął w talii i uniósł, a ja oplotłam nogami Jego biodra. Pocałowaliśmy się raz... drugi... kolejny. Stanęłam na ziemi, a on położył dłoń na moim lekko wypukłym brzuszku, później odsunął bluzkę i schylił się aby go pocałować. Bardzo się cieszył że zostanie ojcem i okazywał to na każdym kroku. Miałam ochotę całować Go w nieskończoność i dziękować Bogu, że spotkało mnie takie szczęście. 
- Zaraz wrócę - powiedziałam zostawiając Go w salonie. Poszłam do łazienki i włączyłam zimną wodę, zmoczyłam nadgarstki i spojrzałam w lustro. Wciąż zadawałam sobie pytanie co takiego sprawiło, że mnie zauważył ? Że mnie pokochał ? 
Po chwili wróciłam do pokoju, Hazz leżał na kanapie i oglądał telewizję. Usiadłam na podłodze przed Nim. 
- Mogę się położyć obok Ciebie ? - zapytałam niepewnie.
- No pewnie - przesunął się, robiąc mi miejsce, ściszył telewizję. Ułożyłam się, kładąc głowę na Jego piersi - Jak było u rodziców ? - wiedziałam, że to nastąpi, że zapyta mnie o to, prędzej czy później. 
- Strasznie - odpowiedziałam, a łzy zebrały się pod powiekami - Mama chciała mnie zatrzymać, ale ojciec - głos mi się złamał, a łza spłynęła po policzku. 
- Już cicho - objął mnie i zaczął głaskać po głowie - Nie płacz kochanie, proszę - pocałował moje włosy.
- Nie płaczę - uniosłam głowę by spojrzeć na Niego, otarł mi łzy z policzków i przycisnął do siebie. I leżeliśmy tak, on nie wypuszczał mnie z ramion, ja nie odrywałam głowy od Jego torsu. Nie wiem jak długo to trwało, ale oboje nie czuliśmy upływającego czasu. W końcu wstałam i spojrzałam na Niego. Zasnął. Wyglądał bezbronnie. Delikatnie przykryłam go kocem, chwyciłam za telefon,  nie mogłam się powstrzymać, zrobiłam mu zdjęcie i poszłam na górę. Wzięłam prysznic, rozpakowałam część moich rzeczy, później chwyciłam za komputer i weszłam na Twittera. Harry był zalogowany na swoim profilu, więc wykorzystałam to i spełniłam marzenie tych trzech dziewczyn, u każdej kliknęłam follow back, wylogowałam się i weszłam na swoje konto. Napisałam jedno, krótkie zdanie "To najlepsze co mnie spotkało" i załączyłam zdjęcie śpiącego Harrego.