niedziela, 22 kwietnia 2012

Rozdział 8 : Musisz

Po tym jak przeszłam na blogspot rozpętała się lekka wojna. Myślę że wstawianie dla was rozdziałów powinno być dla mnie przede wszystkim przyjemnością a nie katorgą z Onetem w roli głównej dlatego też przeniosłam się. Określenie że poszłam na łatwiznę może i jest trafne, ale zdecydowanie jestem bardziej zadowolona z pisania tutaj i szczęśliwsza kiedy mój rozdział się dodaje a nie kasuje. Tak wiem poprzedni szablon (nie wiem kto widział a kto nie, tak dla przypomnienia przeważał w nim czarny kolor i w nagłówku był obrazek z klipu Gotta be you- One Direction) był bardzo słaby i zgodzę się że wyrażał "ciemnotę" (jak to kArwala_1845__ zgrabnie ujęłaś). Z tego szablonu jestem zadowolona ponieważ nawiązuje on do poprzedniego bloga i jest jak dla mnie wyjątkowy. Nie zmienię go, ponieważ podoba mi się.
Co do ósemki to czuję mieszane uczucia bo uważam że jest średnia, ale sami oceńcie. Dziękuję za komentarze bo pojawiło się ich dość sporo. Jestem wdzięczna za to że wyrażacie swoje opinie.
Rozdział przede wszystkim chciałam zadedykować "cichym obserwatorom", jest was ponad 300 i jestem naprawdę szczęśliwa.
P.S Dodałam aplikację w której możecie dodać siebie do "obserwujących blog". Cóż za długa przemowa. No nic, zapraszam na ósemkę : 

~*~

Po tym wszystkim Nate zadecydował że odwiezie mnie do domu, nie protestowałam. Chłopak nie napierał bym wyznała mu o co chodzi, wiedział że cierpię i nie chciał bym znowu płakała. 
Jechaliśmy w ciszy. Panowała bardzo spokojna atmosfera mimo wszystkich wieczornych wydarzeń. Z Nathanielem czułam się bezpieczna i Jego obecność dawała mi poczucie ciepła. Z Harrym owszem czułam się równie bezpiecznie, ale ostatnimi czasy oddalaliśmy się od siebie coraz bardziej. Jednak czułam że z Natem łączy mnie równie silna więź co z Harrym, mimo że prawie Go nie znałam i był jakby nie patrzeć moim szefem. Nie wiedziałam co począć. Wpatrywałam się w budynki które mijaliśmy. Zaczęłam rozpoznawać okolice mojego domu, pokierowałam Natem jak ma dojechać do celu. Stanęliśmy dokładnie przed furtką do drzwi. Wyłączył silnik.
- Lepiej już? - zapytał ochryple 
- Tak - odwróciłam się w Jego stronę siląc się na uśmiech
- Nie musisz jutro przychodzić tak wcześnie - zaczął - wiesz... możesz jutro sobie zrobić wolne, nie będę miał nic przeciwko...
- Nate - przerwałam mu jednak on kontynuował dalej
- Raczej nalegam byś zrobiła sobie wolne
- Nate - powiedziałam głośnie, spojrzał na mnie - Wszystko w porządku, jutro normalnie przyjdę tak jak się umawialiśmy. I dziękuję Ci bardzo za podwiezienie mnie - chyba zrozumiał co starałam się mu przekazać, patrzył na mnie wzrokiem pełnym troski - Naprawdę wszystko jest ok - potwierdziłam wysiadając.
- No dobrze, ale wyślij mi sms później 
- Proszę Cię - uśmiechnęłam się - przecież nie jestem malutką dziewczynką. Do zobaczenia jutro - pożegnałam się
- Do jutra - usłyszałam i zatrzasnęłam drzwi. Przy bramie odwróciłam się i pomachałam odjeżdżającemu chłopakowi. 
Weszłam do domu najciszej jak umiałam.
- Eliza ? To Ty kochanie ? - usłyszałam mamę
- Tak już jestem - potwierdziłam 
- Czemu tak szybko przecież dopiero jest 22.30 ? - zapytała z wyrzutem. Za to ją kochałam, każda matka już dawno by opieprzała córkę za to że się szlaja po nocach a moja mama miała wyrzuty za to że za szybko wracam. Uśmiechnęłam się w duchu. 
- Nie miałam ochoty dzisiaj pić, tak szczerze to nie wypiłam ani kieliszka - powiedziałam prawdę.
- Harry dzwonił ? - zapytała , ale to było raczej stwierdzenie. Ona zawsze wiedziała co jest nie tak.
- Tak - przyznałam i poszłam do kuchni po szklankę z wodą. 
- Porozmawiamy jutro ? - zapytała czule tuląc mnie i głaskając po brązowych włosach. 
- Yhym - przytaknęłam i pomachałam oddalając się do swojego pokoju, odmachała mi 
- Kocham Cię - zapewniła
- Ja Ciebie też, dobranoc - odpowiedziałam i zamknęłam drzwi pokoju.
Chwyciłam za torebkę i wygrzebałam telefon. 15 nieodebranych od Iris, 2 wiadomości głosowe, 3 nieodebrane od Nate i 16 nieodebranych od Harrego. Najpierw wybrałam numer przyjaciółki i wyjaśniłam jej wszystko, postanowiłyśmy porozmawiać o tym jutro przy kawie. Później wysłałam sms do Nathaniela żeby się nie martwił. Do Hazzy nie miałam zamiaru dzwonić. Odsłuchałam wiadomości na poczcie głosowej. Okazało się że pierwsza była od Nate, prosił o znak że wszystko jest w porządku. Dlaczego On tak bardzo się o mnie martwił ?! Zaczęłam się troszkę martwić że Nate przesadza z tą opiekuńczością.
Ku mojemu zaskoczeniu druga wiadomość była od Lou.
- Hej Eli, próbowałem się dodzwonić ale zajęte, albo nie odbierasz. Słuchaj to nie sprawa na telefon i nie chodzi tutaj o Hazzę (chwila ciszy), nie jednak chodzi o Harrego ale nie o wasze relacje, dobra nie ważne. Musimy się spotkać. Głupio mi tak gadać do siebie więc proszę oddzwoń.
Bez zastanowienia wybrałam numer Tomlisona. Już po pierwszym sygnale odebrał, tak jakby czekał
- Hej! - krzyknął entuzjastycznie
- No cześć - powiedziałam zwyczajnie bez emocji 
- Spotkajmy się - pełen radości poprosił
- Głupku kochany jak ty chcesz to zrobić skoro jesteście w Londynie a ja jestem tu ? - zapytałam uśmiechając się, on zawsze potrafił mnie rozbawić.
- Wiesz czekaj - słyszałam jak opuszcza jakieś pomieszczenie - dobra musiałem pozbyć się świadków, Harry jest przekonany że gadam z Eleanor. Słuchaj mam pomysł,  ja nie mam szans teraz stąd wyjechać więc proszę Cię przyjedź obiecuję że nic nie powiem Loczkowi, muszę z Tobą porozmawiać - Jego plan wydawał się być nie tyle szalony co głupi.
- Nie ma mowy Lou ! 
- Wiedziałem, no proszę - błagał
- Nie - zaprzeczyłam stanowczo
- No proszę Cię, nie daj się błagać. Obiecuję nawet Go nie zobaczysz! Zabukuje Ci bilet powrotny tego samego dnia... - był nieugięty, ale to musiało być widocznie coś ważnego skoro tak mu zależało.
- Chyba nie mam wyboru
- Czyli się zgadzasz ? - zapytał upewniając się
- Tak, ok przyjadę. Ale pod warunkiem że przylecę w nocy a wylecę następnego dnia, a Harry o niczym się nie dowie.
- Zgoda - przystał na moje warunki bez zająknięcia.
- W takim razie widzimy się za parę godzin, wyślę Ci sms o której jutro masz samolot, resztą się zajmę. Dziękuję - tak bardzo nie chciałam tam jechać.
- Do zobaczenia - rozłączyłam się. Kiedy Lou się na coś uprze to nie masz wyboru. 
 Tej nocy tak bardzo mnie męczyło co On chce mi przekazać. Nie mogłam zasnąć wciąż myśląc o Nathanielu, Harrym albo o Lou. Nie miałam pomysłu jak powiedzieć Iris że znów wyjeżdżam, może najlepszym wyjściem byłoby jej nic nie mówić.Spotkamy się na kawie, ale jak ja jej spojrzę w oczy ?
Od nawału myśli zaczęła mnie boleć głowa, włożyłam słuchawki w uszy, odpływając w krainę snów.

niedziela, 15 kwietnia 2012

Rozdział 7 : Niespodzianka

TAK, przeniosłam blog na blogspot bo już nie wytrzymywałam nerwowo z ONETEM.
Przepraszam za zamieszanie, ale tutaj mi się lepiej pisze i dodaje dla was. Teraz was zapraszam na Waszą wyczekaną siódemkę.
~*~
Tym razem nie było jak w bajce. Nie pogodziliśmy się jak zawsze. Nawet nie raczył do mnie napisać, zadzwonić. Nic. Tamtego dnia wróciłam do domu cała i zdrowa, ale sama. Nie było cudu. Nie wyskoczył zza krzesła, nie zatrzymał samolotu, nawet nie przybiegł mnie pożegnać. Byłam wściekła. Minęło kilka dni, przyznaje płakałam, ale po jakimś czasie uleciało ze mnie całe zło. Postanowiłam wziąć się w garść i włączyć tryb odnowy samej siebie.
Wracając do domu dużo myślałam. Stwierdziłam że wina leżała po obu stronach, ale mimo wszystko nie miałam zamiaru przepraszać.
Spotkałam się z Iris i dużo rozmawiałyśmy. Iris twierdzi że powinnam zostawić Harrego. Ale ja po prostu nie mogę. To ciężkie. Tak często się oddalamy od siebie i później z siłą do walki wracamy,ale to nie zawsze starcza, czasem po prostu się wymijamy. Nie chcę takiego związku, ale nie potrafię tego skończyć. Za dużo czasu spędziłam z Nim.
Nadszedł dzień mojej rozmowy kwalifikacyjnej. Nie przygotowałam się do niej za bardzo. Po prostu poszłam tam.
Wchodząc do gigantycznego biurowca zatrzymałam się przy recepcji gdzie sprawdzono moją tożsamość. Kiedy jechałam windą przerażała mnie ilość pięter w tym budynku. Czułam się jak mrówka, ubrana w skromne czarne rurki, czerwoną marynarkę z pod której wystawał biały T-shirt z delikatnym nadrukiem, na nogach miałam czerwone szpilki, dodawały mi parę centymetrów i troszkę pewności siebie. Wysiadając na 17 piętrze udałam się prosto wzdłuż długiego korytarza. Mijałam biura widząc co tam się dzieje, za pierwszą szybą siedziała kobieta pilnie stukając w klawiaturę komputera, następnie ujrzałam mężczyznę krzyczącego na swojego (jak myślę) asystenta, dalej widziałam jak trzech biznesmenów siedzi przy biurku gorączkowo obradując nad papierami rozłożonymi na blacie.
To nie był ten sam świat który znałam, tutaj ludzie spędzali i poświęcali swoje życie tylko i włącznie pracy. W zawodzie chłopców zawsze można było jakoś uciec od obowiązków, imprezy, koncerty, to była niezła zabawa tak zwany wolny zawód. A tutaj liczyła się rzetelność i obowiązkowość. Nie było odstępstwa od terminów. 
Bez problemu odnalazłam właściwy gabinet, nie dało się go nie zauważyć. Na drzwiach wisiała tabliczka :
 " Nathaniel Breezy, naczelnik pisma "
Important News" "
Stojąc tam zastawiałam się co ja tutaj robię. Nie powinnam tu być, gdybym tylko chciała mogłabym być w tej chwili w Londynie. Później jechać w dalszą trasę tym razem po Australii z chłopakiem przy boku.

Jednak jestem uparta i niezależna, a przynajmniej staram się być. Dlatego przypominałam sobie o moim postanowieniu a mianowicie dążyć konsekwentnie do celu. Teraz moim celem było zdobycie tej pracy.

Wychodząc po godzinie z gabinetu odniosłam mieszane uczucia. Nate (jak sam kazał się nazywać) był wysokim, szczupłym, ale umięśnionym, dwudziestoletnim mężczyzną.Miał ciemno brązowe włosy, niebieskawe oczy i lekko wystające kości policzkowe. Nie spodziewałam się tak młodego człowieka na takim stanowisku. Gazeta jak się okazało była dość popularna, przede wszystkim stawiano w niej na prawdę, dzięki temu odnosiła sukcesy.

Nate jako coraz bardziej popularny naczelnik nie dawał już sobie rady z ogarnięciem wszystkich spotkań, z promocją pisma, z spotkaniami i innymi ważnymi rzeczami, więc postanowił poszukać pomocy, którą miałabym być ja.

Kiedy rozmawialiśmy poczułam że świetnie się dogadujemy, Jego czarujący uśmiech momentami mnie zawstydzał. Powiedział że od razu zrobiłam na Nim pozytywne wrażenie i chce mnie przyjąć do tej pracy.

Jak później się okazało Nathaniel nie skończył studiów i zaczął myśleć o założeniu takiego pisma. Pomógł mu w tym ojciec który jest dość szanowanym, znanym i wpływowym biznesmenem. Dał synowi na start sporą sumę pieniędzy i po prostu czekał aż sam się wykaże.

Nate nie pasował mi do tego biurka, do takiego stroju i zachowania, ale przyznam że świetnie sobie radził.

Moją pracę miałam zacząć praktycznie od następnego dnia. Rozmowa zakończyła się porozumiewawczym i przyjaznym uściskiem dłoni.

Aby uczcić swój sukces udałam się na babski wieczór który organizowała dziś koleżanka ze studiów , wiedziałam dobrze że Iris też tam będzie. Chciałam z nią porozmawiać.

Ubrana w czarną sukienkę w czerwone groszki i te same czerwone szpilki udałam się na przyjęcie.

Wsiadłam w taksówkę i przyglądając się ulicznym przechodniom usłyszałam brzęczenie telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił nie kto inny jak Harry. Zawahałam się, ale odebrałam.

- Słucham ? - nikt się nie odezwał, ale słyszałam Jego oddech, był charakterystyczny - Harry, wiem że tam jesteś, odezwij się bo się rozłączę - zaszantażowałam Go.

- Tak, to ja - przyznał

- Czego chcesz ? - zapytałam oschle - Nie bardzo mam teraz czasu na pogawędkę - wyrecytowałam jednym tchem.

- Chciałem przeprosić, ale wiem że nie chcesz tego słuchać - tak jak wspomniał, znał mnie na tyle by wiedzieć że rzeczywiście nie mam ochoty tego słuchać - znów nawaliłem, chciałem przyjść Cię pożegnać, jednak przez swoją złość nie zdążyłem, kiedy przybiegłem już odlatywałaś

- Przykro mi - odpowiedziałam bez emocji

- Proszę nie traktuj mnie tak - błagał

- Tak czyli jak ?

- Tak jakbyś w ogóle się tym nie przejęła, przestań się zachowywać jakbyś była bez uczuć. Fakt nawaliłem

- Kolejny raz - dopowiedziałam, przerywając mu

- Tak kolejny raz, ale chyba zasługuję na jeszcze jedną szansę. Kocham Cię i zachowałem się tak tylko i wyłącznie dlatego że po prostu nie chciałem żebyś wyjeżdżała bo nawet nie wiesz jak teraz bardzo tęsknię i jak bardzo mnie to boli - mówiąc to przybrał ton męczennika

- Nie wiem czy jestem w stanie Ci to wybaczyć - stwierdziłam przywołując wspomnienia z tamtego dnia

- Rozumiem - wydawał się być skruszony

- Nie mów że rozumiesz, bo właśnie nie rozumiesz. Nie masz pojęcia jak się czułam, a teraz proszę Cię zostaw mnie, nie dzwoń. Jeśli podejmę decyzję powiadomię Cię - powiedziałam czując jak łzy napływają mi do oczu - Musze kończyć - powiedziałam łamiącym się głosem i się rozłączyłam. Wrzuciłam telefon do torebki czując jak znów wibruje, nie odebrałam, wiedziałam kto dzwoni. Chwyciłam za paczkę chusteczek i lusterko, delikatnie otarłam łzy, uważając by nie rozmazać makijażu.

Nie czułam się na siłach by teraz iść się bawić. Poprosiłam kierowcę by zatrzymał się przy parku. Wysiadłam i szłam przed siebie ciemnymi alejkami. Usiadłam na jednej z ławek, było chłodno, ale nie przeszkadzało mi to. Musiałam po prostu odetchnąć świeżym powietrzem. Zamknęłam powieki by powstrzymać kolejną porcję łez. Poczułam ulgę kiedy łzy jednak wypłynęły spod powiek.

Po paru minutach wstałam czując że chwieję się na nogach. Zapięłam pod szyją guziki kremowego płaszczyku. Idąc wzdłuż ulicy nagle ktoś zatrąbił klaksonem samochodu, spojrzałam na kierowcę w Volvo. Przez przyciemnione szyby nic nie widziałam do tego nadal miałam łzy w oczach. Szyba jadącego równo z moim marszem samochodu opuściła się do połowy. W środku ujrzałam Nathaniela.

- Hej - przywitał się - Wszystko w porządku ? - zapytał ale kiedy spojrzałam w jego stronę, ujrzał że płakałam, od razu zahamował i dynamicznie wysiadł z samochodu biegnąc w moją stronę

- Boże, co się stało ? - zapytał chwytając moje ramiona i przyglądał się analizując czy przypadkiem ktoś na mnie nie napadł - Eliza... - nie zdążył dokończyć bo rzuciłam się przytulając Go, to był impuls, nie mogłam już wytrzymać i rozpłakałam się na dobre.

- Już.. już.. nie płacz, wszystko będzie dobrze - szeptał głaskając moje plecy.

Rozdział 6 : Lot

Obudziło mnie głośne dobijanie się do drzwi. Delikatnie przenosząc rękę śpiącego Hazzy z mojego biodra wygrzebałam się z łóżka. Nałożyłam szlafrok na siebie, ziewając zbiegłam ze schodów i podążyłam do drzwi.
- Już idę ! Chwila ! - krzyknęłam z końca korytarza, przeglądając się po drodze w wąskim lustrze. Ogarnęłam rozpuszczone kosmyki ciemnobrązowych włosów spinając je niezdarnie w kok.
- Jezu.. ile można otwierać drzwi - jęknął ktoś i stuknął mocniej. Pośpiesznie podbiegłam do drzwi i otworzyłam je. Moim oczom ukazał się Louis, był wyraźnie zniecierpliwiony, w rękach trzymał brązową, papierową torbę z zakupami.
- Hej Lou - uśmiechnęłam się starając się usprawiedliwić
- Nie zaprosisz mnie do środka ? - wydawał się być oburzony.
- Oczywiście, proszę - przepuściłam Go i zamknęłam drzwi. Podążyłam za Nim do kuchni, zastanawiając się skąd On wie gdzie ma iść.
- Harry już od dawna chciał żebyś z Nim tutaj mieszkała - odpowiedział jakby przewidując moje myśli. Usiadłam przy małym stoliku na przeciwko a on postawił torbę na szafce i otwierając lodówkę wypakowywał jej zawartość - Pytał mnie o radę w tej sprawie - kontynuował swoje wyznania - Myślę że on chce...
- Co ON chce ? - do kuchni wszedł Harry przerywając Louisowi w połowie zdania. Miałam wrażenie że Lou starał mi się przekazać coś ważnego.
- Ahh... nic mówiłem Elizie że chcesz by pojechała z Nami w trasę - wymamrotał od niechcenia spalony Lou.
- Tak dokładnie - potwierdziłam wersję przyjaciela. Spojrzał na mnie porozumiewawczo, odpowiedziałam uśmiechem.
- No tak, wyczuwam jakieś tajemnice - stwierdził Harry
- Wydaje Ci się kochanie - mówiąc to podeszłam do Niego kładąc dłoń na Jego nagim torsie  i wpatrując się w hipnotyzującą toń Jego zielonych oczu
- Skoro tak twierdzisz - ulegając przyznał mi racje już miał zamiar się przybliżyć kiedy Lou przypomniał o swojej obecności:
- Halo ! Poczekajcie z tym aż wyjdę dobrze ? - błagał pasiasty - Już sobie idę - stwierdził przepychając się do wyjścia,a my objęci poszliśmy go odprowadzić do drzwi
- No tak teraz jestem już niepotrzebny - zatrzymał się przed drzwiami z wyrzutem stwierdzając fakt
- Oj nie przesadzaj Tomlison ! - starał się pocieszyć Go Harry.
- Dobrze że chociaż zakupy jeszcze mogę przynieść - zaśmiał się i pomachał Nam
- Paa - krzyknęłam za Nim jeszcze. Harry zamykał drzwi a ja już byłam w drodze do kuchni. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam jagodowy jogurt, do tego zabrałam maślaną bułeczkę z blatu szafki i usiadłam przy stoliku.
- Widzę że jesteś głodna. Może zrobię Ci coś lepszego - skrytykował moje śniadanie Harry
- Dziękuję - powiedziałam przełykając kęs ugryzionej bułki - Jedyne co mógłbyś zrobić to herbatkę - poprosiłam
- Już się robi - ucieszył się, oparł się o blat przodem do mnie i wpatrywał się we mnie, czułam to.
- Muszę wracać do domu - oznajmiłam gdy usiadł na przeciwko mnie podsuwając mi zielony kubek z herbatą
- Ale przecież miałaś jechać ze mną do Londynu - posmutniał
- Wiem, ale muszę już wracać, dobrze było zrobić sobie przerwę, jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy - pogłaskałam go po dłoni, spuścił wzrok karząc mnie w ten sposób za to że chce Go opuścić
- Harry - powiedziałam najcieplej jak umiałam - Nie martw się, przecież nie rozstajemy się na wieczność, niedługo kończysz trasę i wrócisz tak ? - zapytałam upewniając się.
- No tak, ale to dopiero za dwa miesiące - zaoponował. Zauważyłam jaki wywiera na mnie wpływ, stara się mnie zatrzymać za wszelką cenę. Zaczyna traktować mnie jak swoją własność.
- Słuchaj - zaczęłam spokojnie -  ja mam teraz, już niedługo sesję na studiach , nie mogę sobie ot tak tego przerwać, muszę wrócić - wyciągnęłam kolejny argument
- Studia, praca, trasa, zespół , rodzina. Zawsze znajdziesz powód do tego żeby wrócić do domu. Sesje możesz przełożyć, rodzina poczeka , zawsze czeka. Po za tym kiedy pomyślisz o nas ? - starał się wejść mi na sumienie
- Sugerujesz że ja o nas nie myślę ? - zdenerwował mnie tym, podniosłam głos - A niby co teraz tutaj robię ?! Jeśli ja o nas nie myślę to Ty masz na nasz związek totalny olew - stwierdziłam fakt
- Jak możesz tak mówić?
- Jak mogę ?! To przecież ja muszę zmagać się z paparazzi żeby tylko Cię zobaczyć, ochrona mnie na krok nie odstępuje, nie mam żadnej prywatności, wszędzie jest pełno fanów, ludzie mnie wytykają na ulicy palcami...
- Sama wybrałaś takie życie wiążąc się ze mną - przerwał mi - Jeśli nie chcesz nie musisz więcej tego przeżywać, ja też mam tego dość - powiedział stanowczo. Nie miałam już siły na dalszą dyskusję, jeśli daje mi wybór ja muszę dokonać słusznego.
- Nie chcę tego, ale muszę wracać do domu, jeśli nie umiesz uszanować mojej decyzji to znaczy że nie powinniśmy być razem - z bólem wypowiedziałam to zdanie. Wstałam od stołu i poszłam na górę zostawiając Go samego.
Po wykonaniu porannej toalety i ubraniu się w dość luźne, ale gustowne ciuchy zaczęłam się pakować.
Zeszłam na dół by zabrać magazyny które leżały w salonie na ławie. Zauważyłam że Harrego nie ma w domu. Spojrzałam na zegarek który wskazywał godzinę 13.30. O 15.15 miałam samolot.
Kiedy skończyłam się pakować zniosłam walizkę na dół. Po moim chłopaku nadal nie było śladu, nie czekając na Niego zostawiłam mu list :
" Drogi Harry,
Nie chciałam Cię tak żegnać, ale nie pozostawiłeś mi innego wyboru. Przykro mi z powodu naszej porannej kłótni.
Wylatuję jeszcze dziś, o 15 mam samolot. Odezwę się jak dotrę na miejsce.
Mam nadzieję że sobie wszystko jeszcze przemyślisz
Twoja na zawsze
Elizabeth"

Zostawiłam wiadomość na ławie w salonie i pośpiesznie wyszłam zatrzaskując za sobą drzwi. Przed domem czekał na mnie samochód, który odwiózł mnie na lotnisko. Odprawa przebiegła dość szybko ponieważ ja byłam traktowana poza kolejką.
Sadowiąc się w fotelu samolotu uświadomiłam sobie że nawet nie pożegnałam się z chłopcami więc chwyciłam komórkę w dłoń i napisałam do wszystkich wiadomość tej samej treści :
" Wracam do domu. Harry wie o wszystkim. Nie miałam okazji się z wami pożegnać, widzimy się za dwa miesiące ;) xx "
Kliknęłam wyślij. Zaraz po tym ukazał mi się komunikat o tym że moja komórka jest wyładowana w związku z czym wyłączyłam ją.
Po chwili usłyszałam głos stewardesy w głośnikach. Tradycyjna formułka w jej wykonaniu brzmiała niezwykle przekonująco, chyba to był jej pierwszy lub jeden z pierwszych lotów "Prosimy o zapięcie pasów bezpieczeństwa, za chwilkę wystartujemy. Życzymy państwu miłego i spokojnego lotu"

Rozdział 5 : Noc (+18)

Dzień w centrum handlowym nie był owocny. Paul i Harry zabronili mi się gdziekolwiek ruszać w obawie przed paparazzi. Siedziałam bite 3 godziny na kanapie za kulisami. Więc czułam się lekko znudzona.
Lou ofiarował mi swoją konsolę do gier, ale przecież ile można stukać ? Po 30 minutach sobie odpuściłam. Niall zaproponował bym coś przekąsiła jednak nie miałam dziś apetytu na pizzę którą zamówił. Zayn chciał mnie zabrać do SPA jednak nie było wolnego ochroniarza, więc nie miał mnie kto pilnować. Liam chciał ściągnąć Danielle do mnie, ale ona miała właśnie sesję na studiach i przechodziła przez ustny egzamin. Tak więc zostałam sama ze sobą i moimi myślami. Mogłam to wszystko sobie poukładać.
Dochodziła już 14... Usłyszałam jak ktoś niewyraźnie bełkocze coś przez megafon, chwilę później rozległy się jęki i buczenie fanek wyrażających sprzeciw. Na reszcie !
Pierwszy na horyzoncie pojawił się Paul. Mijając mnie puścił mi oczko i uśmiechnął się dziwacznie przyjaźnie. Zaskoczona powiodłam za Nim wzrokiem i patrzyłam jak się oddala. Po chwili poczułam jak ktoś kuca przed mną kładąc mi dłonie na kolanach.
- Oddasz mi moją konsolę ? - zapytał zniecierpliwiony i kucający przede mną Lou, patrząc błagalnym wzrokiem i ukazując swoje białe perełki.
- Oczywiście - odrzekłam, wyciągając płaski panel zza pleców - proszę bardzo - oddałam zgubę właścicielowi - Nie grałam za długo - próbowałam się usprawiedliwić, ale pasiasty już dawno odbiegł by uratować ostatnie kawałki pizzy przed Niallem.
- I jak tam ? - zapytał Harry siadając obok mnie
- Jeśli jesteś głodny to radzę pójść w ślady Lou bo zaraz już nie będzie pizzy - doradziłam Hazzie.
- Haha - zaśmiał się gardłowo - Wiesz w zasadzie to rzeczywiście jestem głodny, idziemy zjeść coś na mieście ? Może pozwiedzamy troszkę ? - miałam nadzieję że o to zapyta.
- Jasne ! - krzyknęłam entuzjastycznie i rzuciłam mu się na szyję
Wychodząc zaopatrzyliśmy się w dwóch ochroniarzy którzy mieli się trzymać na dystans , ale mieć nas na oku. Inaczej wujek Paul nie pozwolił by nam się ruszyć, to był Jego żelazny warunek. Pożegnaliśmy się grzecznie i odjechaliśmy podstawionym autem. Harry prowadził. Po ostatniej podróży nie miałam przyjemnych wspomnień, jednak teraz byłam nastawiona pozytywnie.
Znaleźliśmy się na osiedlu domków, w jednej z spokojniejszych dzielnic miasta, oddalonej od centrum o około 13 kilometrów. Mieściła się tam mała restauracja osiedlowa, jednak była gustownie i elegancko zaprojektowana. W środku było pusto, ani żywej duszy.
- Jesteś pewien że ten lokal jest jeszcze otwarty ? - zapytałam odpinając pasy
- Chodź i nie marudź - podał mi rękę bym wyszła z auta, zamknął drzwi - Czy można ? - uśmiechnęłam się, wziął mnie pod rękę. Podprowadził do drzwi, kiedy je otwierał przepuścił mnie przodem i objął w pasie. Skinął do kelnera który już czekał przy barze.
Młody chłopak podszedł do nas podając nam kartę dań. Odchodząc powoli podchodził do każdej ze świec stojących wokół stolika i zapalał je, co w efekcie końcowym wyglądało niczym scena z komedii romantycznej.
- Podoba Ci się ? - zapytał w końcu Harry kiedy złożyliśmy zamówienie i kelner odszedł zostawiając nas samych.
- Nie umiem wyrazić co czuję... naprawdę jestem zaskoczona - odpowiedziałam czując jak dławię się łzami szczęścia, widziałam Jego lekko oświetloną twarz, również był wzruszony.
- Nie płacz - chwycił moją dłoń leżącą na stoliku - Jedzmy, wygląda smakowicie - zachęcił mnie, chociaż nawet nie zauważyłam kiedy zostało mi  postawione danie przed nos.
Zajadaliśmy w milczeniu. Byliśmy oboje zmęczeni tym dniem i przede wszystkim głodni.
- Wznieśmy toast - powiedział w końcu podnosząc kieliszek z czerwonym płynem
- Za nas - dokończyłam
- Za nas - powtórzył i tryknęliśmy szkło o siebie.
Kiedy skończyliśmy było troszkę po 17. Wyszliśmy trzymając się za ręce, za nami podążyli dwaj ochroniarze którzy wcześniej strzegli wejścia niczym królewscy strażnicy.
Przeszliśmy się wzdłuż kilku uliczek. Byłam przekonana że szliśmy bezcelowo.
- Co Ty na to żeby im uciec ? - zapytał nagle Harry szepcząc mi do ucha, zaśmiałam się i twierdząco kiwnęłam głową - Na trzy biegniemy ok ? Raz... Dwa...- przypomniało mi się że przecież mam na sobie buty na koturnie - Trzy...
- Czekaj - krzyknęłam, ale na próżno bo pociągnął mnie za sobą, biegłam ile sił, raz oglądnęłam się za siebie, biegli za Nami. Harry skręcił w lewo i podbiegł do bramy numer 34 która była pierwsza na tej ulicy. Zaczął gorączkowo przekręcać klucz w zamku
- Co Ty robisz ? - zapytałam piskliwym głosem - Szybciej ! No szybciej - pogoniłam Go.
- Już ...- otworzył drzwi i popchnął mnie do środka.
Byliśmy w jakiejś obcej klatce schodowej, wbiegliśmy schodami do góry, znajdowały się tam trzy mieszkania. Harry podszedł do mahoniowych drzwi i otworzył je bez większego problemu, zorientowałam się że to było zaplanowane.
- Osz Ty ! - trzepnęłam Go otwartą dłonią w ramię - Jak mogłeś ? - zaśmiał się tylko i wzruszył lekko ramionami. Weszłam do środka.
Na początku był korytarz który prowadził do salonu z wielkim tarasem i aneksem kuchennym. Po lewej stronie było wejście do małego pokoiku a po prawej kręcone metalowe schody które prowadziły do sypialni z łazienką na piętrze.
- Wiesz Paul oznajmił mi że przełożono dzisiejszy koncert ze względu na sprawy organizacyjne - tłumaczył się kiedy wyszliśmy na taras, zamyślona nic nie odpowiedziałam, wpatrywałam się w panoramę osiedla w czasie zachodu słońca - Pomyślałem że może przyda Ci się chociaż troszkę spokoju na jedną noc - kontynuował. Stanęłam przy barierce, stanął obok. Zamknęłam na chwilkę oczy... huczało mi w głowie ze szczęścia. Przyłożyłam mu wskazujący palec do ust.
- Ci... - szepnęłam i przytuliłam Go. W odpowiedzi położył mi jedną rękę w talii drugą na plecach i wtulił się mocniej w moje włosy. Po chwili zapragnęłam czegoś więcej, bez trudu odnalazłam Jego miękkie usta. Złączyliśmy je w pocałunku, ciepłym i namiętnym. Moje ręce zaczęły wędrować po jego plecach.
Przerwał jednak pocałunek wziął mnie na ręce i zaniósł na górę delikatnie rzucając mnie na łóżko. Zbliżył się do mnie i dokończył przerwany pocałunek, jednak długo nie był na "górze". Teraz to ja decydowałam.  Siedząc na Nim zaczęłam lekko podwijać Jego koszulkę ku górze odsłaniając przy tym blady płaski brzuszek. Dokończył za mnie resztę ściągając koszulkę odrzucił ją za siebie. Zaczęłam składać delikatne pocałunki na Jego klatce piersiowej, jednak po chwili to znów ja leżałam na plecach przyparta przez tors Harrego. Teraz on lekko odsłaniał coraz bardziej mój brzuch przy każdym ruchu w górę składał ciepły pocałunek. W końcu pozbawił mnie bluzki. Podniosłam się i oboje zaczęliśmy się całować klęcząc na przeciwko siebie. Moje dłonie nieśmiało wędrowały w dół do rozporka Harrego. Powoli odpięłam klamrę paska i pomogłam mu zdjąć spodnie, on odpiął koronkowy stanik pozbawiając mnie całego górnego okrycia. Zaczął delikatnie całować moją prawą obnażoną pierś, ssąc lekko jej sutek. Nadal miałam na sobie spodnie a on jeszcze tylko czarne obcisłe bokserki. Pomalutku odpiął zamek i zsunął mi spodnie , popchnął mnie do tyłu i gdy leżałam skończył ściągać te spodnie. Zaczynając od stóp powoli pocałunkami zbliżał się do moich majtek. Gdy tylko je zsunął ja przejęłam inicjatywę. Siedząc na nim ściągnęłam z Niego bokserki, przerwał pocałunek i zapytał lekko sapiąc
- Na pewno tego chcesz ?
- Bardzo - wyjęczałam
Znów położył mnie lekko na plecy i wszedł we mnie delikatnie. To było coś cudownego, niezapomniane uczucie. Lekko przyśpieszył tempo. Idealnie wiedział jak ma to zrobić. Bolało mnie troszkę, ale przeważały przyjemne emocje które stłumiły ból. Czułam jak łączymy się w jedną całość, jesteśmy jednością. Kochałam Go, tak bardzo.
Po wszystkim opadliśmy razem na łóżko i zasnęłam wtulając się w Jego jak w poduszkę.

Rozdział 4 : Fanki

Po tym jak wstawiłam jednego posta rozpętała się burza wiadomości. Wybrałam najciekawsze pytania i odpowiedziałam na nie.
"Czy jesteś fanką zespołu ?" - "Tak, zawsze nią byłam"
"Czy masz rodzeństwo?" - "Tak mam brata"
"Jak się poznaliście?" - "Przez przypadek, to było zrządzenie losu"
Później sprawdziłam pocztę, zawał wiadomości, norma! Większość to były reklamy, ale natknęłam się na jeden ciekawy e-mail.

" Witam Panią,
w odpowiedzi na Pani podanie o pracę zapraszamy Panią na rozmowę kwalifikacyjną. Dokładny termin proszę uzgodnić dzwoniąc pod numer 650-345-090. Czekamy na Panią. "

Rzeczywiście wysyłałam paru firmom swoje CV, ale nie liczyłam na jakąś pozytywną odpowiedź. Chciałam pracować na razie jako sekretarka, asystentka. Coś lekkiego żeby nadążyć ze studiami. Wybrałam numer podany w wiadomości.
- Halo? - usłyszałam słodki kobiecy głosik
- Dzień dobry, jestem z ogłoszenia w sprawie pracy. Otrzymałam państwa odpowiedź i dzwonię by umówić termin rozmowy - przedstawiłam dokładnie sytuację
- Ah... tak Pani Elizabeth zgadza się ? - miałam wrażenie że rozmawiam z jakąś blondynką
- Tak
- Czy 29 marca odpowiada Pani, tak koło godziny 14 ? - zapytała, a ja spojrzałam w swój terminarz
- Odpowiada
- Więc do zobaczenia - pożegnała się kulturalnie
- Do zobaczenia - odpowiedziałam i rozłączyłam się.
Loczek właśnie wyszedł z łazienki krzątając się po pokoju w samym ręczniku owiniętym na biodrach. Dostrzegłam jeszcze malutkie kropelki wody na Jego nagim torsie.
- Z kim się umawiasz za moimi plecami ? - zapytał podejrzliwie przecierając drugim ręcznikiem włosy
- Iris chciała się spotkać - Iris to przyjaciółka ze studiów, ale ja skłamałam. Nie chciałam żeby znał prawdę. Wiedziałam co powie "Nie będziesz pracować, nie będziesz się przemęczała. Ja Ci wszystko zapewnię", ale ja nie chciałam być cały czas na Jego utrzymaniu. Chcę być samodzielna, niezależna.
- No dobrze - odpowiedział niepewnie , nie dowierzał mi.  Usiadł na skraju łóżka.
- Strasznie seksownie wyglądasz - przegryzłam dolną wargę
- Co chcesz przez to powiedzieć - zbliżył się, między nami było kilka centymetrów
- A właśnie to - powiedziałam i cmoknęłam Go w usta
- Czemu tak krótko? - otworzył jedno oko - Chcę więcej - oburzył się i zrobił nadąsaną minę małego chłopczyka
- A może kochanie zademonstrujesz mi jak mam to zrobić ? - powiedziałam prowokująco i położyłam dłoń na Jego odsłoniętym kolanie
- Bardzo proszę - wystawił język, uchwycił moją twarz w dłonie i zbliżył swoją twarz. Nasze usta się zetknęły, poczułam jak przez moje ciało przechodzi fala emocji. Nasze ciała mówiły jednym językiem, kilka sekund później leżałam na plecach a On całował mnie po szyi i schodził w dół. Składał delikatne ale namiętne pocałunki. Nagle zadzwonił telefon
- Cholera - przeklął , zszedł ze mnie i odebrał. A ja starałam się ogarnąć siebie, czułam się nabuzowana, hormony darły się by wracał do łóżka a rozum twierdził że trzeba to przerwać.  Podniosłam się i usiadłam krzyżując nogi.
- Dobrze...wiem...już jedziemy - usłyszałam kawałek rozmowy. Harry odłożył telefon na szafkę nocną
- Mała zbieramy się bo Paul(menadżer) urwie mi łeb - zarządził, schylił się pocałował mnie czule w czoło - Obiecuję, dokończymy to później - szepnął i uśmiechnął się pocieszająco.
Byłam gotowa w 3 minuty, postanowiłam jednak zmienić sweterek na granatową marynarkę by było bardziej elegancko na nogi włożyłam botki na koturnach. Wyszliśmy biegiem z pokoju. Przed hotelem czekała już na nas cała obstawa ochrona, samochód i oczywiście paparazzi. Oczami wyobraźni widziałam już te nagłówki gazet : "Zakochani wybiegają razem z hotelu", "Z kim sypia Harry Styles" etc, ale to było nie ważne. Byliśmy razem to była nasz siła by przetrwać.
Usiedliśmy wygodnie w postawionym aucie, wpatrzyłam się w nieistniejący punkt przede mną. Nagle poczułam ciepłą dłoń na mojej lodowatej. Złączyliśmy je w uścisku. Uśmiechnęłam się i oparłam się o umięśnione ramię Harrego.
Na miejsce dotarliśmy jako ostatni, wszyscy już tam byli. Przywitałam się z chłopcami i weszliśmy do studia. Ja zostałam w reżyserce chłopcy byli dosłownie za szybą. Obserwowałam wszystko z boku. Harry wydawał się być jakby na innej planecie. Kiedy Barn (prowadzący audycje) pytał go, on wyrwany z transu odpowiadał z opóźnieniem. Do końca audycji czułam na sobie Jego wzrok.
Po godzinie opuściliśmy studio. Bus stojący przed budynkiem miał nas zabrać do centrum handlowego na podpisywanie płyt. Tradycyjnie mój chłopak siedział obok mnie obejmując mnie w pasie. Lou wydawał się być zazdrosny o swojego przyjaciela. A Harry na przekór Louisowi cały czas mnie całował w policzek, głaskał po włosach, kreślił kółka i inne kształty palcem na mojej dłoni.
Wyglądając przez przyciemnioną szybę zauważyłam coraz większe tłumy, więc wywnioskowałam że już jesteśmy blisko. Fanki krzyczały, były zaopatrzone w transparenty, książki, płyty. Zastanawiało mnie czy chłopców nie będą ręce boleć od tego podpisywania. Były przecież tysiące fanek! Niektóre były młode, inne sięgały dorosłości. Niektóre wyglądały jak wyrwane z kartonika lalki Barbie inne były naturalne. Były grubsze i szczuplejsze. Wysokie i niziutkie. Z długimi blond włosami i z króciutkimi kruczo czarnymi. Były rude, piegowate i też śliczne szatynki.
Jedno było pewne wszystkie tu przyszły dla nich . Dla pięciu wariatów, żarłoka wiecznie głodnego Nialla, nienawidzącego łyżek Liama, kochającego siebie Zayna, prześmiesznego i pasiastego Lou i dla lok-szopy kociaka  Harrego. Kochały ich. A ja miałam okazję i szczęście znać ich i przebywać z nimi. Zaczęłam się zastanawiać co by było gdybym nie spotkała Harrego, gdybym ich nie poznała. Być może wtedy byłabym wśród nich. Miała nadzieję że kiedykolwiek któryś na mnie spojrzy, choć się uśmiechnie.
Zrobiło mi się żal tych dziewczyn, chciałam by mogły czuć się tak jak ja. Wtuliłam się w tors Harrego tłumiąc smutek, pocałował mnie we włosy.
- Hej wszystko w porządku? - zapytał troskliwie.
- Tak, w porządku - odpowiedziałam uśmiechając się lekko.

Rozdział 3 : Prawda

Pędziliśmy przez przez miasto. Nie odzywałam się. Wiedziałam że sam musi pomyśleć, musi jakoś odreagować. Jestem osobą która jest wyrozumiała. Czułam że On potrzebuje chwili dla siebie. W tle leciało radio, a między nami cisza.
Wreszcie musiał zwolnić tempo jazdy ze względu na żółte światło zmieniające się w czerwone. Stanęliśmy na skrzyżowaniu. Jedną ręką trzymał kierownicę , drugą zaś gałkę od skrzyni biegów. Moja dłoń sama powędrowała w stronę Jego ręki, najpierw pogłaskałam Go po ramieniu. Później zjechałam w dół do Jego dłoni. Chwyciłam ją i splotłam niezdarnie nasze palce. Spojrzałam na Jego twarz, Jego wzrok był utkwiony w jezdnię.
- Przepraszam - szepnął nagle,było to dla mnie ledwie słyszalne.
- Harry chyba nie myślisz że jestem zła - puścił moją dłoń i ruszyliśmy w dalszą podróż
- Wiem, Ty cierpisz w ciszy, samotności - miał racje, było mi smutno i byłam strasznie zdenerwowana tą sytuacją , ale starałam się nie robić scen. Nie chciałam jeszcze bardziej podburzać sytuacji
- Nie martw się o mnie - zapewniłam Go że wszystko jest w porządku
- I cały wieczór poszedł w diabły - przeklął pod nosem
- Hm... niekoniecznie - powiedziałam z cwaniackim uśmieszkiem
- Co masz na myśli ? - spojrzał na mnie zdziwiony
- Zjedź na parking - nakazałam. Nie stawiał oporu, wykonał to o co poprosiłam.
Przy najbliższej stacji zjechaliśmy na parking. Zaparkował. Wyłączył silnik.
- I co dalej ? - zapytał
- Wysiadamy - powiedziałam entuzjastycznie
- Przecież jesteśmy w środku... -rozglądał się upewniając -.... w środku jakiegoś lasu. Totalne bezludzie. A co jak się zgubimy ? - zaczął udawać że panikuje
- Właśnie o to chodzi, nie ma ludzi. Jesteśmy sami, tylko Ty i ja i ewentualnie jakieś niedźwiedzie - zaśmiałam się
- NIEDŹWIEDZIE ? Proszę nie strasz mnie - zrobił wielkie oczy a ja wystawiłam język w odpowiedzi - Oj Ty niegrzeczna - pogroził mi , kochałam te nasze przekomarzanki
- I co mi niby zrobisz ? - zapytałam prowokująco
- Zobaczysz, lepiej uciekaj - odpiął pasy i wyskoczył z auta. Przeszedł przed maską i otworzył drzwi, wyszłam - Więc masz 10 sekund - oznajmił z powagą
- Słucham ?!
- No szybko, uciekaj - zwątpiłam, stałam jak zaklęta, zmierzył mnie wzrokiem, zatrzymał wzrok na moich wysokich szpilkach - Och.. nie jednak zmieniłem zdanie, lepiej tego nie rób. Przy Twoich zdolnościach za chwilkę będziemy jechali do szpitala - uśmiechnęłam się. Chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy przed siebie. Trafiliśmy akurat na szlak spacerowy, był oświetlony latarniami takimi jak w Narnii. Zrobiło mi się chłodno. W końcu dochodziła już chyba 24. Wolną ręką potarłam ramię. Harry zrozumiał aluzję i bez słowa ściągnął marynarkę nakładając mi ją na ramiona.
- Wystraszyłam się dziś - przerwałam w końcu ciszę - Myślałam że...- urwałam w połowie bałam się dokończyć
- ... Że znów się zacznie ? - dokończył za mnie, właśnie dochodziliśmy do końca dróżki na której końcu była mała fontanna i kilka ławeczek wokół niej. Usiedliśmy na jednej z nich.
- Wiesz byłam prawie pewna że za chwilkę ona Cię uwiedzie i bałam się co będzie dalej
- Rzeczywiście uwodziła mnie , ale wtedy powiedziałem jej że w aucie jesteś Ty, że jesteś moją dziewczyną i jesteś dla mnie teraz najważniejsza, nie chcę Cię stracić i powiedziałem jej grzecznie żeby mnie zostawiła w spokoju - wyznał patrząc mi w głęboko oczy. Obraz Jego twarzy się rozmazał, poczułam jak łza spływa mi po policzku - Nie płacz - otarł kroplę kciukiem chwytając moją twarz w dłonie. Przybliżył się delikatnie, nasze czoła się stykały
- Proszę Cię, ufaj mi - szepnął składając pocałunek na moim policzku. Wtuliłam się w Jego ramiona zapominając o wszystkim co nas dzieliło. Głupia byłam myśląc że to koniec. To był początek. I uwierzyłam całym sercem że wszystko się ułoży. Nie chciałam Go tracić, był zbyt ważny. Mimo naszych kłótni, mimo Jego trasy, mimo fanek , mimo braku prywatności wierzyłam że przetrwamy. Nie chciałam stracić tego wszystkiego co razem zbudowaliśmy. Owszem żyć w świecie show biznesu to jak sprowadzać samemu na siebie wyrok, ale byłam gotowa na to.
Siedzieliśmy tak przytuleni. Już mi nie było zimno, ponieważ czułam Jego ciepło.


Nazajutrz, rano
Nie pamiętam jak to się stało, ale chyba zasnęłam w Jego ramionach. Nic nie pamiętam, ale widocznie musiał przenieść mnie do samochodu i przywieźć mnie tutaj czyli do hotelu. Spojrzałam na zegarek, była 9.30. Obok mnie leżał wtulony w poduszkę Harry. Spał.
Postanowiłam iść wziąć prysznic. Zabrałam kosmetyczkę i udałam się do toalety.
Na dzień dobry zobaczyłam swoje odbicie w lustrze ( czyt. rozmazany makijaż po wczorajszym płaczu, włosy stały mi na wszystkie strony i do tego te wory pod oczami) i jak on mógł mówić że jestem piękna ? Codziennie męczyło mnie to pytanie.
Po kilku minutach byłam już jak nowo-narodzona. Ubrałam się w dżinsy, t-shirt z nadrukiem i sweterek, włosy spięłam w kitkę. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam jak mój chłopak wstaje. Zaczął się przeciągać, po czym uśmiechnął się
- Dzień dobry - przywitałam go i przysiadłam na skraju łóżka
- Bardzo dobry - odpowiedział całując mnie i wciągając do łóżka. Usiadł i posadził mnie na swoich nogach.
- I co robimy ?
- No ja za godzinę mam wywiad w radiu , później podpisywanie płyt a wieczorem mam ostatni koncert w Berlinie i po koncercie wyjeżdżam do Londynu - otrzymałam wyczerpującą odpowiedź.
- A co ze mną ? - spytałam
- Hm... jak to co ? Jedziesz ze mną - zarządził po męsku.
- Ale ...
- Bez żadnego ale, a teraz wybacz, ale muszę iść się odświeżyć - strącił mnie a ja udałam obrażoną - Nie martw się , nie zostawiam Cię , zaraz wrócę - uśmiechnął się i wyszedł.
Postanowiłam podzielić się nowiną z mamą. Wybrałam jej numer , ale nikt nie odbierał. W końcu zrozumiałam że jest przecież środek nocy u mnie, w domu. Zrezygnowana weszłam na Twittera i podzieliłam się wieścią :

" Zapowiada się niesamowity dzień ! Będę dziś na podpisywaniu płyt z chłopcami. Mam nadzieję że zwiedzę jeszcze Berlin przed wylotem do Londynu ;) xx "

Bardzo chciałam troszkę pozwiedzać, miałam cichą nadzieję że Harry coś wymyśli.

Rozdział 2 : Koncert

Ciężko było przedostać się w godzinie szczytu na drugi koniec miasta. Na szczęście zabrałam ze sobą telefon. Kierowca błądził w poszukiwaniu jakiś bocznych dróg dojazdowych, ja w tym czasie weszłam na Twittera i oczywiście cała skrzynka zawalona wiadomościami, pełno jakiś linków od fanów, mnóstwo próśb o followanie*, no i oczywiście niemiłe komentarze, pytania o Nasz związek. Nawet gdybym przesiedziała cały dzień nie zdołałbym tego wszystkiego przeczytać, więc zrezygnowałam i postanowiłam powiadomić o moim aktualnym pobycie. Nie wiedziałam jak mam zacząć :
" Cześć wszystkim, jestem w drodze na koncert 1D. Berlin jest piękny nocą. Miłego wieczoru xx ;) "
Tak to mniej- więcej brzmiało po przetłumaczeniu. Obawiając się narastania wiadomości czym prędzej się wylogowałam. Spojrzałam za okno. Byliśmy już blisko.
13 minut później byłam już w środku, przerażała mnie wielkość hali. Była ogromna jak wieloryb. Ochroniarze zaprowadzili mnie do pomieszczenia dla VIP'ów, chłopcy mieli ostatnie przymiarki w garderobie, nie mogłam tam wejść. Od progu przywitały mnie Danielle i Eleanor :
- Eli gdzie Ty się podziewałaś - rzuciła mi się na szyje Danielle - Nie widziałyśmy się całe wieki ! - zarzuciła mi.
Danielle jest dziewczyną Liama. Poznali się w X- factorze, Danielle była tam tancerką. Ja jeszcze wtedy nie znałam Harrego, to oczywiste. Co tydzień czekałam na występ przed telewizorem , już wtedy miałam bzika. Nie znam dokładnej historii ich znajomości, ani Liam, ani Danielle nie pamiętają od czego się zaczęło, albo nie chcą zdradzić. Dani często się farbuje więc ciężko mi określić jej kolor włosów, dla mnie są brązowo-rudo- kasztanowe, do tego są długie i naturalnie kręcone. Dan ubolewa nad tym bo musi je często prostować, a ja lubię jej kręcone rude włosy. Po za tym ma świetną figurę, nadal jest tancerką obecnie pracuje z zakręconym zespołem LMFAO. Często jeździ w trasy, tańczy na przeróżnych imprezach i jest naprawdę przemiła.
- Och... nie przesadzaj ruda ! Minęły tylko 4 tygodnie - poprawiła ją Eleanor.
- Też się cieszę że was widzę - przerwałam im tą dyskusję - Widzę że ani troszkę nie zmądrzałyście przez ten czas, moje wariatki - przytuliłam każdą z osobna.
Eleanor jest w związku z Louisem. Uważam że świetnie się uzupełniają, Elen jest raczej zrównoważona, chociaż potrafi czasem nieźle zabalować. Loui to kawalarz , nie usiedzi w miejscu. Jest pokręcony. To Harry poznał Lou z Eleanor. Jak wywnioskowałam była to miłość od pierwszego wejrzenia. Elen ma długie, czarne , kręcone przy końcówkach włosy. Jest wysoka. Pracuje w sklepie i jest tak jakby "animatorką" czasu wolnego. Jej praca polega na zabawianiu klientów, doradzaniu im , na pomocy, często świetnie się sprawdza w roli psychologa. Eleanor jest bardzo opiekuńcza i potrafi podnieść człowieka na duchu.
- Więc nie wiecie może czy złapie Harrego przed koncertem ? - zapytałam z nadzieją. Dziewczyny były dla mnie jak przyjaciółki, zżyłyśmy się dzięki chłopakom, latem towarzyszyłyśmy im w trasie koncertowej.
- Przed wyjściem na scenę raczej nie masz szans. Styliści , makijażystki , menadżer wszyscy tam dostają białej gorączki. Nie radzę się tam teraz pchać - doradziła Elen.
- Chciałam iść do Liama, ale wyrzucili mnie. Twierdzą że Go rozpraszam - zaakcentowała ostatnie słowo Dani.
- Szkoda - stwierdziłam i posmutniałam.
- Nie martw się, po koncercie będzie cały Twój - zaczęły mnie pocieszać. Zaczęłam się zastanawiać co ma znaczyć "cały Twój". 
- Dobrze to zbierajmy się już - zarządziła Danielle.
Zgodnie wszystkie ruszyłyśmy w stronę wyjścia. Poszłyśmy za kulisy , była godzina 20.25. Chłopcy już tam byli, gdy tylko nas zobaczyli rzucili się by mnie uściskać.
- Hej bo zacznę być zazdrosny ! - oburzył się Harry dochodząc do nas, Jego spojrzenie  było zabójcze, sama się przestraszyłam.
- Oj Hazza , nie wkurzaj się - rzucił Niall klepiąc Harrego po ramieniu
- My tylko cieszymy się że Elizabeth przyjechała - dokończył Zayn. Nie wiem dlaczego, ale Zayn zawsze zwracał się do mnie moim pełnym imieniem "Elizabeth". Nigdy go nie skracał, nie zdrabniał. Po prostu poważnie mnie  traktował, na początku myślałam że mnie nie lubi dlatego tak się zwraca ,ale Harry tłumaczył mi że on ma taki styl bycia.
- Przecież żartuję - i w jednej chwili Jego twarz rozpromieniała, zagościł na niej ten uśmiech za którym tak tęskniłam, wyciągnął ręce - Chodź tu do mnie  - uwalniając się z uścisku chłopaków wpadłam w ramiona Harrego.
- 3 minuty ! - krzyknął Paul (menadżer zespołu) - O Eli! Miło Cię widzieć - czułam że patrzy na Nas , ale Harry nawet nie myślał żeby mnie puścić, wręcz wtulił się mocniej.
- Musimy poważnie pogadać - szepnął mi do ucha, oderwałam głowę od jego ramienia i spojrzałam pytająco. Skręcało mnie z ciekawości. Nie miałam zielonego pojęcia co chciał mi powiedzieć. Wiedziałam że musimy porozmawiać ale co miał na myśli mówiąc "poważnie". Bez powodu nigdy tak nie mówił.
- No moi zakochani - wszedł pomiędzy nas Loui. Harry miał ochotę udusić rozbawionego Louisa, ale powstrzymałam Go przed tym. Chwyciłam Jego nadgarstek i cmoknęłam w policzek dyskretnie szepcząc :
- Czekam na Ciebie po koncercie - starałam się to zrobić na tyle cicho i dyskretnie by Louis niedosłyszał. Wiedziałam że On był zdolny do tego by nagle wparować nam do pokoju i wykrzyczeć coś durnego byśmy nie mogli się pokłócić lub poważnie porozmawiać.
Harry się tylko uśmiechnął i zniknął za czarną kurtyną, machając mi na "pożegnanie".
Usłyszałam krzyk , to był raczej pisk, pisk fanek. Dziewczyny pociągnęły mnie na lożę dla VIP'ów. Świetnie się bawiłam , stały repertuar chłopaków wprawiał mnie w spokój , wiedziałam że jak zawsze uda im się przeprowadzić koncert bez rozczarowań.  Niezapomnianym widokiem było to jak na scenę wleciał stanik, Louis go podniósł dziwnie się spojrzał i odrzucił do tyłu patrząc przy tym na Harrego który opanowywał śmiech, fanki były zdolne do wszystkiego. Eleanor później starała się opanować swój gniew , była zazdrosna, ale Danielle i ja starałyśmy obrócić to w żart. Koncert zbliżał się ku końcowi. Czułam się coraz bardziej zestresowana, a dziewczyny mi wcale nie pomagały. Mówiąc cały czas żebym uważała, żebyśmy tylko byli ostrożni i się zabezpieczyli i żebyśmy pamiętali o odpowiedzialności, oczywiście śmiały się mówiąc o tym, ale mi nie było do śmiechu. Bałam się tej rozmowy. W głębi nie chciałam żeby ten związek się zakończył. Chciałam być z Nim na zawsze,a przynajmniej tak to sobie wyobrażałam.
Po koncercie było poświęcone 30 minut na podpisywanie płyt i  na autografy, Eleanor i Danielle się niecierpliwiły, siedziały na kanapie w krowie łatki i zrzędziły "Czemu tak długo ? Kiedy wrócą ?" - to były najczęstsze pytania. Ja byłam spokojna, cierpliwa.
- Zaraz wrócą , przestańcie tak narzekać! - starałam się je uspokoić, przecież to ja powinnam się niecierpliwić. Spojrzałam na zegarek 22. 16, kurczę późno. I nagle do pokoju wparowali wszyscy, cała piątka, krzycząc i skacząc po kanapie i fotelach, wyglądali jak małpki. Poczułam że ktoś się zakrada od tyłu i chwilkę później widziałam ciemność przed oczami.
- Wstań proszę - powiedział głos, to był Harry, wiedziałam to, nawet księżycu rozpoznałabym ten głos. Poczułam jak obejmuje mnie jedną ręką w pasie i wyprowadza z pomieszczenia.
- Zaraz ! A moja torebka ? - zaprotestowałam
- Nic się nie martw, mam ją przy sobie - zapewnił.
- "Tylko nie narozrabiajcie, gołąbeczki !" - usłyszałam głos Louisa za sobą. Harry w odpowiedzi zatrzasnął drzwi i poprowadził mnie korytarzem, dalej sama nie wiem gdzie poszliśmy bo się pogubiłam. Mój błędnik nie nadążał, gdyby mnie teraz gdzieś wyprowadził w szczere pole to nawet nie wiedziałabym jak mam wrócić. Wyszliśmy z budynku i po dźwięku klaksonu i pisku opon domyślam się że trafiliśmy na parking. Wyciągnęłam ręce przed siebie i poczułam metal, staliśmy przed samochodem Harrego.
- Dobrze jak się domyślasz jesteśmy na parkingu - powiedział wypuszczając mnie z objęć - Wybacz , ale teraz już zasłonię Ci oczy szalikiem, bo nie dam rady jednocześnie prowadzić i pilnować byś nie podglądała - wyjaśnił i jak powiedział tak zrobił, po chwili owinęła mnie woń Jego perfum. Otworzył drzwi swojego czarnego cudeńka i kiedy wsiadłam pomógł mi zapiąć pasy. Poczułam że zatrzasnął drzwi, pomyślałam że pewnie zaraz usiądzie obok. Czekałam cierpliwie, minęły już chyba 3 minuty. Ile można wsiadać do auta? -  pomyślałam. W obawie że zaatakowały Go fanki, odchyliłam lekko opaskę odsłaniając jedno oko.
Nie wierzyłam w to co widziałam. Myślałam że zaraz się popłaczę, zerwałam opaskę z oczu i chciałam odpiąć te cholerne pasy , ale nie mogłam znaleźć przycisku , ręce mi się trzęsły. Za szybą na przeciwko Harrego stała Caroline Flack i niebezpiecznie się do Niego zbliżała.
Caroline to była dziewczyna Harrego, ona ma 42 lata. Caroline to prezenterka w X-factor. Harry rzucił ją po kilku tygodniach ich romansu, wiedziałam że ma do Niej słabość i jednocześnie brzydzi się Nią. Ona była bardzo przebiegła i owijała sobie facetów wokół palców. Wiem że Hazza był na tyle mądry że zauważył że coś jest nie tak, rozstali się. Pamiętam że wtedy współczułam Jej , media nie zostawiały na Niej suchej nitki , obrażały Ją i wyśmiewały. Nigdy z Harrym nie poruszaliśmy tego tematu bo On uważał że przeszłość się nie liczy. Nie wnikałam w to. Nie chciałam. Podzielałam Jego zdanie liczyło się tu i teraz, jednak teraz tego żałowałam.
Kiedy się uwolniłam z pasów już było za późno na wkraczanie do sytuacji ponieważ Harry odprawił ją z kwitkiem. Załamana stała i patrzyła jak Harry wsiada do auta i zajmuje miejsce kierowcy obok mnie, cieszyłam się z Jego postawy. Spojrzałam na Nią i nasze oczy się spotkały, gdyby wzrok mógł zabijać ja już bym była martwa. Patrzyła na mnie tak zawistnym, wrednym wzrokiem, nigdy nikt tak jeszcze na mnie nie patrzył. Poczułam się zraniona. Wiedziałam że mnie nie lubi i to się nie zmieni.
Harry był wzburzony , nawet nie zauważył że ściągnęłam opaskę z oczu. Po prostu być wściekły. Z resztą ja też. Wcisnął gaz do dechy i szybko odjechaliśmy z parkingu z piskiem opon zostawiając tam Caroline.

______________________

*follować - obserwować, coś jak "dodać do znajomych", tak jest na portalu Twitter.

Rozdział 1 : Świeczki

Jeśli teraz odejdę to już nie będzie odwrotu. Nasz związek przechodzi kryzys.Każdy dzień przynosi mi nowe prawdy, coś czego wcześnie nie widziałam. Nasza wierność i miłość jest wystawiona na jedną z wielu prób. Nie widzieliśmy się miesiąc. Chłopcy są obecnie w trasie po USA, kariera nabiera tempa. Jestem z Niego szalenie dumna,mój ukochany odnosi sukcesy ale w konsekwencji coraz rzadziej rozmawiamy, prawie wcale. Wszystko przez strefę czasową, On dopiero wstaje a ja zasypiam, ja śpię a On udziela wywiadów, jeździ z chłopakami po różnych radiach, promuje zespół . Mamy coraz mniejszy kontakt. Wiem że to Jego marzenia, ale przecież powinniśmy się uzupełniać, a czuję się opuszczona. Ta rozłąka mnie wykańcza. Jestem na skraju załamania nerwowego, naprawdę nie umiem czasem sobie z tym poradzić. Kolejny raz siedzę zamknięta w pokoju pod ścianą z podkulonymi nogami. Mam natłok myśli. Nie wiem czy będę wstanie to dalej znieść. Łzy cisną się pod powiekami , jedyne co mnie powstrzymuje od płaczu to moi bliscy. Nie chcę żeby znów słyszeli jak płaczę z Jego powodu.
Moje zamyślenia przerwał dzwonek telefonu. Na wyświetlaczu ujrzałam roześmianego Harrego z słodkimi dołeczkami w policzkach.
- Halo ? - zapytałam
- To ja, musimy się spotkać - wyznał
- Teraz masz dla mnie czas ? Łaskawie go odnalazłeś ? Ale teraz to już nie mam ochoty na rozmowę kochanie - oburzyłam się , w głębi żałowałam że tak mocno na Niego najechałam ,ale nie pozwolę traktować siebie jak zabawkę. On nie będzie wyznaczał terminu naszych rozmów kiedy łaskawie znajdzie czas.
- I znów zaczynasz ? Przecież wiesz, trasa, zespół, fanki, autografy, koncerty, wywiady - nie miałam ochoty ani się na Niego wydzierać , ani Go przepraszać, nastała cisza - Przepraszam - powiedział po chwili - Wiem , to nie jest wytłumaczenie , powinienem częściej się odzywać, zawaliłem,przepraszam, kocham Cię.
I w tym momencie rozleciałam się na tysiące malutkich kawałeczków, miałam wyrzuty sumienia że byłam tak podła , przecież to nie Jego wina.
- Harry, kochanie ja rozumiem i cierpliwie to znoszę. Jednak jest mi strasznie ciężko, tęsknię za Tobą. Nie wiem czy wytrzymam kiedy cały świat jest przeciwko Nam - wyznałam z bólem serca.
- Wieczorem jest koncert w Berlinie - wywalił nagle - rezerwuję bilety. Czekam na Ciebie. Widzimy się o 20.30 za kulisami, dobrze ? - jeszcze nigdy nie poszedł na taki kompromis
- Dobrze, do zobaczenia - przesłałam mu całusa, odpowiedział tym samym i się rozłączył.
Byłam ciekawa co wykombinował , ale nie miałam czasu na dalsze rozmyślania. Poderwałam się z miejsca i ruszyłam na strych po oliwkową torbę na kółkach.
Po około 1,5 godzinie stałam przy odprawie na lotnisku, byłam spakowana. W jednej ręce trzymałam walizkę i "coś na drogę" od mamy a w drugiej bilet klasy pierwszej exclusive do Berlina. Miałam ochotę się wycofać , ale już było stanowczo za późno na takie gwałtowne decyzje.
Lot minął szybko. Cały przespałam może to dlatego. Gdy wylądowaliśmy wysłałam mamie sms że wszystko w porządku, ona bardzo się o mnie martwiła. Ale to nie był pierwszy raz kiedy wyjeżdżałam znienacka do lub dla Harrego.
Przy odbiorze walizek czekała już na mnie ochrona, pomogli mi z walizką i eskortowali mnie do czarnego grand rovera stojącego przed wejściem. Przedzieraliśmy się przez tłum fanek Harrego , a może moich anty fanek ? I przede wszystkim przez paparazzi, było ich mnóstwo, ktoś życzliwy musiał ich powiadomić o mojej podróży.
" Czy Harry Panią zdradził ? Czy między Panią a Harrym doszło do kłótni? Czy Harry Panią rzucił dla innej ? Czy Harry wykorzystał Panią ? Czy dziś uda się Pani na koncert 1D ? "- ludzie zadawali mi mnóstwo pytań. Szłam dzielnie przez tłum, by jak najszybciej znaleźć się w samochodzie. Nauczyłam się nie zwracać na nich uwagi, nie odpowiadać i nie okazywać żadnych emocji, oni tylko na to czekali. Harry starał się zapewnić mi jak najlepszą ochronę , ale przecież nie mógł ochronić mnie przed słowami które tam wielokrotnie padały.
Dotarłam do samochodu a 15 minut później do 5-cio gwiazdkowego hotelu w centrum Berlina. Obsługa była świetna, wnętrze sprawiało że czułam się jak w domu , a mój pokój był bajeczny. Przytłaczała mnie myśl że to wszystko było zorganizowane dla mnie. Usiadłam na łóżku i wypakowywałam rzeczy (czyt. wyrzucałam je wszystkie z impetem na łóżko). Nagle chwyciłam coś twardego, spojrzałam a w ręce trzymałam świeczkę i przypomniało mi się jak się poznaliśmy.

*Flashback*

Wycieczka do Londynu. Zapalona fanka One Direction przyjechała do ich ojczyzny.Byłam strasznie podekscytowana. Robiłam fotki wszystkim i wszystkiemu co stanęło na mojej drodze. Byłam świrnięta. Tego dnia zwiedzaliśmy dużo zabytków i nastała przerwa , grupa się rozdzieliła a ja podreptałam sobie do TESCO na zakupy. Gdy weszłam do gigantycznego hipermarketu zaczęłam od szukania działu z świeczkami , tak to było idiotyczne, ale miałam obsesję na punkcie świeczek. Gdzie tylko pojechałam kupowałam świeczkę, najlepsze były zapachowe, przypominały mi miejsce w którym byłam. Kiedy wreszcie znalazłam odpowiedni regał moją uwagę przykuły lawendowe. Chwyciłam jedną... chwilę później klęczałam na podłodze i zbierałam pół regału. Jestem niezdarą , ale myślałam że już tego wyrosłam.
- Przepraszam - usłyszałam męski głos - gdzie znajdę dział ze słodyczami? - podniosłam wzrok i bez zastanowienia krzyknęłam :
- Ale ja tutaj nie pracuje ! - O FUCK , moim oczom ukazał się wtedy sam Harry Styles, był taki jak na plakatach- idealny.
- Przepraszam... myślałem że...- urwał w połowie zdania, uklęknął i zaczął zbierać świeczki z podłogi
- Co Ty wyprawiasz ? - zapytałam po chwili
- Pomagam Tobie, widzę że każda para rąk się przyda- wskazał na stertę kolorowych sześcianów owiniętych folią -  Nie przedstawiłem się - przypomniało mu się, ale nie musiał się przedstawiać, dobrze widziałam kim jest -  Jestem Harry - wyciągnął rękę 

- Elizabeth - podałam mu swoją drżącą dłoń
- Czego się boisz ? - zapytał niespodziewanie
- Niczego pff... dlaczego miałbym się czegoś bać ? - przybrałam obojętny ton głosu
- Więc czemu drżysz ? - ojej to było widać ? Ogarnęłam się wewnętrznie
- No... wiesz... jestem strasznie nie zdarna - wybrnęłam z tej sytuacji nie patrząc mu w oczy, przecież nie powiem Mu że jestem Jego zapaloną fanką i sikam na Jego widok. Resztę "nieszczęść" układaliśmy w milczeniu
- Gotowe! - krzyknął entuzjastycznie podając mi dłoń bym mogła wstać, skorzystałam - Więc Eli , chyba mogę się tak do Ciebie zwracać ? - był bezczelny,ale przytaknęłam bo przecież "takiemu" się nie odmawia - Czy mógłbym Cię prosić o numer ?
- Mój numer telefonu ? - zapytałam nie dowierzając
- Nie, twój numer buta- zachichotaliśmy razem - oczywiście że numer telefonu - zapewnił.
Podałam mu swój numer, poinstruowałam jak dotrzeć do słodyczy, on w zamian obiecał że oddzwoni, pomachał mi na pożegnanie i znikł. Do ostatniej chwili byłam przekonana że to tylko sen lub moja wyobraźnia lecz następnego dnia zadzwonił pierwszy raz.
*End flashback*

I tak się poznaliśmy. Troszkę historia jak z bajki. Uśmiechnęłam się na myśl o wspomnieniu tej bajki. Dochodziła 19.30 i musiałam się zacząć zbierać. Wygrzebałam ze sterty leżącej na łóżku małą czarną z cekinami i pobiegłam do łazienki. Sukienka przylegała mi gładko do ciała , rozczesałam włosy placami i poprawiłam makijaż. Przejrzałam się w lustrze, szału nie było , ale nie chciałam się stroić. Wychodząc z łazienki chwyciłam za różową skórzaną torebkę i jednym ruchem zgarnęłam do niej rzeczy z szafki nocnej. Zadzwoniłam po ochroniarza na recepcję i na końcu włożyłam na stopy czarne szpilki na różowej platformie. Byłam gotowa do wyjścia. Byłam gotowa na koncert.

Prolog

Wielkie tłumy ludzi zebrały się przed halą koncertową. Mnóstwo plakatów, piszczące, podniecone fanki krzyczące nazwę popularnego boy's bandu. I w tym wszystkim ja, znienawidzona i jednocześnie kochana. Otoczona ochroniarzami. Brak prywatności, poprawka bardzo mało prywatności, ograniczona do minimum. Od pewnego czasu wszystko musiało być zaplanowane, gdzie, kiedy, o której, w jakim punkcie, na jakiej trasie, po co, dlaczego, z kim, dla kogo. "Czarni" (jak ich nazywałam) nie odstępowali mnie na krok. Jeszcze tak nie dawno byłam normalna, zwykła , przeciętna. Ale wszystko się zmieniło jak za dotknięciem różdżki, zaczęło się niewinnie, sms,coraz dłuższe rozmowy, ciche spotkania, później coraz większe plotki krążyły w mediach, w końcu było już wiadomo oficjalnie zostaliśmy parą. Na początku to było coś cudownego, dopóki fanki nie zaczęły mnie atakować, krytykować i wyzywać od najgorszych. Przecież one mnie nie znają, nie wiedzą jaka jestem a jednak wyrobiły sobie o mnie zdanie wystarczyły jakieś zdjęcia z imprez. Byłam pijana, bawiłam się w najlepsze nie wiedząc o tym że pełno paparazzi już dawno pstrykało mi nie odpowiednie fotki. Głupia myślałam że ludzie nie są aż tak podli. Z czasem przyzwyczaiłam się do mojej ograniczonej prywatności i do ochroniarzy. Przez te kilka miesięcy przybyło mi dużo okularów z czarnymi szkłami, dobrze chroniły przed fleszami aparatów.
Wakacje były cudowne, trasy koncertowe, wreszcie mieliśmy chociaż troszkę czasu dla siebie. Ale wakacje się skończyły a ja musiałam wrócić do swojego życia, do pracy, rodziny , przyjaciół, studia czekały na mnie. A on , kochany Harry musiał kontynuować swoje życie z zespołem. Nic nie mam do chłopaków, z resztą oni są bardzo mili dla mnie. Nigdy nie usłyszałam z ich ust coś w rodzaju "To przez Ciebie Harry nie ma dla nas czasu", "Jesteś zwykła nie pasujesz tu" wręcz przeciwnie zawsze dodawali mi otuchy i prosili bym się nie przejmowała tymi komentarzami od fanek. Jednak coraz bardziej doskwiera mi tęsknota za Hazzą, ich popularność wzrasta, co oznacza więcej tras, więcej wyjazdów, więcej rozstań na coraz dłużej. Czasem udaje mi się wyjeżdżać z Nim, ale nie zawsze mogę się urywać z pracy, nie zawsze mogę olać egzaminy czy po prostu rodzinę i przyjaciół. Więc co dalej...?