niedziela, 15 kwietnia 2012

Rozdział 6 : Lot

Obudziło mnie głośne dobijanie się do drzwi. Delikatnie przenosząc rękę śpiącego Hazzy z mojego biodra wygrzebałam się z łóżka. Nałożyłam szlafrok na siebie, ziewając zbiegłam ze schodów i podążyłam do drzwi.
- Już idę ! Chwila ! - krzyknęłam z końca korytarza, przeglądając się po drodze w wąskim lustrze. Ogarnęłam rozpuszczone kosmyki ciemnobrązowych włosów spinając je niezdarnie w kok.
- Jezu.. ile można otwierać drzwi - jęknął ktoś i stuknął mocniej. Pośpiesznie podbiegłam do drzwi i otworzyłam je. Moim oczom ukazał się Louis, był wyraźnie zniecierpliwiony, w rękach trzymał brązową, papierową torbę z zakupami.
- Hej Lou - uśmiechnęłam się starając się usprawiedliwić
- Nie zaprosisz mnie do środka ? - wydawał się być oburzony.
- Oczywiście, proszę - przepuściłam Go i zamknęłam drzwi. Podążyłam za Nim do kuchni, zastanawiając się skąd On wie gdzie ma iść.
- Harry już od dawna chciał żebyś z Nim tutaj mieszkała - odpowiedział jakby przewidując moje myśli. Usiadłam przy małym stoliku na przeciwko a on postawił torbę na szafce i otwierając lodówkę wypakowywał jej zawartość - Pytał mnie o radę w tej sprawie - kontynuował swoje wyznania - Myślę że on chce...
- Co ON chce ? - do kuchni wszedł Harry przerywając Louisowi w połowie zdania. Miałam wrażenie że Lou starał mi się przekazać coś ważnego.
- Ahh... nic mówiłem Elizie że chcesz by pojechała z Nami w trasę - wymamrotał od niechcenia spalony Lou.
- Tak dokładnie - potwierdziłam wersję przyjaciela. Spojrzał na mnie porozumiewawczo, odpowiedziałam uśmiechem.
- No tak, wyczuwam jakieś tajemnice - stwierdził Harry
- Wydaje Ci się kochanie - mówiąc to podeszłam do Niego kładąc dłoń na Jego nagim torsie  i wpatrując się w hipnotyzującą toń Jego zielonych oczu
- Skoro tak twierdzisz - ulegając przyznał mi racje już miał zamiar się przybliżyć kiedy Lou przypomniał o swojej obecności:
- Halo ! Poczekajcie z tym aż wyjdę dobrze ? - błagał pasiasty - Już sobie idę - stwierdził przepychając się do wyjścia,a my objęci poszliśmy go odprowadzić do drzwi
- No tak teraz jestem już niepotrzebny - zatrzymał się przed drzwiami z wyrzutem stwierdzając fakt
- Oj nie przesadzaj Tomlison ! - starał się pocieszyć Go Harry.
- Dobrze że chociaż zakupy jeszcze mogę przynieść - zaśmiał się i pomachał Nam
- Paa - krzyknęłam za Nim jeszcze. Harry zamykał drzwi a ja już byłam w drodze do kuchni. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam jagodowy jogurt, do tego zabrałam maślaną bułeczkę z blatu szafki i usiadłam przy stoliku.
- Widzę że jesteś głodna. Może zrobię Ci coś lepszego - skrytykował moje śniadanie Harry
- Dziękuję - powiedziałam przełykając kęs ugryzionej bułki - Jedyne co mógłbyś zrobić to herbatkę - poprosiłam
- Już się robi - ucieszył się, oparł się o blat przodem do mnie i wpatrywał się we mnie, czułam to.
- Muszę wracać do domu - oznajmiłam gdy usiadł na przeciwko mnie podsuwając mi zielony kubek z herbatą
- Ale przecież miałaś jechać ze mną do Londynu - posmutniał
- Wiem, ale muszę już wracać, dobrze było zrobić sobie przerwę, jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy - pogłaskałam go po dłoni, spuścił wzrok karząc mnie w ten sposób za to że chce Go opuścić
- Harry - powiedziałam najcieplej jak umiałam - Nie martw się, przecież nie rozstajemy się na wieczność, niedługo kończysz trasę i wrócisz tak ? - zapytałam upewniając się.
- No tak, ale to dopiero za dwa miesiące - zaoponował. Zauważyłam jaki wywiera na mnie wpływ, stara się mnie zatrzymać za wszelką cenę. Zaczyna traktować mnie jak swoją własność.
- Słuchaj - zaczęłam spokojnie -  ja mam teraz, już niedługo sesję na studiach , nie mogę sobie ot tak tego przerwać, muszę wrócić - wyciągnęłam kolejny argument
- Studia, praca, trasa, zespół , rodzina. Zawsze znajdziesz powód do tego żeby wrócić do domu. Sesje możesz przełożyć, rodzina poczeka , zawsze czeka. Po za tym kiedy pomyślisz o nas ? - starał się wejść mi na sumienie
- Sugerujesz że ja o nas nie myślę ? - zdenerwował mnie tym, podniosłam głos - A niby co teraz tutaj robię ?! Jeśli ja o nas nie myślę to Ty masz na nasz związek totalny olew - stwierdziłam fakt
- Jak możesz tak mówić?
- Jak mogę ?! To przecież ja muszę zmagać się z paparazzi żeby tylko Cię zobaczyć, ochrona mnie na krok nie odstępuje, nie mam żadnej prywatności, wszędzie jest pełno fanów, ludzie mnie wytykają na ulicy palcami...
- Sama wybrałaś takie życie wiążąc się ze mną - przerwał mi - Jeśli nie chcesz nie musisz więcej tego przeżywać, ja też mam tego dość - powiedział stanowczo. Nie miałam już siły na dalszą dyskusję, jeśli daje mi wybór ja muszę dokonać słusznego.
- Nie chcę tego, ale muszę wracać do domu, jeśli nie umiesz uszanować mojej decyzji to znaczy że nie powinniśmy być razem - z bólem wypowiedziałam to zdanie. Wstałam od stołu i poszłam na górę zostawiając Go samego.
Po wykonaniu porannej toalety i ubraniu się w dość luźne, ale gustowne ciuchy zaczęłam się pakować.
Zeszłam na dół by zabrać magazyny które leżały w salonie na ławie. Zauważyłam że Harrego nie ma w domu. Spojrzałam na zegarek który wskazywał godzinę 13.30. O 15.15 miałam samolot.
Kiedy skończyłam się pakować zniosłam walizkę na dół. Po moim chłopaku nadal nie było śladu, nie czekając na Niego zostawiłam mu list :
" Drogi Harry,
Nie chciałam Cię tak żegnać, ale nie pozostawiłeś mi innego wyboru. Przykro mi z powodu naszej porannej kłótni.
Wylatuję jeszcze dziś, o 15 mam samolot. Odezwę się jak dotrę na miejsce.
Mam nadzieję że sobie wszystko jeszcze przemyślisz
Twoja na zawsze
Elizabeth"

Zostawiłam wiadomość na ławie w salonie i pośpiesznie wyszłam zatrzaskując za sobą drzwi. Przed domem czekał na mnie samochód, który odwiózł mnie na lotnisko. Odprawa przebiegła dość szybko ponieważ ja byłam traktowana poza kolejką.
Sadowiąc się w fotelu samolotu uświadomiłam sobie że nawet nie pożegnałam się z chłopcami więc chwyciłam komórkę w dłoń i napisałam do wszystkich wiadomość tej samej treści :
" Wracam do domu. Harry wie o wszystkim. Nie miałam okazji się z wami pożegnać, widzimy się za dwa miesiące ;) xx "
Kliknęłam wyślij. Zaraz po tym ukazał mi się komunikat o tym że moja komórka jest wyładowana w związku z czym wyłączyłam ją.
Po chwili usłyszałam głos stewardesy w głośnikach. Tradycyjna formułka w jej wykonaniu brzmiała niezwykle przekonująco, chyba to był jej pierwszy lub jeden z pierwszych lotów "Prosimy o zapięcie pasów bezpieczeństwa, za chwilkę wystartujemy. Życzymy państwu miłego i spokojnego lotu"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz