niedziela, 15 kwietnia 2012

Rozdział 3 : Prawda

Pędziliśmy przez przez miasto. Nie odzywałam się. Wiedziałam że sam musi pomyśleć, musi jakoś odreagować. Jestem osobą która jest wyrozumiała. Czułam że On potrzebuje chwili dla siebie. W tle leciało radio, a między nami cisza.
Wreszcie musiał zwolnić tempo jazdy ze względu na żółte światło zmieniające się w czerwone. Stanęliśmy na skrzyżowaniu. Jedną ręką trzymał kierownicę , drugą zaś gałkę od skrzyni biegów. Moja dłoń sama powędrowała w stronę Jego ręki, najpierw pogłaskałam Go po ramieniu. Później zjechałam w dół do Jego dłoni. Chwyciłam ją i splotłam niezdarnie nasze palce. Spojrzałam na Jego twarz, Jego wzrok był utkwiony w jezdnię.
- Przepraszam - szepnął nagle,było to dla mnie ledwie słyszalne.
- Harry chyba nie myślisz że jestem zła - puścił moją dłoń i ruszyliśmy w dalszą podróż
- Wiem, Ty cierpisz w ciszy, samotności - miał racje, było mi smutno i byłam strasznie zdenerwowana tą sytuacją , ale starałam się nie robić scen. Nie chciałam jeszcze bardziej podburzać sytuacji
- Nie martw się o mnie - zapewniłam Go że wszystko jest w porządku
- I cały wieczór poszedł w diabły - przeklął pod nosem
- Hm... niekoniecznie - powiedziałam z cwaniackim uśmieszkiem
- Co masz na myśli ? - spojrzał na mnie zdziwiony
- Zjedź na parking - nakazałam. Nie stawiał oporu, wykonał to o co poprosiłam.
Przy najbliższej stacji zjechaliśmy na parking. Zaparkował. Wyłączył silnik.
- I co dalej ? - zapytał
- Wysiadamy - powiedziałam entuzjastycznie
- Przecież jesteśmy w środku... -rozglądał się upewniając -.... w środku jakiegoś lasu. Totalne bezludzie. A co jak się zgubimy ? - zaczął udawać że panikuje
- Właśnie o to chodzi, nie ma ludzi. Jesteśmy sami, tylko Ty i ja i ewentualnie jakieś niedźwiedzie - zaśmiałam się
- NIEDŹWIEDZIE ? Proszę nie strasz mnie - zrobił wielkie oczy a ja wystawiłam język w odpowiedzi - Oj Ty niegrzeczna - pogroził mi , kochałam te nasze przekomarzanki
- I co mi niby zrobisz ? - zapytałam prowokująco
- Zobaczysz, lepiej uciekaj - odpiął pasy i wyskoczył z auta. Przeszedł przed maską i otworzył drzwi, wyszłam - Więc masz 10 sekund - oznajmił z powagą
- Słucham ?!
- No szybko, uciekaj - zwątpiłam, stałam jak zaklęta, zmierzył mnie wzrokiem, zatrzymał wzrok na moich wysokich szpilkach - Och.. nie jednak zmieniłem zdanie, lepiej tego nie rób. Przy Twoich zdolnościach za chwilkę będziemy jechali do szpitala - uśmiechnęłam się. Chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy przed siebie. Trafiliśmy akurat na szlak spacerowy, był oświetlony latarniami takimi jak w Narnii. Zrobiło mi się chłodno. W końcu dochodziła już chyba 24. Wolną ręką potarłam ramię. Harry zrozumiał aluzję i bez słowa ściągnął marynarkę nakładając mi ją na ramiona.
- Wystraszyłam się dziś - przerwałam w końcu ciszę - Myślałam że...- urwałam w połowie bałam się dokończyć
- ... Że znów się zacznie ? - dokończył za mnie, właśnie dochodziliśmy do końca dróżki na której końcu była mała fontanna i kilka ławeczek wokół niej. Usiedliśmy na jednej z nich.
- Wiesz byłam prawie pewna że za chwilkę ona Cię uwiedzie i bałam się co będzie dalej
- Rzeczywiście uwodziła mnie , ale wtedy powiedziałem jej że w aucie jesteś Ty, że jesteś moją dziewczyną i jesteś dla mnie teraz najważniejsza, nie chcę Cię stracić i powiedziałem jej grzecznie żeby mnie zostawiła w spokoju - wyznał patrząc mi w głęboko oczy. Obraz Jego twarzy się rozmazał, poczułam jak łza spływa mi po policzku - Nie płacz - otarł kroplę kciukiem chwytając moją twarz w dłonie. Przybliżył się delikatnie, nasze czoła się stykały
- Proszę Cię, ufaj mi - szepnął składając pocałunek na moim policzku. Wtuliłam się w Jego ramiona zapominając o wszystkim co nas dzieliło. Głupia byłam myśląc że to koniec. To był początek. I uwierzyłam całym sercem że wszystko się ułoży. Nie chciałam Go tracić, był zbyt ważny. Mimo naszych kłótni, mimo Jego trasy, mimo fanek , mimo braku prywatności wierzyłam że przetrwamy. Nie chciałam stracić tego wszystkiego co razem zbudowaliśmy. Owszem żyć w świecie show biznesu to jak sprowadzać samemu na siebie wyrok, ale byłam gotowa na to.
Siedzieliśmy tak przytuleni. Już mi nie było zimno, ponieważ czułam Jego ciepło.


Nazajutrz, rano
Nie pamiętam jak to się stało, ale chyba zasnęłam w Jego ramionach. Nic nie pamiętam, ale widocznie musiał przenieść mnie do samochodu i przywieźć mnie tutaj czyli do hotelu. Spojrzałam na zegarek, była 9.30. Obok mnie leżał wtulony w poduszkę Harry. Spał.
Postanowiłam iść wziąć prysznic. Zabrałam kosmetyczkę i udałam się do toalety.
Na dzień dobry zobaczyłam swoje odbicie w lustrze ( czyt. rozmazany makijaż po wczorajszym płaczu, włosy stały mi na wszystkie strony i do tego te wory pod oczami) i jak on mógł mówić że jestem piękna ? Codziennie męczyło mnie to pytanie.
Po kilku minutach byłam już jak nowo-narodzona. Ubrałam się w dżinsy, t-shirt z nadrukiem i sweterek, włosy spięłam w kitkę. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam jak mój chłopak wstaje. Zaczął się przeciągać, po czym uśmiechnął się
- Dzień dobry - przywitałam go i przysiadłam na skraju łóżka
- Bardzo dobry - odpowiedział całując mnie i wciągając do łóżka. Usiadł i posadził mnie na swoich nogach.
- I co robimy ?
- No ja za godzinę mam wywiad w radiu , później podpisywanie płyt a wieczorem mam ostatni koncert w Berlinie i po koncercie wyjeżdżam do Londynu - otrzymałam wyczerpującą odpowiedź.
- A co ze mną ? - spytałam
- Hm... jak to co ? Jedziesz ze mną - zarządził po męsku.
- Ale ...
- Bez żadnego ale, a teraz wybacz, ale muszę iść się odświeżyć - strącił mnie a ja udałam obrażoną - Nie martw się , nie zostawiam Cię , zaraz wrócę - uśmiechnął się i wyszedł.
Postanowiłam podzielić się nowiną z mamą. Wybrałam jej numer , ale nikt nie odbierał. W końcu zrozumiałam że jest przecież środek nocy u mnie, w domu. Zrezygnowana weszłam na Twittera i podzieliłam się wieścią :

" Zapowiada się niesamowity dzień ! Będę dziś na podpisywaniu płyt z chłopcami. Mam nadzieję że zwiedzę jeszcze Berlin przed wylotem do Londynu ;) xx "

Bardzo chciałam troszkę pozwiedzać, miałam cichą nadzieję że Harry coś wymyśli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz