niedziela, 15 kwietnia 2012

Rozdział 1 : Świeczki

Jeśli teraz odejdę to już nie będzie odwrotu. Nasz związek przechodzi kryzys.Każdy dzień przynosi mi nowe prawdy, coś czego wcześnie nie widziałam. Nasza wierność i miłość jest wystawiona na jedną z wielu prób. Nie widzieliśmy się miesiąc. Chłopcy są obecnie w trasie po USA, kariera nabiera tempa. Jestem z Niego szalenie dumna,mój ukochany odnosi sukcesy ale w konsekwencji coraz rzadziej rozmawiamy, prawie wcale. Wszystko przez strefę czasową, On dopiero wstaje a ja zasypiam, ja śpię a On udziela wywiadów, jeździ z chłopakami po różnych radiach, promuje zespół . Mamy coraz mniejszy kontakt. Wiem że to Jego marzenia, ale przecież powinniśmy się uzupełniać, a czuję się opuszczona. Ta rozłąka mnie wykańcza. Jestem na skraju załamania nerwowego, naprawdę nie umiem czasem sobie z tym poradzić. Kolejny raz siedzę zamknięta w pokoju pod ścianą z podkulonymi nogami. Mam natłok myśli. Nie wiem czy będę wstanie to dalej znieść. Łzy cisną się pod powiekami , jedyne co mnie powstrzymuje od płaczu to moi bliscy. Nie chcę żeby znów słyszeli jak płaczę z Jego powodu.
Moje zamyślenia przerwał dzwonek telefonu. Na wyświetlaczu ujrzałam roześmianego Harrego z słodkimi dołeczkami w policzkach.
- Halo ? - zapytałam
- To ja, musimy się spotkać - wyznał
- Teraz masz dla mnie czas ? Łaskawie go odnalazłeś ? Ale teraz to już nie mam ochoty na rozmowę kochanie - oburzyłam się , w głębi żałowałam że tak mocno na Niego najechałam ,ale nie pozwolę traktować siebie jak zabawkę. On nie będzie wyznaczał terminu naszych rozmów kiedy łaskawie znajdzie czas.
- I znów zaczynasz ? Przecież wiesz, trasa, zespół, fanki, autografy, koncerty, wywiady - nie miałam ochoty ani się na Niego wydzierać , ani Go przepraszać, nastała cisza - Przepraszam - powiedział po chwili - Wiem , to nie jest wytłumaczenie , powinienem częściej się odzywać, zawaliłem,przepraszam, kocham Cię.
I w tym momencie rozleciałam się na tysiące malutkich kawałeczków, miałam wyrzuty sumienia że byłam tak podła , przecież to nie Jego wina.
- Harry, kochanie ja rozumiem i cierpliwie to znoszę. Jednak jest mi strasznie ciężko, tęsknię za Tobą. Nie wiem czy wytrzymam kiedy cały świat jest przeciwko Nam - wyznałam z bólem serca.
- Wieczorem jest koncert w Berlinie - wywalił nagle - rezerwuję bilety. Czekam na Ciebie. Widzimy się o 20.30 za kulisami, dobrze ? - jeszcze nigdy nie poszedł na taki kompromis
- Dobrze, do zobaczenia - przesłałam mu całusa, odpowiedział tym samym i się rozłączył.
Byłam ciekawa co wykombinował , ale nie miałam czasu na dalsze rozmyślania. Poderwałam się z miejsca i ruszyłam na strych po oliwkową torbę na kółkach.
Po około 1,5 godzinie stałam przy odprawie na lotnisku, byłam spakowana. W jednej ręce trzymałam walizkę i "coś na drogę" od mamy a w drugiej bilet klasy pierwszej exclusive do Berlina. Miałam ochotę się wycofać , ale już było stanowczo za późno na takie gwałtowne decyzje.
Lot minął szybko. Cały przespałam może to dlatego. Gdy wylądowaliśmy wysłałam mamie sms że wszystko w porządku, ona bardzo się o mnie martwiła. Ale to nie był pierwszy raz kiedy wyjeżdżałam znienacka do lub dla Harrego.
Przy odbiorze walizek czekała już na mnie ochrona, pomogli mi z walizką i eskortowali mnie do czarnego grand rovera stojącego przed wejściem. Przedzieraliśmy się przez tłum fanek Harrego , a może moich anty fanek ? I przede wszystkim przez paparazzi, było ich mnóstwo, ktoś życzliwy musiał ich powiadomić o mojej podróży.
" Czy Harry Panią zdradził ? Czy między Panią a Harrym doszło do kłótni? Czy Harry Panią rzucił dla innej ? Czy Harry wykorzystał Panią ? Czy dziś uda się Pani na koncert 1D ? "- ludzie zadawali mi mnóstwo pytań. Szłam dzielnie przez tłum, by jak najszybciej znaleźć się w samochodzie. Nauczyłam się nie zwracać na nich uwagi, nie odpowiadać i nie okazywać żadnych emocji, oni tylko na to czekali. Harry starał się zapewnić mi jak najlepszą ochronę , ale przecież nie mógł ochronić mnie przed słowami które tam wielokrotnie padały.
Dotarłam do samochodu a 15 minut później do 5-cio gwiazdkowego hotelu w centrum Berlina. Obsługa była świetna, wnętrze sprawiało że czułam się jak w domu , a mój pokój był bajeczny. Przytłaczała mnie myśl że to wszystko było zorganizowane dla mnie. Usiadłam na łóżku i wypakowywałam rzeczy (czyt. wyrzucałam je wszystkie z impetem na łóżko). Nagle chwyciłam coś twardego, spojrzałam a w ręce trzymałam świeczkę i przypomniało mi się jak się poznaliśmy.

*Flashback*

Wycieczka do Londynu. Zapalona fanka One Direction przyjechała do ich ojczyzny.Byłam strasznie podekscytowana. Robiłam fotki wszystkim i wszystkiemu co stanęło na mojej drodze. Byłam świrnięta. Tego dnia zwiedzaliśmy dużo zabytków i nastała przerwa , grupa się rozdzieliła a ja podreptałam sobie do TESCO na zakupy. Gdy weszłam do gigantycznego hipermarketu zaczęłam od szukania działu z świeczkami , tak to było idiotyczne, ale miałam obsesję na punkcie świeczek. Gdzie tylko pojechałam kupowałam świeczkę, najlepsze były zapachowe, przypominały mi miejsce w którym byłam. Kiedy wreszcie znalazłam odpowiedni regał moją uwagę przykuły lawendowe. Chwyciłam jedną... chwilę później klęczałam na podłodze i zbierałam pół regału. Jestem niezdarą , ale myślałam że już tego wyrosłam.
- Przepraszam - usłyszałam męski głos - gdzie znajdę dział ze słodyczami? - podniosłam wzrok i bez zastanowienia krzyknęłam :
- Ale ja tutaj nie pracuje ! - O FUCK , moim oczom ukazał się wtedy sam Harry Styles, był taki jak na plakatach- idealny.
- Przepraszam... myślałem że...- urwał w połowie zdania, uklęknął i zaczął zbierać świeczki z podłogi
- Co Ty wyprawiasz ? - zapytałam po chwili
- Pomagam Tobie, widzę że każda para rąk się przyda- wskazał na stertę kolorowych sześcianów owiniętych folią -  Nie przedstawiłem się - przypomniało mu się, ale nie musiał się przedstawiać, dobrze widziałam kim jest -  Jestem Harry - wyciągnął rękę 

- Elizabeth - podałam mu swoją drżącą dłoń
- Czego się boisz ? - zapytał niespodziewanie
- Niczego pff... dlaczego miałbym się czegoś bać ? - przybrałam obojętny ton głosu
- Więc czemu drżysz ? - ojej to było widać ? Ogarnęłam się wewnętrznie
- No... wiesz... jestem strasznie nie zdarna - wybrnęłam z tej sytuacji nie patrząc mu w oczy, przecież nie powiem Mu że jestem Jego zapaloną fanką i sikam na Jego widok. Resztę "nieszczęść" układaliśmy w milczeniu
- Gotowe! - krzyknął entuzjastycznie podając mi dłoń bym mogła wstać, skorzystałam - Więc Eli , chyba mogę się tak do Ciebie zwracać ? - był bezczelny,ale przytaknęłam bo przecież "takiemu" się nie odmawia - Czy mógłbym Cię prosić o numer ?
- Mój numer telefonu ? - zapytałam nie dowierzając
- Nie, twój numer buta- zachichotaliśmy razem - oczywiście że numer telefonu - zapewnił.
Podałam mu swój numer, poinstruowałam jak dotrzeć do słodyczy, on w zamian obiecał że oddzwoni, pomachał mi na pożegnanie i znikł. Do ostatniej chwili byłam przekonana że to tylko sen lub moja wyobraźnia lecz następnego dnia zadzwonił pierwszy raz.
*End flashback*

I tak się poznaliśmy. Troszkę historia jak z bajki. Uśmiechnęłam się na myśl o wspomnieniu tej bajki. Dochodziła 19.30 i musiałam się zacząć zbierać. Wygrzebałam ze sterty leżącej na łóżku małą czarną z cekinami i pobiegłam do łazienki. Sukienka przylegała mi gładko do ciała , rozczesałam włosy placami i poprawiłam makijaż. Przejrzałam się w lustrze, szału nie było , ale nie chciałam się stroić. Wychodząc z łazienki chwyciłam za różową skórzaną torebkę i jednym ruchem zgarnęłam do niej rzeczy z szafki nocnej. Zadzwoniłam po ochroniarza na recepcję i na końcu włożyłam na stopy czarne szpilki na różowej platformie. Byłam gotowa do wyjścia. Byłam gotowa na koncert.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz