sobota, 23 marca 2013

Rozdział 17 : Kuchnia


Oddaję w wasze ręce Rozdział 17.  Jest on dość monotonny, ale zapewniam, że w kolejnym będzie się działo. Mam już pomysł. Oczywiście żadne słowa nie są w stanie wyrazić tego, jak cholernie przepraszam was za tyle miesięcy nieobecności. To moja wina. Trzymajcie kciuki żebym pisała bardziej regularnie. W tym roku czekają mnie egzaminy. Nie wiem czy znajdę czas przed nimi na cokolwiek. Tyle ode mnie. Rozkoszujcie się siedemnastką :)
ASK ; TWITTER 
~*~
Nawet nie wiecie, jak cholernie ciężko jest wstać wcześnie rano, po nieprzespanej nocy, gdy jest się w 3 miesiącu ciąży. Nigdy w życiu nie narzekałam na bóle kości, ale byłam o tym uprzedzona. Bezpiecznie doleciałam.
- Nate obiecał przylecieć do nas na weekend - opowiadałam w drodze do domu, zupełnie nieobecnemu Hazzowi - A jutro wyprowadzam się do Sydney - dodałam obracając głowę w stronę okna.- Co ?! - był oburzony i zaskoczony.
- A jednak mnie słuchasz - skomentowałam sarkastycznie.
- Oczywiście, że Cię słucham kochanie - zapewnił spoglądając szczenięcym spojrzeniem - Miałem tylko ciężką noc - odparł po chwili, przecierając dłonią prawe oko.
- Udana impreza ? - zapytałam po chwili namysłu.
- Yeah - odpowiedział z uśmiechem. Na tym nasza rozmowa się chwilowo się skończyła.
Milczeniu naszych ust, towarzyszyła kolejna piosenka z płyty Eda*. Bardzo lubiłam jego muzykę. I przy okazji był dobrym przyjacielem Harrego. Dzięki czemu znałam go prywatnie.
- Jakie masz plany na dzisiaj ? - zapytałam, przerywając nieznośną ciszę.- Dzisiaj jestem cały Twój - odpowiedział z cwaniackim uśmiechem.
- Mmmm - uśmiechnęłam się od ucha do ucha.- Co chciałabyś dziś robić ? - zapytał niepewnie.- Myślę, że najpierw zdecydowanie troszkę odpocząć - powiedziałam i ziewnęłam odruchowo.- Może później wybierzemy się na zakupy ? - zaproponował.
- To świetny pomysł - ucieszyłam się, bo już dawno nie byłam na zakupach. Jak każda kobieta lubię iść do sklepu i przymierzać, oglądać, zachwycać się. Z Hazzą była to podwójna frajda. Ten głupek potrafił wlecieć do sklepu i brać wszystko z wieszaków, dosłownie wszystko co wpadło mu w ręce. Później leciał do przymierzalni i wrzucał wielką górę rzeczy do kosza z resztą odłożonych, niechcianych ciuchów. Do tego potrafił sprawić, że każda ekspedientka, pod wpływem Jego uroku, była na każde nasze skinienie.
- Jesteś głodna ? - zapytał wyrywając mnie z zamyślenia.
- Jak wilk - odparłam bez namysłu, chwytając się odruchowo za żołądek, a Hazz zaczął chichotać - No i z czego się śmiejesz ? - spojrzałam pytająco.
- Hahahahahahahahahaha z niczego, po prostu... - urwał, dławiąc się śmiechem.- Po prostu co ? - czułam, że coraz bardziej wybałuszam oczy.
- Jesteś słodka - przerwał śmiech. I dotknął mojego policzka. Później przyciągnął mnie bliżej do siebie i choć dzielił nas podłokietnik i skrzynia biegów to nasze twarze były minimetry od siebie.
- Żartujesz prawda ? - zapytałam szeptem, zbliżył się.
- Nie - odpowiedział, złączając nasze usta w całość.
Euforia, motylki, fajerwerki, przyjemne ciepło i zapach... Tego nie można opisać. Kiedy musisz opuścić, choć na chwilę, osobę, którą kochasz to tęsknisz już na samą myśl o rozłące. A kiedy później zostajesz sam to czujesz jakbyś był niewypełniony, jakby część Ciebie była gdzieś daleko. Najpiękniejsze są powroty, wtedy czujesz że wszystko jest na swoim miejscu i nic więcej nie potrzebujesz żeby Twoja dusza się uśmiechała. Własnie takie uczucie wypełniało moje wnętrze w tej chwili. Szczęście od czubka głowy aż po same palce u stóp.- Wyskakuj mała - powiedział i pstryknął mnie w nos, gdy oderwał swoje cudowne usta od moich. Rozejrzałam się, staliśmy na parkingu przed Tesco, nawet nie zauważyłam tego, przez ten moment czułości. Nim zdążyłam sięgnąć po klamkę, on już otwierał drzwi.
- Pani pozwoli - uśmiechnął się nonszalancko, podając mi rękę.
- Głuptas - skomentowałam i wysiadłam, chwytając Jego dłoń.
- Słucham ? - udał oburzonego - Jesteś pewna tego co właśnie powiedziałaś ? - skierował swoje podejrzane spojrzenie na mnie.
- Jasne, głupolu - szepnęłam mu na ucho.
- Będziesz tego żałować - zastrzegł, zamknął czarne drzwi. Przyglądałam się jak prze klucza zamek. Później podszedł i stanął naprzeciwko mnie, a ja niczego się nie domyślając stałam jak zaklęta. Pięć sekund później krzyczałam jak najgłośniej potrafiłam.
- Puść mnie ! - zdzierałam gardło na marne - Postaw mnie na ziemię ! - dalej krzyczałam i śmiałam się na przemian. A Hazz, jak gdyby nigdy nic, ze mną przewieszoną przez ramię, maszerował do wejścia marketu. Wszyscy się na nas gapili. Pewnie pamiętali nas z mediów. Ostatnio było dość głośno o zespole i o naszym związku. Ale nigdy się nie wsłuchiwałam w te brednie. Wracając do naszych zakupów. Kiedy weszliśmy do środka sklepu mój bohater postawił mnie na ziemię.
- Dziękuję Ci bardzo - odpowiedziałam, zadzierając głowę w geście złości, w stronę witryny sklepu z firankami.
- Ej... mała - chwycił mnie za brodę - Nie gniewaj się - i cmoknął w nos, uśmiechnęłam się promiennie. On sięgnął po moją dłoń, uniósł ją i na moich oczach splótł nasze palce. A ja ścisnęłam mocniej Jego dłoń i pociągnęłam Go w stronę regałów. Harry niósł koszyk a ja władałam do niego artykuły. Świerze bagietki, makaron, serek śmietankowy, lody truskawkowe, kabanosy, czekoladę z orzechami, groszek, kukurydzę, sok pomarańczowy, koncentrat pomidorowy... W końcu koszyk był zapełniony a my stanęliśmy w kolejce do kasy. Wszystkie artykuły znalazły się na taśmie. Przed nami były dwie osoby. Harry wciąż nie puszczając mojej dłoni pogłaskał mnie po głowie, później po policzku. Za nami rozległo się nagle westchnienie. Obróciliśmy głowy jednocześnie w stronę (jak się później okazało) fanek. Trzy dziewczyny uśmiechały się promiennie w ręku trzymając telefony, kartki i długopisy. Jedna z nich nagrała tą całą sytuację. Harry rozdał im autografy, z każdą zrobił zdjęcie i odebrał karteczki z nazwami ich Twitterów.
- Dopilnuję żeby was follownął - obiecałam, uśmiechając się.
- Eli czy mogłabym Cię prosić o autograf i zdjęcie ? - odezwała się brunetka. Byłam w szoku. Pierwszy raz ktoś prosił mnie o to. Przecież nie byłam sławna więc nie było powodu żebym wcześniej z kimkolwiek pozowała do zdjęć. Spojrzałam na Harrego z wątpliwością, a on zachęcił mnie uśmiechem.
- Jasne - zwróciłam się do niej, do zdjęcia ustawiły się wszystkie trzy. Następnie podały mi karteczki, które podpisałam, zadały jeszcze kilka pytań. A później nadeszła nasza kolej do kasy, więc Hazz przeprosił je i pożegnał się, przytulając każdą.
- Dziękujemy Harry, Eli miło Cię było spotkać - pomachały nam i odeszły, a my odmachaliśmy. Po skasowaniu i zapłaceniu, ruszyliśmy do auta. Po drodze jeszcze kilka osób, których nigdy na oczy nie widziałam, witało się z nami.
- Znasz ich ? - zapytałam kiedy byliśmy już w samochodzie.
- Nie - opowiedział Harry i zaczął się śmiać a ja mu zawtórowałam. Do domu dojechaliśmy w ciągu 15 minut, nie było korków. Wysiadłam i ruszyłam za Harrym w stronę bagażnika. Już chciałam chwycić za moją walizkę, kiedy Hazz dotknął mojej ręki.
- Ja ją wezmę - zadeklarował.
- To ja wezmę te torby z zakupami.
- Nie - zaprzeczył - Ty idziesz do domu i otwierasz drzwi - wręczył mi kluczyki. Wiedziałam, że przecież sobie nie poradzi ze wszystkim, bo było tego po prostu za dużo. Dwie walizki, torba podróżna, bagaż podręczny i siatki z zakupami. Więc mimo Jego protestu, wzięłam dwie siatki z zakupami i ruszyłam do domu. Kiedy już weszliśmy do domu, Hazz odniósł walizki na piętro a ja zajęłam się rozpakowywaniem produktów w kuchni.  Miałam zamiar zrobić jakiś obiad, bo dochodziła już 14 a my nic nie jedliśmy, przynajmniej ja. Chwyciłam za paczkę makaronu, wyciągnęłam garnek z dolnej szafki, nalałam wody i wstawiłam na płytę indukcyjną. Po chwili Hazz wparował i objął mnie od tyłu. 
- Co tam sweetie ? - zapytał cmokając mnie w policzek.- Wszystko w najlepszym porządku - odpowiedziałam rozcinając paczkę makaronu.
- Mogę Ci pomóc ? - zaoferował, szczerząc się.
- Wrzuć makaron do tego garnka - wskazałam.
- Okey - odebrał paczkę i zrobił to o prosiłam. Ja chwyciłam za groszek i kukurydzę, wrzuciłam je do dwóch miseczek. Przygotowałam sobie wszystko do zrobienia sosu. Ale Loczek obrócił mnie gwałtownie w swoją stronę i usadził na blacie, całując moją szyję. 
- Muszę zrobić sos - próbowałam się wymigać, ale on nie przestawał.
- Sprzeciwiasz mi się ? - zapytał spoglądając mi głęboko w oczy.
- Nie - ucałowałam go w czoło - muszę zrobić coś do jedzenia - opowiedziałam głaszcząc Go.
- Dzisiaj ja chcę gotować - zachowywał się jak dziecko. Zrobił zbolałą minę i skrzyżował ręce na piersi.
- Będziemy razem gotować, dobrze ? - poszłam na kompromis, rozluźniłam Jego ręce z uścisku i ułożyłam na mojej tali, a sama pocałowałam Go, najpierw delikatnie, później namiętnie. 
- Dobrze - ściągnął mnie na dół i delikatnie postawił na ziemi - Od czego zaczniemy ? - zapytał, zwarty i gotowy.
- Wyciągnij z górnej szafki koncentrat pomidorowy - poleciłam. Pół godziny później wszystko było gotowe. - Nakryjesz do stołu ? - zapytałam z nadzieją, sama tego nie lubiłam robić.
- Pewnie - chwycił za sztućce. Jemu to zawsze błyskawicznie i ślicznie wychodziło. 
- Bon appetit ! - powiedziałam, stawiając talerze i siadając naprzeciwko Harrego. Zaczęliśmy posiłek, wzięłam łyka soku pomarańczowego i spojrzałam na Niego. Smakowało mu bardzo, widać to było w Jego oczach. Nabił kolejny makaron na widelec i zwrócił go w moją stronę. 
- Będziesz sama jadła czy mam Cię nakarmić ? - zapytał po chwili.
- Zjem sama - uśmiechnęłam się.Po skończonym posiłku talerze włożyliśmy do zmywarki. Już chciałam wychodzić z kuchni kiedy Hazz złapał mnie za dłoń. Później objął w talii i uniósł, a ja oplotłam nogami Jego biodra. Pocałowaliśmy się raz... drugi... kolejny. Stanęłam na ziemi, a on położył dłoń na moim lekko wypukłym brzuszku, później odsunął bluzkę i schylił się aby go pocałować. Bardzo się cieszył że zostanie ojcem i okazywał to na każdym kroku. Miałam ochotę całować Go w nieskończoność i dziękować Bogu, że spotkało mnie takie szczęście. 
- Zaraz wrócę - powiedziałam zostawiając Go w salonie. Poszłam do łazienki i włączyłam zimną wodę, zmoczyłam nadgarstki i spojrzałam w lustro. Wciąż zadawałam sobie pytanie co takiego sprawiło, że mnie zauważył ? Że mnie pokochał ? 
Po chwili wróciłam do pokoju, Hazz leżał na kanapie i oglądał telewizję. Usiadłam na podłodze przed Nim. 
- Mogę się położyć obok Ciebie ? - zapytałam niepewnie.
- No pewnie - przesunął się, robiąc mi miejsce, ściszył telewizję. Ułożyłam się, kładąc głowę na Jego piersi - Jak było u rodziców ? - wiedziałam, że to nastąpi, że zapyta mnie o to, prędzej czy później. 
- Strasznie - odpowiedziałam, a łzy zebrały się pod powiekami - Mama chciała mnie zatrzymać, ale ojciec - głos mi się złamał, a łza spłynęła po policzku. 
- Już cicho - objął mnie i zaczął głaskać po głowie - Nie płacz kochanie, proszę - pocałował moje włosy.
- Nie płaczę - uniosłam głowę by spojrzeć na Niego, otarł mi łzy z policzków i przycisnął do siebie. I leżeliśmy tak, on nie wypuszczał mnie z ramion, ja nie odrywałam głowy od Jego torsu. Nie wiem jak długo to trwało, ale oboje nie czuliśmy upływającego czasu. W końcu wstałam i spojrzałam na Niego. Zasnął. Wyglądał bezbronnie. Delikatnie przykryłam go kocem, chwyciłam za telefon,  nie mogłam się powstrzymać, zrobiłam mu zdjęcie i poszłam na górę. Wzięłam prysznic, rozpakowałam część moich rzeczy, później chwyciłam za komputer i weszłam na Twittera. Harry był zalogowany na swoim profilu, więc wykorzystałam to i spełniłam marzenie tych trzech dziewczyn, u każdej kliknęłam follow back, wylogowałam się i weszłam na swoje konto. Napisałam jedno, krótkie zdanie "To najlepsze co mnie spotkało" i załączyłam zdjęcie śpiącego Harrego.