piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 15 : Baby shower


Po długiej przerwie witam listopad i was nowym rozdziałem. Mam nadzieję że wam się spodoba. Nie ukrywam że liczę na komentarze.W razie pytań ASK.

~*~

Po tak przyjemnym weekendzie ciężko było wracać z powrotem do Londynu. Tym bardziej że już w następny weekend wszyscy mieli dowiedzieć się o naszym skarbie. Nie wiem jak Hazz, ale ja się troszkę bałam tego wszystkiego. Zdecydowaliśmy ściągnąć wszystkich bez wyjątków. W piątek miała przyjechać mama z tatą, a rodzice Harrego mieli być w sobotę, w dzień przyjęcia. Harry nie chcą obciążać mnie wszystkim postanowił wynająć eksperta, który organizuje takie przyjęcia na co dzień. Miałam nadzieję, że osoba ta będzie dość dyskretna i kompetentna. Harry w natłoku wywiadów i spotkań nie mógł niestety jechać ze mną na spotkanie. Musiałam sama sobie poradzić. Umówieni byliśmy na godzinę czternastą w restauracji w samym centrum Londynu. Postanowiłam ubrać się w czarną bluzkę z nadrukiem, rurki i do tego białe szpilki. W razie deszczu wzięłam biały żakiet, choć i tak samochód był podstawiony pod sam dom. Nałożyłam lekki makijaż, upięłam włosy w zgrabnego koczka i ruszyłam do wyjścia. Szofer otworzył mi drzwi od czarnego grand rovera. Zapakowałam się do środka, ściągając z ramienia czarną torebkę. Nie czułam się dobrze, bo poranne mdłości nadal mnie dopadały. Do tego jeszcze wcinałam za dwóch. Na śniadanie zjadłam trzy rogaliki maślane i jogurt malinowy, plus jeszcze kawa (której swoją drogą nie powinnam pić). Ale takie były uroki ciąży. Brzuszka jeszcze nie było widać... z resztą to dopiero ósmy tydzień. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk komórki. Chwyciłam za telefon.
- Tak słucham - odpowiedziałam poważnym tonem.
- Witaj słoneczko - przywitał się lekko ochrypły ,męski głos.
-  Harry ! Co słychać ? - ucieszyłam się, że go słyszę, rano tak wcześnie wyszedł, lekko zaspana żegnałam go w piżamie.
- Właśnie mam przerwę. A co u Ciebie ? Jak się czujesz? - zapytał troskliwie
- Jadę właśnie na to spotkanie, czuję się dobrze - skłamałam, nie chciałam go martwić .
- Może spotkamy się na mieście ? Myślę że wyrwę się wcześniej z tej sesji - powiedział zmęczonym tonem.
- Jasne - odpowiedziałam entuzjastycznie.
- HALO !!! ELI ? HAZZ CIĘ KOCHA - usłyszałam Lou w słuchawce - ON CIĘ KOCHA SŁYSZYSZ ?
- Tak, wiem - zachichotałam.
- LOU... oddaj mi tą słuchawkę do cholery ! No już! Oddawaj! - nie mogłam powstrzymać śmiechu - OKEJ...... JUŻ DAJĘ.............BYYYYE ELI !
- Pa Lou - odpowiedziałam i cmoknęłam.
- Eh... przepraszam Cię najmocniej... ten idiota - tłumaczył się.
- Ej... nic się nie stało, do zobaczenia paa - pożegnałam się.
- Kocham Cię, bye ! - odpowiedział.
Już miałam włożyć telefon do torebki kiedy pomyślałam że wejdę na Twittera, w sumie dawno już nie odwiedzałam tego portalu. Oczywiście moje interakcje jak zawsze były przepełnione wiadomościami od fanek. Kiedy czytałam niektóre z nich byłam wzruszona (i to nie były tak zwane "hormony"), fanki potrafiły być takie kochane, ale oczywiście zdarzały się pojedyncze tweety osób, które po prostu z góry mnie osądzały i nienawidziły. Szczerze nie rozumiałam takiego zachowania. Nikomu nie każe mnie lubić, ale jakiś szacunek dla człowieka powinny mieć. Pomyślałam że fajnie byłby zorganizować jakieś spotkanie z tymi dziewczynami. Może jakąś imprezę, ale bez paparazzi. Oczywiście musiałam to uzgodnić z Paulem. Z zamyślenia wyrwał mnie Tim (szofer).
- Jesteśmy na miejscu proszę Pani - powiedział odwracając się w moją stronę.
- Dziękuję bardzo - odpowiedziałam potwierdzając lekkim uśmiechem i wysiadłam. Przemierzając krótki odcinek chodnika rozejrzałam się dookoła i przystanęłam. Dawno nie byłam na zakupach, ostatnio w ogóle nie wychodziłam z willi. Postanowiłam że umówię się z Danielle na zakupy i przy okazji wypytam co słychać z Liamem. Wysłałam jej wiadomość tekstową i ruszyłam w stronę restauracji.
 Przy stoliku już czekała na mnie kobieta, w średnim wieku, miała krótkie, rude włosy, idealnie ułożone. Wyglądała bardzo przyjaźnie.
- Dzień dobry - przywitałam się pochodząc do stolika.
- Witam Panią - wstała podając mi rękę - Jestem Kristina - przedstawiła się.
- Bardzo mi miło Panią poznać, jestem Elizabeth, ale proszę mówić mi Eliza - uśmiechnęłam się i po tych wszystkich formalnościach, za którymi nie przepadałam przeszłyśmy do konkretów.
- Więc jak chciałabyś to zorganizować ? - zapytała bez ogródek.
-  Hm... myślałam o przyjęciu, może najlepiej w jakimś ogrodzie. Nikt z gości nie wie o ciąży, więc to nie będzie typowe baby shower, takie zorganizujemy później, kiedy już wszyscy się dowiedzą- sprecyzowałam - Wydaję mi się że wszyscy będą oczekiwali oświadczyn, ale tutaj będzie chodziło głównie poinformowanie ich o ciąży, oczywiście żadnych mediów, paparazzi i dziennikarzy. Chciałabym żeby ciąża, jak długo to będzie możliwe, była zachowana w tajemnicy przed mediami.
- Rozumiem, w takim razie myślę że najlepiej będzie jeśli jutro przyjedziesz do biura. Przedstawię ci wtedy mój projekt a szczegóły uzgodnimy na miejscu.
- Już jutro ? - zdziwiłam się.
- A czy to jest jakiś problem ? - zapytała Kristin lekko się uśmiechając.
- Oczywiście że nie, ale zaskakuje mnie twoja szybkość - przyznałam. W miedzy czasie poprosiłyśmy o  rachunek.
- To jest moja praca, poza tym zostało nam tylko kilka dni do weekendu - przypomniała mi, ubierając płaszcz.
- No tak - przyznałam, nakładając swój żakiet na ramiona.
- Dobrze w takim razie do zobaczenia jutro - pożegnała się.
- Dziękuję, do jutra - pomachałam jej na pożegnanie i lekko trzęsąc się z zimna ruszyłam w stronę znajomego mi samochodu. Tim ,otwierając mi drzwi uśmiechał się tajemniczo. Spojrzałam do środka, a tam nie kto inny jak moja lokowana główka. Przywitał mnie z uśmiechem.
- Tęskniłem - wygramolił się na zewnątrz i pocałował mnie na powitanie. I nagle błysk fleszy. Drzwi auta się zatrzasnęły. Odwróciłam się w stronę dziennikarzy. A oni jak szaleni strzelali w nas pytaniami.
Czy jesteście zaręczeni ?
Jak to jest żyć z Harrym Stylesem ?
Jesteście szczęśliwi ?
Harry nie był w szoku. Ja miałam zakaz wypowiadania się. Więc chwyciłam za ramię Harrego wtulając głowę w jego zagłębienie pod obojczykiem. Natomiast on z wypiętą do przodu klatą odpowiedział grzecznie, lecz z nutką cynizmu w głosie :
- Drodzy Państwo, to nasze prywatne sprawy, nie mamy zamiaru niczego komentować - zabrzmiały jego stanowcze słowa - A teraz pozwolicie że zabiorę moją ukochaną na obiad - dodał z uśmiechem i otworzył drzwi. Skinęłam głową w stronę tłumu i wskoczyłam do auta, a Hazz za mną. Kiedy zamknął drzwi poczułam ulgę. Taka była cena bycia z członkiem, sławnego na cały świat, boysbandu. Z jednej strony to kochałam, ale z drugiej równie mocno nienawidziłam.
- To co robimy ? - zapytał jak gdyby nic nigdy się nie zdarzyło.
- Jedźmy do domu - poprosiłam patrząc mu głęboko w oczy - zamówimy pizze dobrze ?
- Dobrze - odpowiedział - Wszystko w porządku ? - chyba się martwił. Nie wiedziałam co odpowiedzieć bo świetnie nie było, ale najgorzej też nie. 
- Nie lubię takich sytuacji, jeszcze się nie przyzwyczaiłam do tego - przyznałam szczerze. 
- Ej mała - zmusił mnie do ponownego spojrzenia prosto w jego zielone tęczówki - jestem z Tobą, jesteśmy razem. Damy jakoś radę yeah ? - pogłaskał mój policzek.
- No jasne - odpowiedziałam siląc się na uśmiech i po prostu go przytuliłam. Tak mocno i łapczywie, jakby to oddawało jak bardzo boję się że zniknie nagle. 
Po powrocie do domu zamówiliśmy dużą pizzę. Oczywiście wyszło na to że ja zjadłam tylko 2 kawałki, resztę pochłonął Hazz. Oglądaliśmy sobie komedie romantyczne, siedząc w salonie wtuleni w siebie niczym para nastolatków. Tą sielankę przerwał dźwięk domofonu. Lekko śpiąca uniosłam się z kolan Harrego by ten mógł iść otworzyć. Usiadłam i spojrzałam wyczekująco w stronę korytarza. Usłyszałam śmiech, później krzyk i już wiedziałam co się święci. 
Do pokoju wbiegli po kolei Lou, Zayn i Niall, na końcu szedł Liam z dotrzymującym mu kroku Harrym. 
- Witaj Eli - wskoczył na miejsce obok mnie Lou i cmoknął mnie w policzek. 
- Cześć El - przytulił mnie Niall, ahh ten Horan hug, najlepszy pod słońcem. 
- Eliza ! - po chwili byłam już w objęciach Zayna. Brakowało tylko Liama, który chyba speszony ostatnim wydarzeniem, lekko wystraszony, tylko pomachał mi z daleka. 
- Chłopaki co wy tu robicie ? - zapytałam, kiedy w końcu zostałam odstawiona na miejsce. 
- Wpadliśmy z wizytą - krzyknął Zayn.
- I mamy żarcie - dodał Niall ,unosząc dwie paczki popcornu w jednej ręce i dwie paczki chipsów w drugiej.
- Czyżbyśmy przerwali wam upojny wieczór we dwoje ? - zapytał podejrzliwie Lou.
- Ależ oczywiście - odpowiedział Harry wystawiając język - Więc teraz siedźcie tutaj grzecznie i wybierzcie jakiś film a ja porywam Eli do kuchni dokończyć to co nam przerwano - wziął mnie na ręce i zaniósł tam gdzie obiecał. Usłyszałam za sobą aplauz i zaczęłam chichotać. Kiedy wszedł do kuchni usadził mnie na blacie. A sam odwrócił się plecami, odszedł kilka kroków do przodu i z powrotem wrócił, oparł dłonie między moimi udami i uniósł głowę do góry, spoglądając na mnie wyczekująco. 
- Nie sadzisz że powinniśmy im teraz powiedzieć ? - zaskoczył mnie - To są nasi przyjaciele, uważam że powinni wiedzieć. 
- Zgadzam się z Tobą - odpowiedziałam przytakując , nastała chwilowa cisza, chyba oboje nie wiedzieliśmy jak im to powiedzieć - tylko boję się ich reakcji - przyznałam. 
- Ja też - spuścił głowę - ale chyba nie myślisz że nas zostawią, nie zostawią nas prawda ? - zapytał ze szklanymi oczyma.
- Nie zostawią - odpowiedziałam całując go w czoło i głaszcząc jego loki. 
- No to chodźmy - pomógł mi zejść z blatu i objął mnie w tali. Dochodziliśmy do drzwi.
- Czekaj - zatrzymałam nas - ale ty czy ja ? - dobrze wiedział co mam na myśli. 
- Ja - odpowiedział dzielnie, a ja uśmiechnęłam się pocieszająco i ścisnęłam jego dłoń, leżącą na mojej talii.
Szliśmy jak na skazanie, ale nie było innego wyjścia. Zbieg okoliczności sprawił że byliśmy wszyscy w jednym miejscu o jednym czasie. Opuściliśmy kuchnię. Kiedy zobaczyłam tych kochanych idiotów kłócących się jaki film będziemy oglądać, rzucających się popcornem i skaczących po kanapie w bitwie o pilot, wiedziałam że będzie dobrze. 
- Chcielibyśmy wam coś powiedzieć - stanęliśmy na przeciwko nich, nastała cisza.
- Słuchamy - rozłożył ręce Lou w geście otwarcia.
- No... bo.... em.... będę ojcem - spuścił głowę, oczekując linczu. 
- WHAT ?! - krzyknęli wszyscy chórem.
- Jestem w ciąży - potwierdziłam. 
O boże, nawet nie wiecie jaki wyrok na siebie ściągnęliśmy, kiedy już do wszystkich wszystko dotarło. Otoczyli nas i zaczęli całować, macać po brzuchu, zachwycać się i przede wszystkim gratulować. Wszyscy byli tacy szczęśliwi. Gdyby mogli zaczęliby mnie nosić na rękach. Byli tacy przejęci.
- Pierwsze baby w zespole - krzyczał Niall.
- Och... będzie takie śliczne - zachwycał się Zayn.
- Będzie nosiło paski ! - zastrzegł Lou.
- Gratuluje wam , będziecie świetnymi rodzicami - skwitował Liam. 




3 komentarze:

  1. jejku, zakochałam się w tym blogu. dodawaj następne!
    PS widze, że masz troche mało komentarzy. nie martw sie, ja też tak mam. ;) lepiej pisać dla kilku osób, które czytają, niż dla 1000, które tylko wchodzą i zerkają. blog świetny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jestem fanką 1D i nie interesuje się nimi, blogów też w sumie nie czytam. No ale się skusiłam i nie żałuje, zakochałam się. Zakochałam się w twoim stylu pisania, w bohaterach jakich wykreowałaś no i ogólnie fabuła. Czekam na nowy rozdział :)
    witness-the-slow-death.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy pmysł z ciążą. Choć mogło to zaczekać z 2 rozdziały bo było za bardzo przewidywalne. Ale i tak fajnie. ;)

    OdpowiedzUsuń