wtorek, 1 maja 2012

Rozdział 9 : Łóżko

Na początek mam informacje :) Specjalnie dla was utworzyłam konto na portalu, gdzie możecie pytać anonimowo o co tylko chcecie. Wystarczy wejść TUTAJ.
Wybaczcie, rozdział dość króciutki, ale błagam nie gniewajcie się, to przez mój chwilowy brak weny. Po prostu miałam tysiące pomysłów na rozdział a jak przyszło co do czego to sama nie wiedziałam jak to rozegrać, ale myślę że ucieszycie się z takiego obrotu spraw.  Wprowadzenie Nate do opowiadania było takie spontaniczne, pytacie mnie czy Nate coś "namiesza" w związku Harrego i Elizy, powiem tak... będziecie zaskoczeni, bo mam świetny pomysł, ale wszystko w swoim czasie. Jak na razie zapraszam na dziewiątkę : 
~*~
Siedziałam grzecznie na ławce, w wyznaczonym przez Louisa miejscu. Za mną stało dwóch ochroniarzy, strzegli mnie jak drogocennego diamentu, nie spuszczali chociaż na sekundę z oczu. Ciężko było przekonać Iris że muszę jednak pojechać do Londynu, w ogóle jej nie przekonałam. Nasze spotkanie zakończyło się kłótnią. Mama była po prostu smutna kiedy znów opuszczałam dom z walizką, ale wiedziała dobrze że mnie nie zatrzyma.
Lou chciał się ze mną spotkać w parku, co było dość dziwne jak na Niego, ponieważ przeważnie wolał rozmawiać w 4 ścianach. Spóźniał się aż 5 minut. Spojrzałam nerwowo na wyświetlacz telefonu, ale nikt nie dzwonił, ani nie zostawił żadnej wiadomości. Rozejrzałam się dookoła, nikt nie zmierzał w moim kierunku. Wykręciłam numer przyjaciela "Tu Louis Tomlison, jeśli nie odbieram to znaczy że zabrakło mi marchewek, zostaw... zostaw tego kota Harry" - normalnie wpadłabym w śmiech, ale tym razem zezłościłam się że nie odbiera. Uniosłam gniewny wzrok znad ekranu komórki i zobaczyłam to co przeczuwałam. W eskorcie pięciu ochroniarzy ku mnie zbliżał się Harry Styles we własnej osobie. Przeklęty Tomlison, niech Go tylko dorwę - pomyślałam wściekła. Harry miał na nosie ciemne przeciwsłoneczne okulary i szarą czapkę "skarpetę" na głowie, Jego loki były schowane pod czapkę, dzięki czemu widać było Jego blade czoło.
Po kilku sekundach w całej swojej wielkiej okazałości stanął przede mną.
- Przepraszam - kucnął, ściągnął okulary i patrząc mi w oczy powtórzył - Bardzo Cię przepraszam
- Powtarzasz się - zauważyłam i obrałam obojętny ton głosu, a w Jego oczach ujrzałam chęć walki o mnie przemieszaną ze smutkiem
- I będę to powtarzał do usranej śmierci dopóki mi nie wybaczysz - chciał się odszczekać, ale to zabrzmiało bardziej jak poważna obietnica
- Och...w końcu jakaś konkretna deklaracja - zdziwiłam się na pokaz - obyś był świadom tego co mówisz
-  Elizabeth.... - pierwszy raz zwrócił się do mnie moim pełnym imieniem - Rozumiem twoje rozżalenie i wściekłość, ale daj mi jeszcze jedną szansę. Przysięgam że jej nie zmarnuję - znów się zobowiązał. I co ja biedna miałam zrobić, kiedy prawie klęcząc przede mną błagał o litość ? Jestem miękka, Jego szkliste oczy sprawiły że po prostu nie mogłam powiedzieć "nie".
- Będziesz musiał się cholernie postarać żeby wszystko było jak dawniej - ostrzegłam wymachując palcem
- Będę ! - krzyknął, przerywając mi. Chwycił moją dłoń i ucałował ją czule, zawstydziłam się - Kiedy masz lot powrotny ? - zapytał siadając obok mnie - Spałaś w ogóle dziś w nocy ? - dopytywał się opiekuńczo spoglądając na mnie
- Lot powrotny miałam mieć dzisiaj i nie spałam bo samolot miałam na trzecią w nocy, wiec nie zmrużyłam oka - powiedziałam i ziewnęłam potwierdzając swoje zeznania - Aż tak bardzo to widać ?
-  Jesteś śpiąca, widzę to - przyznał i przyłożył dłoń do mojego policzka, pocierając kciukiem okolice oczu zataczał półokręgi
- Rzeczywiście jestem - potwierdziłam i przymrużyłam powieki.
- No to chodź - wstał błyskawicznie
- Ale gdzie ? - zapytałam zdziwiona
- Wstawaj i o nic nie pytaj - poprosił. Zaprowadził mnie do swojego auta. Otworzył przede mną szarmancko drzwi Grand Rovera, wsiadłam bez protestu. Byłam strasznie zmęczona.
Jechaliśmy głównymi ulicami, mijając wysokie budynki hotelów. Przy żadnym się nie zatrzymaliśmy. Wyjechaliśmy na przedmieścia, moją uwagę przykuła willa stojąca między dwoma skromniejszymi domami. Właśnie tam się zatrzymaliśmy. Harry wjechał na podjazd i wysiadając czuł się jak u siebie.
- Chodź oprowadzę Cię - poprosił. Pokazał mi cały dom, który był olbrzymi. Na koniec wycieczki został nam jeden nie odkryty pokój - Wejdź pierwsza - powiedział jak gdyby nigdy nic a w Jego oczach błysnęły ledwo zauważalne iskierki
Gdy drzwi się uchyliły moim oczom ukazało się wielkie dębowe łóżko. Bez namowy rzuciłam się na nie. Harry położył się obok
- Podoba Ci się ? - głupio jeszcze się pytał, o niczym innym nie marzyłam.
- Tak jest cudownie ! - powiedziałam kładąc głowę na Jego klatce piersiowej - Zaśpiewaj mi coś - poprosiłam - coś spokojnego - dodałam po chwili
- Shut the door, turn the light off /Zatrzaśnij drzwi, wyłącz światło
I wanna be with you /Chcę być z tobą
I wanna feel your love /Chcę poczuć twoją miłość
I wanna lay beside you /Chcę leżeć obok ciebie
I can not hide this even though I try /Nie mogę tego ukrywać, chociażbym chciał
Zaczął nucić Moments głaszcząc mnie po włosach i tak zasnęłam w Jego ramionach. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz