TAK, przeniosłam blog na blogspot bo już nie wytrzymywałam nerwowo z ONETEM.
Przepraszam za zamieszanie, ale tutaj mi się lepiej pisze i dodaje dla was. Teraz was zapraszam na Waszą wyczekaną siódemkę.
~*~
Tym razem nie było jak w bajce. Nie pogodziliśmy się jak zawsze. Nawet nie
raczył do mnie napisać, zadzwonić. Nic. Tamtego dnia wróciłam do domu cała i
zdrowa, ale sama. Nie było cudu. Nie wyskoczył zza krzesła, nie zatrzymał
samolotu, nawet nie przybiegł mnie pożegnać. Byłam wściekła. Minęło kilka dni,
przyznaje płakałam, ale po jakimś czasie uleciało ze mnie całe zło.
Postanowiłam wziąć się w garść i włączyć tryb odnowy samej siebie.
Wracając do domu dużo myślałam. Stwierdziłam że wina leżała po obu stronach, ale mimo wszystko nie miałam zamiaru przepraszać.
Spotkałam się z Iris i dużo rozmawiałyśmy. Iris twierdzi że powinnam zostawić Harrego. Ale ja po prostu nie mogę. To ciężkie. Tak często się oddalamy od siebie i później z siłą do walki wracamy,ale to nie zawsze starcza, czasem po prostu się wymijamy. Nie chcę takiego związku, ale nie potrafię tego skończyć. Za dużo czasu spędziłam z Nim.
Nadszedł dzień mojej rozmowy kwalifikacyjnej. Nie przygotowałam się do niej za bardzo. Po prostu poszłam tam.
Wchodząc do gigantycznego biurowca zatrzymałam się przy recepcji gdzie sprawdzono moją tożsamość. Kiedy jechałam windą przerażała mnie ilość pięter w tym budynku. Czułam się jak mrówka, ubrana w skromne czarne rurki, czerwoną marynarkę z pod której wystawał biały T-shirt z delikatnym nadrukiem, na nogach miałam czerwone szpilki, dodawały mi parę centymetrów i troszkę pewności siebie. Wysiadając na 17 piętrze udałam się prosto wzdłuż długiego korytarza. Mijałam biura widząc co tam się dzieje, za pierwszą szybą siedziała kobieta pilnie stukając w klawiaturę komputera, następnie ujrzałam mężczyznę krzyczącego na swojego (jak myślę) asystenta, dalej widziałam jak trzech biznesmenów siedzi przy biurku gorączkowo obradując nad papierami rozłożonymi na blacie.
To nie był ten sam świat który znałam, tutaj ludzie spędzali i poświęcali swoje życie tylko i włącznie pracy. W zawodzie chłopców zawsze można było jakoś uciec od obowiązków, imprezy, koncerty, to była niezła zabawa tak zwany wolny zawód. A tutaj liczyła się rzetelność i obowiązkowość. Nie było odstępstwa od terminów.
Bez problemu odnalazłam właściwy gabinet, nie dało się go nie zauważyć. Na drzwiach wisiała tabliczka :
" Nathaniel Breezy, naczelnik pisma "Important News" "
Stojąc tam zastawiałam się co ja tutaj robię. Nie powinnam tu być, gdybym tylko chciała mogłabym być w tej chwili w Londynie. Później jechać w dalszą trasę tym razem po Australii z chłopakiem przy boku.
Jednak jestem uparta i niezależna, a przynajmniej staram się być. Dlatego przypominałam sobie o moim postanowieniu a mianowicie dążyć konsekwentnie do celu. Teraz moim celem było zdobycie tej pracy.
Wychodząc po godzinie z gabinetu odniosłam mieszane uczucia. Nate (jak sam kazał się nazywać) był wysokim, szczupłym, ale umięśnionym, dwudziestoletnim mężczyzną.Miał ciemno brązowe włosy, niebieskawe oczy i lekko wystające kości policzkowe. Nie spodziewałam się tak młodego człowieka na takim stanowisku. Gazeta jak się okazało była dość popularna, przede wszystkim stawiano w niej na prawdę, dzięki temu odnosiła sukcesy.
Nate jako coraz bardziej popularny naczelnik nie dawał już sobie rady z ogarnięciem wszystkich spotkań, z promocją pisma, z spotkaniami i innymi ważnymi rzeczami, więc postanowił poszukać pomocy, którą miałabym być ja.
Kiedy rozmawialiśmy poczułam że świetnie się dogadujemy, Jego czarujący uśmiech momentami mnie zawstydzał. Powiedział że od razu zrobiłam na Nim pozytywne wrażenie i chce mnie przyjąć do tej pracy.
Jak później się okazało Nathaniel nie skończył studiów i zaczął myśleć o założeniu takiego pisma. Pomógł mu w tym ojciec który jest dość szanowanym, znanym i wpływowym biznesmenem. Dał synowi na start sporą sumę pieniędzy i po prostu czekał aż sam się wykaże.
Nate nie pasował mi do tego biurka, do takiego stroju i zachowania, ale przyznam że świetnie sobie radził.
Moją pracę miałam zacząć praktycznie od następnego dnia. Rozmowa zakończyła się porozumiewawczym i przyjaznym uściskiem dłoni.
Aby uczcić swój sukces udałam się na babski wieczór który organizowała dziś koleżanka ze studiów , wiedziałam dobrze że Iris też tam będzie. Chciałam z nią porozmawiać.
Ubrana w czarną sukienkę w czerwone groszki i te same czerwone szpilki udałam się na przyjęcie.
Wsiadłam w taksówkę i przyglądając się ulicznym przechodniom usłyszałam brzęczenie telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił nie kto inny jak Harry. Zawahałam się, ale odebrałam.
- Słucham ? - nikt się nie odezwał, ale słyszałam Jego oddech, był charakterystyczny - Harry, wiem że tam jesteś, odezwij się bo się rozłączę - zaszantażowałam Go.
- Tak, to ja - przyznał
- Czego chcesz ? - zapytałam oschle - Nie bardzo mam teraz czasu na pogawędkę - wyrecytowałam jednym tchem.
- Chciałem przeprosić, ale wiem że nie chcesz tego słuchać - tak jak wspomniał, znał mnie na tyle by wiedzieć że rzeczywiście nie mam ochoty tego słuchać - znów nawaliłem, chciałem przyjść Cię pożegnać, jednak przez swoją złość nie zdążyłem, kiedy przybiegłem już odlatywałaś
- Przykro mi - odpowiedziałam bez emocji
- Proszę nie traktuj mnie tak - błagał
- Tak czyli jak ?
- Tak jakbyś w ogóle się tym nie przejęła, przestań się zachowywać jakbyś była bez uczuć. Fakt nawaliłem
- Kolejny raz - dopowiedziałam, przerywając mu
- Tak kolejny raz, ale chyba zasługuję na jeszcze jedną szansę. Kocham Cię i zachowałem się tak tylko i wyłącznie dlatego że po prostu nie chciałem żebyś wyjeżdżała bo nawet nie wiesz jak teraz bardzo tęsknię i jak bardzo mnie to boli - mówiąc to przybrał ton męczennika
- Nie wiem czy jestem w stanie Ci to wybaczyć - stwierdziłam przywołując wspomnienia z tamtego dnia
- Rozumiem - wydawał się być skruszony
- Nie mów że rozumiesz, bo właśnie nie rozumiesz. Nie masz pojęcia jak się czułam, a teraz proszę Cię zostaw mnie, nie dzwoń. Jeśli podejmę decyzję powiadomię Cię - powiedziałam czując jak łzy napływają mi do oczu - Musze kończyć - powiedziałam łamiącym się głosem i się rozłączyłam. Wrzuciłam telefon do torebki czując jak znów wibruje, nie odebrałam, wiedziałam kto dzwoni. Chwyciłam za paczkę chusteczek i lusterko, delikatnie otarłam łzy, uważając by nie rozmazać makijażu.
Nie czułam się na siłach by teraz iść się bawić. Poprosiłam kierowcę by zatrzymał się przy parku. Wysiadłam i szłam przed siebie ciemnymi alejkami. Usiadłam na jednej z ławek, było chłodno, ale nie przeszkadzało mi to. Musiałam po prostu odetchnąć świeżym powietrzem. Zamknęłam powieki by powstrzymać kolejną porcję łez. Poczułam ulgę kiedy łzy jednak wypłynęły spod powiek.
Po paru minutach wstałam czując że chwieję się na nogach. Zapięłam pod szyją guziki kremowego płaszczyku. Idąc wzdłuż ulicy nagle ktoś zatrąbił klaksonem samochodu, spojrzałam na kierowcę w Volvo. Przez przyciemnione szyby nic nie widziałam do tego nadal miałam łzy w oczach. Szyba jadącego równo z moim marszem samochodu opuściła się do połowy. W środku ujrzałam Nathaniela.
- Hej - przywitał się - Wszystko w porządku ? - zapytał ale kiedy spojrzałam w jego stronę, ujrzał że płakałam, od razu zahamował i dynamicznie wysiadł z samochodu biegnąc w moją stronę
- Boże, co się stało ? - zapytał chwytając moje ramiona i przyglądał się analizując czy przypadkiem ktoś na mnie nie napadł - Eliza... - nie zdążył dokończyć bo rzuciłam się przytulając Go, to był impuls, nie mogłam już wytrzymać i rozpłakałam się na dobre.
- Już.. już.. nie płacz, wszystko będzie dobrze - szeptał głaskając moje plecy.
Wracając do domu dużo myślałam. Stwierdziłam że wina leżała po obu stronach, ale mimo wszystko nie miałam zamiaru przepraszać.
Spotkałam się z Iris i dużo rozmawiałyśmy. Iris twierdzi że powinnam zostawić Harrego. Ale ja po prostu nie mogę. To ciężkie. Tak często się oddalamy od siebie i później z siłą do walki wracamy,ale to nie zawsze starcza, czasem po prostu się wymijamy. Nie chcę takiego związku, ale nie potrafię tego skończyć. Za dużo czasu spędziłam z Nim.
Nadszedł dzień mojej rozmowy kwalifikacyjnej. Nie przygotowałam się do niej za bardzo. Po prostu poszłam tam.
Wchodząc do gigantycznego biurowca zatrzymałam się przy recepcji gdzie sprawdzono moją tożsamość. Kiedy jechałam windą przerażała mnie ilość pięter w tym budynku. Czułam się jak mrówka, ubrana w skromne czarne rurki, czerwoną marynarkę z pod której wystawał biały T-shirt z delikatnym nadrukiem, na nogach miałam czerwone szpilki, dodawały mi parę centymetrów i troszkę pewności siebie. Wysiadając na 17 piętrze udałam się prosto wzdłuż długiego korytarza. Mijałam biura widząc co tam się dzieje, za pierwszą szybą siedziała kobieta pilnie stukając w klawiaturę komputera, następnie ujrzałam mężczyznę krzyczącego na swojego (jak myślę) asystenta, dalej widziałam jak trzech biznesmenów siedzi przy biurku gorączkowo obradując nad papierami rozłożonymi na blacie.
To nie był ten sam świat który znałam, tutaj ludzie spędzali i poświęcali swoje życie tylko i włącznie pracy. W zawodzie chłopców zawsze można było jakoś uciec od obowiązków, imprezy, koncerty, to była niezła zabawa tak zwany wolny zawód. A tutaj liczyła się rzetelność i obowiązkowość. Nie było odstępstwa od terminów.
Bez problemu odnalazłam właściwy gabinet, nie dało się go nie zauważyć. Na drzwiach wisiała tabliczka :
" Nathaniel Breezy, naczelnik pisma "Important News" "
Stojąc tam zastawiałam się co ja tutaj robię. Nie powinnam tu być, gdybym tylko chciała mogłabym być w tej chwili w Londynie. Później jechać w dalszą trasę tym razem po Australii z chłopakiem przy boku.
Jednak jestem uparta i niezależna, a przynajmniej staram się być. Dlatego przypominałam sobie o moim postanowieniu a mianowicie dążyć konsekwentnie do celu. Teraz moim celem było zdobycie tej pracy.
Wychodząc po godzinie z gabinetu odniosłam mieszane uczucia. Nate (jak sam kazał się nazywać) był wysokim, szczupłym, ale umięśnionym, dwudziestoletnim mężczyzną.Miał ciemno brązowe włosy, niebieskawe oczy i lekko wystające kości policzkowe. Nie spodziewałam się tak młodego człowieka na takim stanowisku. Gazeta jak się okazało była dość popularna, przede wszystkim stawiano w niej na prawdę, dzięki temu odnosiła sukcesy.
Nate jako coraz bardziej popularny naczelnik nie dawał już sobie rady z ogarnięciem wszystkich spotkań, z promocją pisma, z spotkaniami i innymi ważnymi rzeczami, więc postanowił poszukać pomocy, którą miałabym być ja.
Kiedy rozmawialiśmy poczułam że świetnie się dogadujemy, Jego czarujący uśmiech momentami mnie zawstydzał. Powiedział że od razu zrobiłam na Nim pozytywne wrażenie i chce mnie przyjąć do tej pracy.
Jak później się okazało Nathaniel nie skończył studiów i zaczął myśleć o założeniu takiego pisma. Pomógł mu w tym ojciec który jest dość szanowanym, znanym i wpływowym biznesmenem. Dał synowi na start sporą sumę pieniędzy i po prostu czekał aż sam się wykaże.
Nate nie pasował mi do tego biurka, do takiego stroju i zachowania, ale przyznam że świetnie sobie radził.
Moją pracę miałam zacząć praktycznie od następnego dnia. Rozmowa zakończyła się porozumiewawczym i przyjaznym uściskiem dłoni.
Aby uczcić swój sukces udałam się na babski wieczór który organizowała dziś koleżanka ze studiów , wiedziałam dobrze że Iris też tam będzie. Chciałam z nią porozmawiać.
Ubrana w czarną sukienkę w czerwone groszki i te same czerwone szpilki udałam się na przyjęcie.
Wsiadłam w taksówkę i przyglądając się ulicznym przechodniom usłyszałam brzęczenie telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił nie kto inny jak Harry. Zawahałam się, ale odebrałam.
- Słucham ? - nikt się nie odezwał, ale słyszałam Jego oddech, był charakterystyczny - Harry, wiem że tam jesteś, odezwij się bo się rozłączę - zaszantażowałam Go.
- Tak, to ja - przyznał
- Czego chcesz ? - zapytałam oschle - Nie bardzo mam teraz czasu na pogawędkę - wyrecytowałam jednym tchem.
- Chciałem przeprosić, ale wiem że nie chcesz tego słuchać - tak jak wspomniał, znał mnie na tyle by wiedzieć że rzeczywiście nie mam ochoty tego słuchać - znów nawaliłem, chciałem przyjść Cię pożegnać, jednak przez swoją złość nie zdążyłem, kiedy przybiegłem już odlatywałaś
- Przykro mi - odpowiedziałam bez emocji
- Proszę nie traktuj mnie tak - błagał
- Tak czyli jak ?
- Tak jakbyś w ogóle się tym nie przejęła, przestań się zachowywać jakbyś była bez uczuć. Fakt nawaliłem
- Kolejny raz - dopowiedziałam, przerywając mu
- Tak kolejny raz, ale chyba zasługuję na jeszcze jedną szansę. Kocham Cię i zachowałem się tak tylko i wyłącznie dlatego że po prostu nie chciałem żebyś wyjeżdżała bo nawet nie wiesz jak teraz bardzo tęsknię i jak bardzo mnie to boli - mówiąc to przybrał ton męczennika
- Nie wiem czy jestem w stanie Ci to wybaczyć - stwierdziłam przywołując wspomnienia z tamtego dnia
- Rozumiem - wydawał się być skruszony
- Nie mów że rozumiesz, bo właśnie nie rozumiesz. Nie masz pojęcia jak się czułam, a teraz proszę Cię zostaw mnie, nie dzwoń. Jeśli podejmę decyzję powiadomię Cię - powiedziałam czując jak łzy napływają mi do oczu - Musze kończyć - powiedziałam łamiącym się głosem i się rozłączyłam. Wrzuciłam telefon do torebki czując jak znów wibruje, nie odebrałam, wiedziałam kto dzwoni. Chwyciłam za paczkę chusteczek i lusterko, delikatnie otarłam łzy, uważając by nie rozmazać makijażu.
Nie czułam się na siłach by teraz iść się bawić. Poprosiłam kierowcę by zatrzymał się przy parku. Wysiadłam i szłam przed siebie ciemnymi alejkami. Usiadłam na jednej z ławek, było chłodno, ale nie przeszkadzało mi to. Musiałam po prostu odetchnąć świeżym powietrzem. Zamknęłam powieki by powstrzymać kolejną porcję łez. Poczułam ulgę kiedy łzy jednak wypłynęły spod powiek.
Po paru minutach wstałam czując że chwieję się na nogach. Zapięłam pod szyją guziki kremowego płaszczyku. Idąc wzdłuż ulicy nagle ktoś zatrąbił klaksonem samochodu, spojrzałam na kierowcę w Volvo. Przez przyciemnione szyby nic nie widziałam do tego nadal miałam łzy w oczach. Szyba jadącego równo z moim marszem samochodu opuściła się do połowy. W środku ujrzałam Nathaniela.
- Hej - przywitał się - Wszystko w porządku ? - zapytał ale kiedy spojrzałam w jego stronę, ujrzał że płakałam, od razu zahamował i dynamicznie wysiadł z samochodu biegnąc w moją stronę
- Boże, co się stało ? - zapytał chwytając moje ramiona i przyglądał się analizując czy przypadkiem ktoś na mnie nie napadł - Eliza... - nie zdążył dokończyć bo rzuciłam się przytulając Go, to był impuls, nie mogłam już wytrzymać i rozpłakałam się na dobre.
- Już.. już.. nie płacz, wszystko będzie dobrze - szeptał głaskając moje plecy.
hej :) Przykro mi ale zawiodłaś mnie ! Ten blog jest jak każdy następny.Tyle się naszukałam . Każdy ciemne tło a szczególnie o 1D ...
OdpowiedzUsuńCzemu ty mi to robisz .Rozumiem Z onetem się ciężko pracuje , sama mam bloga i prowadzenie w onecie to duże wyzwanie . Szczerze ? Szata graficzna jest do bani. Tamten blog wyrażał oryginalność a ten ? ciemnote .Owszem blog jest tajemniczy ale ....to nie jest . Przykro mi ale zawaliłaś na całej linii ..
Przepraszam że wcześniej nie komentowałam .Tak w zasadzie jest to mój pierwszy komentarz o twoim opowiadaniu ....Niestety negatywny.BARDZO ! Czekam na 8 xo kArwala_1845__
Wiem szablon był do kitu. Zmieniłam Go po przeczytaniu twojego komentarza, niestety na blogspot jest ciężej takie rzeczy wprowadzać. Nie rozumiem Twojego oburzenia, ja po prostu byłam już tak wściekła na ONET że stwierdziłam że łatwiej mi będzie tutaj. Myślę że wstawianie dla Was rozdziału powinno być dla mnie przyjemnością a nie katorgą.
UsuńMyślę że kiedy zobaczysz nowy szablon poprawi Ci się nastawienie bo wzorowałam Go na poprzednim.
Mimo wszystko dziękuję za krytykę.
Nie wierzę !! Dlaczego słuchasz się jakiejś jędzy która się nie zna !!! Słuchaj ty ..kArwala_1845__
Usuńmam w tyłku że sie Tobie nie podoba .TWÓJ PROBLEM DZIECZYNO !sorry ty jesteś problem !Nie patrz i po problemie
Hej Elizabeth ! :) Tamta szata graficzna był ZAJEBISTAAAAAAAAA........ <3 Kocham cię za to! Jeśli to nie problem to zmień tak jak było na początku a tej flądry karwal czy ja tam nie słuchaj i tyle !!! Jak możesz usuń jej kom i po sprawie niech spada s...... FOCH MAM NA NIĄ I TYLE !! a ciebie Elizabeth ubustwiam ! <3 A i zgadzam się w 100000..% z lucjaax3 @Emii_1D_Love
a dla mnie blog jest świetny , nie liczy się wygląd tylko treść ! <3
OdpowiedzUsuńCzy ktoś śmie krytykować moją twitterową siostrę? No chyba kogoś pojebało -.-' nie słuchaj jej, nie ocenia się książki po okładkach, onet to badziewie, ale ustawić ładny szablon na blogspocie, to dopiero wyzwanie. Rozdział znakomity, Harry, jaki wzruszony przez ten telefon był, mam nadzieję, że wkrótce się pogodzą. Dlaczego mam wrażenie, że ten Nate namiesza w jej życiu? @callmeaudreyyy, youreinsecure.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuń